Moje oczekiwania były bardzo wysokie względem "Zakładnika". Po zakończeniu projekcji byłem strasznie rozczarowany filmem Michaela Manna.
Miał to być dramat sensacyjny i jest. Zabrakło tylko sensownego scenariusza, który miejscami jest strasznie naiwny i razi brakiem realizmu. Czy nasz bad guy Vincent musi umierać tak długo? Czy postrzelony przez Maxa, musi zachować wszystkie siły witalne jak gdyby nic się nie stało? Czy Vincent był niezniszczalnym robotem do zabijania? Czy Max nie mógł udać się na policyjny posterunek, w końcu miał okazję czyż nie? W filmie Manna za dużo jest naiwności i biegania, za mało dramatu i napięcia.
Tom Cruise w roli płatnego zabójcy jest wiarygodny, ale w jego roli zabrakło tego czegoś, błysku, być może geniuszu i dlatego jest to rola zaledwie poprawna. Cruise wyraźnie został przyćmiony przez Jamiego Foxxa. Foxx naprawdę jest znakomity w roli przeciętnego, szarego człowieka który znalazł się w niebezpiecznym położeniu.
Mogą się podobać zdjęcia Paula Camerona i Diona Beebe ukazujące miasto nocą. Nienajgorsze są muzyczne kawałki: jazz tak, Cornell w sumie też, muzyczne disco w klubie już mniej.
"Zakładnik" to poprawna rzemieślnicza robota. I tylko tyle. Film nie zostanie w mojej pamięci na długo.
Vincent dostał w ucho i datego tak krwawił,co jest jednak tylko niegrożnym,choć bolesnym postrzałem.To prosta historia i dlatego jest ok.Ja nie lubie kina sensacyjnego,dlatego że jest mierne artystycznie.I dlatego doceniam Michaela Manna,że potrafił mnie-wielbiciela Bergmana,zainteresować czymś takim.
Co do aktorstwa również się nie zgodze-nie przepadam za Cruisem,ale jego kreacja bardziej do mnie przemawia.Jak to powiedział kiedyś Marlon Brando-"Najtrudniejsze są role proste".Takie w których jest oszczędnośc gestów i mało ekspresji.Foxx trochę pokrzyczał,trochę pohisteryzował i dlatego wydał się bardziej efektowny.Za to Cruise zimna ,bezduszna maszyna,wypadł zadziwiająca dobrze.Biorąc pod uwagę to ,jakie role grywał wcześniej(uśmiechniętych, grzecznych chłopców) jest to na pewno rola,która pokazuje ,ze potrafi On zagrać coś innego.
Co do biegania Max chciał byc pewnie bohaterem-zresztą powiedział przecież policjantowi,żeby wezwał posiłki.POza końcówką nie bardzo widzę możliwość zadzwonienia po gliny.W którym momenie Twoim zdaniem miał okazję to zrobić?
"Vincent dostał w ucho i datego tak krwawił,co jest jednak tylko niegrożnym,choć bolesnym postrzałem."
Kurcze, mnie się zdawało, że to było jednak groźniejsze postrzelenie.
"Jak to powiedział kiedyś Marlon Brando-"Najtrudniejsze są role proste".Takie w których jest oszczędnośc gestów i mało ekspresji.Foxx trochę pokrzyczał,trochę pohisteryzował i dlatego wydał się bardziej efektowny.Za to Cruise zimna ,bezduszna maszyna,wypadł zadziwiająca dobrze".
Nie twierdzę że rola Cruise'a była zła czy przeciętna. Była dobra, ale akurat mnie osobiście nie rzuciła na kolana. A już napewno nie była to rola bardzo dobra, czy wybitna. Po prostu dobra.
Natomiast Foxx, owszem miał rolę bardziej ekspresyjną, bardziej dynamiczną, ale to nie ma znaczenia, bo i taką rolę - teoretycznie łatwiejszą od roli zimnego, mało efektownego gościa - też trzeba umieć zagrać. Ja myślę, że najsłabiej wypadła Jada Pinkett Smith.
A skoro jestem przy jej postaci - to śmiesznie i głupie że uciekała w szpilkach przed zabójcą, bo każda normalna kobieta w takiej sytuacji zdjęłaby buty aby móc biec znacznie szybciej i tym samym mieć większe szanse na uratowanie własnego życia. Czyli mamy kolejną głupotę "Zakładnika".
"Biorąc pod uwagę to ,jakie role grywał wcześniej(uśmiechniętych, grzecznych chłopców) jest to na pewno rola,która pokazuje ,ze potrafi On zagrać coś innego."
Ale to już wiemy od dość dawna, że przytoczę tu "Wywiad z wampirem". Poza tym, znacznie lepiej niż w "Zakładniku" poradził sobie w filmach Spielberga.
"POza końcówką nie bardzo widzę możliwość zadzwonienia po gliny.W którym momenie Twoim zdaniem miał okazję to zrobić?"
Chyba jednak mógł to zrobić w szpitalu, który jest prawdziwym labiryntem, ale scenarzyści nie dali Maxowi takiej możliwości. Mieli wobec jego osoby zupełnie inne plany.
Mnie osobiście "Zakładnik" nie przekonał. Nie będę do tego filmu wracać, tak jak np. do "Leona zawodowca" który też jest gdzieś tam naciągany, ale ma to coś co mnie przyciąga i sprawia że oglądam go po raz n-ty.
"Kurcze,mnie się zdawało,że to było grożne postrzelnie"
Mówię Ci ,że dostał w ucho-proponuję obejrzeć dokładnie bo, w przeciwieństwie do Ciebie,wiem o czym piszę.
"Wywiad z wampirem"...no tak ale to tylko wyjątek potwierdzający regułę.
Co do aktorstwa to moim skromnym zdaniem,role wybitne w amerykańskim kinie grywa(z żyjących) ze trzech aktorów.Są to :Al Pacino,Robert De Niro, Jack Nicholson.Reszta grywa co najwyżej dobrze lub przeciętnie.Cruise zagrał dobrze-na tyle go było stać.
"Chyba jednak mógł to zrobić w szpitalu,który jest prawdziwym labiryntem,ale scenarzyści nie dali Maxowi takiej możliwości>mieli wobec jego osoby zupełnie inne plany".
Ale kiedy?Vincent cały czas przy nim był.Myślisz,że mógłby ot tak sobie uciec?Wiesz ja myslę,że trzeba tu wziąć pod uwagę fakt,że nawet jesliby Max się wymknął to Vincent by kropnał jego matkę.Ciekawe czy Ty bys w takiej sytuacji odważył się prysnąć do np. telefonu?Zostałaby z Ciebie mokra plama.Myśle,że nasz bohater zdawał sobie sprawe,że Vincent nie zawahałby się go zabić w takiej sytuacji.
Nie twierdze wcale,że Zakładnik to film wybitny.Uważam jednak,że czepiasz się go tam,gdzie akurat wszytko jest w porządku.
Pozdrawiam
wara od kawałku paula oakenfolda "ready steady go". dzieki niemu scena w klubie "fever" stala sie niezapomniana... ( pomijajac juz ze nazywasz to disco ;/ ). scenariusz jest prosty - i owszem - ja to traktuje jako duzy plus, bo dzieki temu mozemy docenic swietne zdjecia i muzyke oraz bardzo dobra gre aktorska.
poza tym nie ma co mowic o gustach. dla mnie leon zawodowiec to byla bajeczka, ktora robila na mnie wrazenie gdy bylem w 8 klasie podstawowki... teraz to co najwyzej poprawne kino akcji z kilkoma swietnymi scenami...etc etc
"wara od kawałku paula oakenfolda "ready steady go". dzieki niemu scena w klubie "fever" stala sie niezapomniana... ( pomijajac juz ze nazywasz
to disco ;/"
Dla mnie to nawet nie disco. To disco-polo. A scena w klubie rzeczywiście jest niezapomniana. Oj jest - ciężko byłoby ją bardziej kiczowato wyreżyserować. No chyba, że za kamerą stanąłby Brian "nierówny" De Palma.
"dla mnie leon zawodowiec to byla bajeczka, ktora robila na mnie wrazenie gdy bylem w 8 klasie podstawowki... teraz to co najwyzej poprawne kino akcji z kilkoma swietnymi scenami...etc etc"
Nie przeczę, że "Leon zawodowiec" to bajeczka, ale przynajmniej bajeczka w stylu europejskim, a nie hollywodzkie, przeciętne filmidło jak to ma miejsce w przypadku "Zakładnika". A i ładunek emocjonalny większy w filmie Bessona.
grzeszysz chłopcze... nie kazda muzyka elektorniczna to bezduszne bity... ;/
a co to ma do rzeczy czy bajeczka jest europejska czy hollywodzka??
a dorownujac juz do twojego poziomu... ladunek emocjonalny wiekszy u bessona???? z ktorej strony??... no chyba ze niektorych rajcuja male dziewczynki - to wtedy moge postarac sie zrozumiec ze ogladajac ten film przechodza cie jakies dreszcze.... ;]
chce ci tylko uzmyslowic, ze argumenty przez ciebie uzywane są obosieczne
- jesli scena w klubie "fever" jest kiczowata to co powiedziec o mnostwie scen w "leonie"?? toz to dopiero kicz na kicze
- bajeczka w stylu europejskim?? a niby czym az tak sie rozni o bajeczki hollywodzkiej??
- ladunek emocjonalny wiekszy u bessona?? jak juz pisalem moze i byl ale jak mialem 15 lat. teraz do tego filmu podchodze zupelnie bez emocji...
i tak mozna sie sprzeczac i klocic co do obu filmow. dla mnie "leon" moze byc co najwyzej supportem przed daniem glownym czyli "zakladnikiem"
Dla mnie to nawet nie disco. To disco-polo. A scena w klubie rzeczywiście jest niezapomniana. Oj jest - ciężko byłoby ją bardziej kiczowato wyreżyserować. No chyba, że za kamerą stanąłby Brian "nierówny" De Palma.
co ty bredzisz gościu? jaie Disco polo? ... jak nie znasz sie na tym gatunku muzyki to nie rób z siebie wała ...
a propo De Palmy, to koles juz pokazł maksyimum kiczu w scenie w Klubie w Scareface :D ...
"Co do aktorstwa to moim skromnym zdaniem,role wybitne w amerykańskim kinie grywa(z żyjących) ze trzech aktorów.Są to :Al Pacino,Robert De Niro, Jack Nicholson.Reszta grywa co najwyżej dobrze lub przeciętnie.Cruise zagrał dobrze-na tyle go było stać. "
Bardzo przepraszam, ale musze wtrącić...
1) Gdzie jest Hopkins??
2) Gdzie jest Hoffman??
3) Gdzie jest Tom Hanks??
4) Gdzie jest Gary Oldman??
6) Gdzie jest Kevin Spacey??
Mógłbym tak jeszcze hoho.
Napisałem o tych trzech aktorach,ponieważ im się nie zdarzały wpadki.Zawsze pokazują klasę.Innych zauważałem niewypały.Poza tym miałem na mysli amerykańskich aktorów-Hopkins się do nich nie zalicza.Spacey jest świetny, bardzo go lubie,ale to tylko mój subiektywny ranking.Chyba mam do niego prawo.
Pozdrawiam
Moi przedmówcy mają rację. La Pier czepia się szczegółów, w których akurat jest wszystko ok.
Po pierwsze: Dlaczego to niby Vincent nie miałby długo umierać? Skąd wiesz w jaki narząd dostał? Jakby wypowiedział swoją kwestię o facecie w metrze jakby już nie żył? Reżyser sobie tak obmyślił i już.
Po drugie: Potwierdzam, że Vincent dostał w ucho (kawałek nawet mu się oderwał), widać to wyraźnie w kilku ujęciach.
Po trzecie: Max nie mógł udać się na posterunek ponieważ NIE MIAŁ ku temu okazji. Zadzwonić też nie miał kiedy. Ja bym jednak wolał uciekać niż ryzykować, że jednak mnie znajdzie w tym szpitalnym labiryncie. Nawet jakby jakimś cudem udało mu się zadzwonić po gliny to co to będzie za sensacja? Przyjadą radiowozy, zgarną Vincenta i napisy końcowe? "Zakładnik" to film rozrywkowy a nie reportaż.
Po czwarte: "W filmie Manna za dużo jest naiwności i biegania, za mało dramatu i napięcia."
Hmm, dziwne, bo biegania w tym filmie w stosunku do reszty jest na prawdę niewiele. Większość akcji to świetne dialogi a naiwności to praktycznie w tym filmie nie ma.
Po piąte: Uważam, że Cruise zagrał bardzo dobrze jak na swoje umiejętności i to co pokazał w poprzednich swoich rolach. Foxx również bardzo dobry ale lepszy był chociażby w Miami Vice nie wspominając już o wybitnej roli w filmie "Ray"
Po szóste: jak można się czepiać kawałka lecącego w jakimś klubie? Taki klub to taki kawałek, skądinąd bardzo dobry kawałek. Cała warstwa muzyczna w "Zakładniku" prezentuje się wyśmienicie, świetny jazz, świetny rock i świetne techno, trance czy cholera wie co :) Każdy kawałek w "Zakładniku" w swoim gatunku jest dobry.
"Zakładnik" to poprawna rzemieślnicza robota ale z polotem, inteligencją, błyskiem i klimatem.
Mi się film podobał, zrobiony był tak, że lepiej się chyba nie dało, a Cruise wbił mnie w ziemię, mimo że go nie cierpię.
Soundtrack z Zakładnika był również b.dobry.
Co do błędów....
W każdym filmie jakieś są.
Niemniej uważam, że sam tytuł nie jest trafny, chociaż nie mam pomysłu jaki miałby być.
1.Goraczka, 2.Miami Vice, 3.Zakladnik- moim zdaniem taka powinna byc kolejnosc najlepszych filmow Manna.
Po za dobrymi dialogami i dobra akcja (zwlaszcza na dyskotece) na pochwale zasluguja zdjecia LA- cos wspanialego:)
pozdro
Goraczka numerem jeden Manna zdecydowanie, ale na 2 wlasnie "Zakladnik"...
Film z genilanym klimatem (po spolu dzieki zdjeciom nocnego LA i muzyce, atkaze nietypowym dzdjeciom)
A wracajac do tematu watku - stanowczo prostestuje :) przeciw nazwaniu "Collateral" rzemeislnicza robota - film jest wysoko ponad standardowa sensacje. Rzemieslnicza robota mozna nazwac np. nowa "Szklana Pulapke"...."Collateral" to duzo wiecej, chocby ze wzgledu na wspomnainy wczesniej klimat....
A u mnie odwrotnie, Zakładnik numer jeden,Gorączka zaraz za nim,a scena w dyskotece.....moja ulubiona,tu dopiero Vincent tak maprawdę pokazuje na co go stać,do tego momentu , nie byłem przekonany do końca czy aż taki z niego killer.Tak naprawdę "Zakładnik" to mój he numer jeden wśród wszystkich filmów,każdą sceną można sie smakować bez końca,szczególnie dialogami, ulubiony? zapoznanko w taksówce, między Maxem a Annie.