Jak Myslicie Co Symbolizuje?? Wg Mnie Symbolizuje Samotność O której Vincent Wspomniał Na początku znajomosci z Max'em (opowieśc o człowieku w metrze) ale równie dobrze może symbolizować osobe Vincenta jako wielkiego samotnika, osobe zagubiona w swiecie jak sam sie wyraził (kosmicznego niebytu:D). Mysle Ze vincent Jest jak wilk-świetny łowca, smiertelnie niebezpieczny dla swoich celów, doknonały w tym czym sie zajmuje tak jak wilk który przecież poluje w niesprzyjających mu warunkach w środ ludzi w wielkim miescie a jednak udało mu sie do tego srodowiska przystosować ale jednoczeście obaj są skazani na wielką samotność Vincent Swoją postawą wobec swiata a Wilk środowiska które Wybrał do polowania. Czekam na wasze spostrzeżenia uwagi no i oczywiście swoje przemyślenia wobec tej własnie sceny chętnie ich wysłucham i podziele sie dalszymi przemysleniami.
Mogę się tylko podpisać oburącz pod tym, co powiedziałeś. Dla mnie też ta scena symbolizuje właśnie to. Jak już napisałeś, Vincent jest właśnie takim samotnym wilkiem - śmiertelnie niebezpiecznym drapieżnikiem. Słusznie też zwróciłeś uwagę na to ich wyobcowanie ze świata w którym żyją. Wilk do tego środowiska ludzi nie należy, podobnie jak Vincent, który jest poza nawiasem społeczeństwa, nie akceptuje jego reguł i norm. O samotności mówi też piosenka Audioslave, która leci jako podkład muzyczny tej sceny (notabene rewelacyjny kawałek :)).
Dla mnie ta scena to perełka tego filmu. Cały jest zresztą świetny, ale ta scena mnie urzekła. Jest taka odrealniona, ma nieziemski klimat... Piękny jest ten motyw, gdy wilk na chilę zatrzymuje się i patrzy w stronę samochodu a Vincent patrzy na niego. Czuć jakieś porozumienie między nimi... Genialna scena!
No:D Ciesze się że jest któs kto zauważył i docenił (jak ja) "magie" tej sceny. Wg mnie jest genialna-sposób w jaki została przedstawiona, w pełni sie zgadzam że ma niezimski klimat- obraz, który dopełniny jest przez "shadow on the sun" Audioslave'a. Wielki PLUS dla Ciebie że to zauważyłes i chciłałeś podzielić sie swoimi odczuciami wobec tej sceny. Pozdrawiam :)
Sam Vincent swoim wygladem zewnetrznym przypomina wilka :] . Siwe wlosy, siwa broda, szary garnitur. Tak jak wilk w nie pasuje w miescie, tak samo Vincent nie pasuje do spoleczenstwa
Macie rację. Te 20 minut filmu (razem z scena w Fever Club ) to chyba moje najlepsze, ulubione, 20 minut z wszystkich filmow jakie widzialem ;]. Film świetny, muzyka 11/10, scena z KOJOTEM :] 12/10 :D
pozdro
Tu chodzi o to, że w LA pozostał jeszcze prawdziwa dzikość (kojot w Los Angeles).
ten wilk to naprawde swiotna metafora ludzi zamieszkujacych dzisejsze LA oraz metafora Vincenta, samotnego zabojcy.
Z pewnością widzowie dziwią się, kiedy w Zakładniku przez jezdnię przebiega kojot, ale ,ten kto w Los Angeles mieszka, może je zobaczyc w nocy nawet na Sunset Boulevard. Los Angeles jest niekończącą się podróżą w czasie której prawie każdego szczegulnie fascyjnuje półmrok, który powstaje gdy energia świetlna 17 milionów lamp jest odbijana przez nocne tumany chmur.Świetnie ustawiona kamera przeniosła tą niezwykłą atmosfere na ekran. A o kojoty to nie chodzi już o fakt pojawienia się dzikich zwierząt w środku wielkiego miasta, ale raczej o dający się wyczuć ich stosunek do tego terenu - cywilizacja jest tylko czasowa. To nadal ich obszar (jak np. kiedyś byl las) naprawdę. Scena jest magiczna i piękna. Tak włąsnie powinny wyglądać filmy sensacyjne. Nuta magi i niesamowitego klimatu i nieziemskiej atmosfery nawet w super dialogach! Masz racje, kojot symbolizuje u Vincenta samotoność i drapierzność :) Pozdrawiam fanów zakladnika :) scena z kojotem 12 na 10 hehe! ...i taaa muzyka o rany, nie mozna oderwac ucha...!!
Ten wilk to cholerna tandeta (jeszcze ta melancholijna piosenka w tle - bueeee....) Mann się nie popisał. To zdecydowanie najgorszy moment w filmie.
A kolega powyżej wali niezłe farmazony ;-))). I chyba za długo już mieszka LA bo zapomniał polskiego ;-))))
Akcja jest prosta - w Polsce mamy dzikie neurotyczne koty z seksoholicznymi inklinacjami, w LA mamy mędrkujące kojoty, w Kanadzie skrzywione psychicznie niedźwiedzie, w Anglii po podwórkach biegają lisy, borsuki, a nad wybrzeżem mew jest tyle, co szczurów w Dżumie Cammusa etc, etc.
Innymi słowy - fragment pt. doróbcie sobie własną filozofię.
Motyw jest banalny i otrzaskany jak się tylko da - "kosmiczny zbieg okoliczności" (a nie "kosmiczny niebyt", jak kolega błędnie przypomina), to tak jak spotkać kojota w LA (który nota bene tam mieszka, żyje etc ale stroni po prostu od ludzi); Vincent jest jak ten kojot.. i tyle, wielkie mecyje......
Eh.. jedni po prostu umieja patrzec głebiej niz rzeczywsitosc powierzchowna a inni nie. Ty sie zaliczasz do tych drugich. ja uwazam,ze ten kojot był znakomitą metafora. Do tego wyeraznie widac ze mann taka metafirę chcial umiescić w filmie.
proszę Cie... To ja proponuję - podzielmy ludzi jeszcze tak: są tacy niedoświadczeni pływacy, co widzą głębię już w drobnej kałuży, a są tacy co i ocean im nie straszny. I znów, ja zaliczam się do tych drugich, a Ty do tych pierwszych ;-)
Ale nie przejmuj się, wszak pierwsi będą ostatnimi! ;-)))
nara..
Ja tez Cie pozdrawiam. Chodziło mi tylko o to, ze sa rozne postrzegania swiata przez ludzi. Po prostu preferujemy inne.
Myślę, że preferujemy ten sam typ patrzenia, tyle że ja jestem po prostu widz bardziej wyrobiony ;-)
Bardzo dobrze, że ktoś tu zauwazył, że to nie jest wilk tylko kojot. Ma to znaczenie, ponieważ w naturze cos takiego jak samotny wilk nie istnieje, a jesli, to krótko. Samotny wilk skazany jest na smierć, nie przetrwa, wilki polują watahami. Jesli ktoś się interesuje tymi zwierzętami, to rozumie o co mi chodzi.
Zgadzam się z tym, że Vincent jak ten kojot jest drapieznym zwierzęciem w wielkim mieście, nie pasuje do tego miejsca, sam mówi, że nie lubi LA (o ile pamiętam). Więc najpierw wg mnie drapieznośc, dopiero potem samotność i dodałabym jeszcze zagubienie.
Generalnie magiczna scena.
Żeczywiście choć sam nie wpadlem na to co ta scena z kojotem symbolizuje (oglądałem film po agnielsku i nie wszystko zrozumiałem)
zauważylem ze jest super. Taka chyba ...wzruszajaca..no nie wiem sam..była super..chyba macie racje ze to chodzi o tą samotnosc i drapieznosc vincenta i przedstawienie samotnosci w LA.. :]
I ta muzyka.. AudioSlave - Shadow of the sun...jest piekna...szczególnie początek.. :)
Film jest super..muzyka też i scena z kojotem też.. :]
Super film..taki bardziej z przesłaniem..do przemyślenia.ambitniejszy niz wiekoszsc ostatnich produkcji filmowych..POLECAm!!
najlepsze sceny to tak z kojotem, ta na dyskotece i koncowka (budynek i metro)....
ten film jest super polecam!!!
odpisuję na wszystkie posty o kojotach w akcie euforii :)
do tej pory kazda osoba, którą zagadnałem o tę scenę pytała "jakie kojoty? cruise fajnie strzelał - dwa razy w klatę i raz w łeb!!! he he!"
scena magiczna. nie szukam głebi ani odpowiedzi. lubię ją wspominać. szkoda tylko, ze nie zawsze jest z kim...
a jak ktoś Was zapyta "jakie kojoty?" to walnijcie go ode mnie - dwa razy w klatę i raz w łeb:))