Ja niestety się zawiodłem. Spodziewałem się bardziej porywającej i głębokiej historii, czegoś co mogło by zaskoczyć, czegoś co trzymało by w napięciu tak jak np. dom latających sztyletów, hero, przyczajony tygrys ukryty smok. A to była bardziej bajka dla dzieci. Historia się wydaje jakby rodem z hollywood i zatracony został klimat takiego typowego azjatyckiego kung fu-fantasy kina. Raził mnie też język angielski który w tym filmie dominował. W ogóle pomysł tego białego kolesia który sie przeniósł do mistycznej krainy. Nauczył się wyśmienicie kung fu w parę dni, złoił wszystkich przeciwników a potem przeniósł się z powrotem do USA gdzie też wszystkich złoił jest tak piekielnie naiwny i dziecinny, że szkoda gadać. Choć nie powiem film można było obejrzeć i jeśli ktoś nastawiał się tylko lekką prostą historyjkę to taką w tym filmie znalazł. Daję 5/10 przede w wszystkim za krajobrazy oraz za duet jet li + jackie chan.