Powiem krótko: nie nalezy nastawiać się na film pełen wybuchów, pościgów, postrzałów (chociaż może ten punkt w pewnym stopniu jest realizowany) i tym podobnych akcji i atrakcji - "Zakładnik" bowiem opiera się na dialogu, dialogu i jeszcze raz dialogu. A jest to miłe zaskoczenie, bo w typowych filmach akcji wymiana pogladów między dwoma osobnikami rozpoczyna się od zdań pojedynczych, a kończy na monosylabach.
Oprócz świetnych dialogów trzeba także zwrócić uwagę na fantastyczne zdjęcia - ruch kamery jest naprawdę precyzyjny, a niektóre ujęcia są po prostu świetne. Zwłaszcza w finale - widać, że stanowi on najważniejszą część historii, co kamerzysta z umiłowaniem podkreśla.
Jeżeli chodzi o Toma Cruise'a - muszę przyznać, że jako bezwzględny Vincent spisał się doskonale. Moim zskromnym zdaniem zresztą, była to jedna z najlepszych ról Cruise'a (oczywiście po wspaniałym "Wywiadzie z wampirem" i swietnym "Raporcie Mniejszości"). Pani Smith jak dla mnie była strasznie sztuczna - za kazdym razem, kiedy pojawiała się na ekranie, zadawałam sobie pytanie, kiedy ona w końcu zniknie - a to chyba nie najlepiej.
Co się tyczy pana Foxxa - nie mam na jego temat zdania. Ani nie urzekł mnie swoją rolą, ani nie zraził.
Co się natomiast tyczy filmu jako ogółu - początkowo może wydawać się nudny i nieciekawy, ale naprawdę - warto pozostać na swoich miejscach i doczekać końca.
"Martwy człowiek w metrze... Jak myślisz, zauważą?"
Polecam.