W filmach pełno jest nieuzasadnionych i wygodnych zbiegów okoliczności. Robi się to dla wygody, z lenistwa. To świadczy o niedopracowaniu opowieści. W "Zakładniku" takie detale zostały wybaczone, ponieważ wpasowały się większe zbiegi okoliczności, a te były uzasadnione całą historią oraz filozofią jednego z głównych bohaterów: "adapt to the environment, Darwin, shit happens, I Ching, whatever man". Nie byłem w LA, ale znane mi jest NY nocą. Ten wilgotny, gorący klimat pustych uliczek nocą oraz zaludnionych dzielniczek. I creme de la creme... muzyka.