Plusy niewątpliwie za:
- krajobrazy i efekty specjalne, dzięki temu był cudowny klimat;
- genialna muzyka dająca klimat;
- Jet Li, dzięki niemu każdy film coś w sobie ma;
- kostiumy i walki w sumie też były niezłe.
A minusy - w sumie za całą resztę. Fabuła była niestetey bardzo oklepana. Poplątanie chińskiego z angielskim..raz Jackie krzyczy w gospodzie po chińsku, raz po angielsku..O inteligencji sił władcy to już nawet nie wspomnę!! Scenariusz jest straszny..Typu teksty młodej dziewczyny "Ten instrument mam po mamie" i inne wzruszające teksty, jak z telenoweli. Już pomijam fakt, że ten młody chłopak tak szybko znalazł kogoś mówiącego po angielsku a ta dziewucha im towarzysząca naprawdę znalazłą się o miejscu i o czasie!! Co za przypadek, prawda? :) Jeszcze fakt, że Jackiego rannego wnieśli do tak niby strzeżonej fortecy wroga na noszach - no tak, przecież to takie realne!
Ah to, że chłopaszek tak szybko opanował sztuki walki pozostawie bez komentarza! Lubię filmy typu Hero itp. i ten film ma coś z tego klimatu, momentami jest przepiękny (wizualnie), ale niestety jest zrobiony w stylu amerykańskim, czyli przewidywalnie i banalnie niestety. Aż szkoda mi Li, że zagrał w sumie tak lichym filmie. Film nie zawiera żadnej legendy jak w Hero i nie ma tej dramaturgii w tego typach produkcji. Ktoś dobrze napisał, że film jest jak z gatunku familijny. Szkoda, bo z takim budżetem można było sobie pozwolić na dobry film!!!
No cóż wydaje mi się, że ocena troszku niska z Twojej strony jak na tyle plusów ;) (plusy takie jak i u mnie z tym, że do Li dodałabym Chana - dobry duet nawet im wyszedł).
Co do języka, to nie powiem, chińska strona aktorska nie popisała się znajomością angielskiego. Ich kwestie wypadły wręcz tragicznie. Dziwiło mnie czemu Li mówi tak, jakby wyuczył się kwestii na pamięć i mówił nie rozumiejąc co mówi. Jednak plusem było dla mnie to, że używali dość...hmmm... oficjalnego (?) angielskiego. To miło, rzadko się go teraz słyszy przy natłoku gangstersko-uliczno-smarkatego stylu mówienia. Jeśli chodzi zaś o przejścia z chińskiego na ang. ja to rozumiałam tą kwestię w ten sposób, że chłopak będąc w tej określonej erze rozumiał (i mówił!) po chińsku, co jak widać musiało się objawić poprzez przejście na język ang., bo to film dla głupich amerykańców co czytać nie potrafią. Jednakże miło było posłuchać chińskiego :) Przytoczę moją ulubioną kwestię "hient, shiao hient" (wiadomo kto mówi ;) Ślicznie brzmi to w ustach tej pani.
A co do nauki, to pragnę zwrócić uwagę na kitę jaka urosła chłopakowi. To chyba świadczy o tym, że był tam dość długo, skoro tak mu włosy urosły. Poza tym, nie widzę większego sensu w półgodzinnym pokazywaniu jak ktoś uczy się walczyć.
Czy film jest typowo amerykański?? Nie sądzę. Bardziej zalatuje mi tu japońską animacją. Siedzę w niej troszkę i mogę powiedzieć, że w co drugim anime jest właśnie taki ciotowaty koleś, z którego potem robią bohatera na miarę obrońcy i wybawiciela świata.
Nie przeczę, nie spodziewałam się po fabule wiele. Wiedziałam jakie będzie zakończenie i nic mnie nie zaskoczyło, jednak miło oglądało się ten film (szczególnie walki i kostiumy od których nie mogłam oderwać oczu). Bardzo fajny i miły film, ale nie jakieś tam mordobicie, czy ambitne kino, pełne przesłań, przenośni i zmuszające do refleksji. Niemniej jednak zapraszam do obejrzenia go, bo uważam, że warto :]
Wiem, że amerykański dlatego napisałam prawie jak chiński :) No i też nie da się ukryć, że twócy chcieli jednak oddać klimat typowego, dobrego chińskiego klimatu, ale niestety dodali najgorsze swoje elementy - czyli przewidywalność, słaby scenariusz i przez natłok wszystkich audiowizulanych bajerów zapomnieli odpowiednio zająć się swoimi bohaterami. Dałam 5/10 bo w sumie opis "film był OK" pasuje mi najbardziej, nie krzywdzi go :) Mieć taki budżet i zrobić w sumie poprawny film, szkoda.
Zgadzam się z tym, że film był taki średni... Równiez uważam, że muzyka była genialna, już na samym początku z napisami i lecącym kijem Króla małp ;) "delyszys"! ; To, co mnie drażniło, to Amerykanin wepchnięty do tego filmu. W sumie nie żebym coś miała do USiaków, ale wyraz twarzy tego chłopaczka był jak dla mnie głupkowaty i ten amerykański akcent, bleh... Za to czekałam tylko na chińską mowę, której też niestety było niewiele. Kostiumy jak i krajobrazy równiez mnie urzekły. I oczywiście duet Li i Chan uważam za udany. Z przyjemnością patrzyłam na ich walkę jak i inne. Rzeczywiście, Jet zawsze coś wnosi do filmu i jeszcze ten jego wspaniały chiński ;) A i podobał mi się klimat klasztoru, w którym uczyli się młodzi.
Jeśli zaś chodzi o minusy, to poprę krew_na_scianie, a już w ogóle przegięli złapanie przez mnicha laski tuż nad lawą i złapanie się ręką krawędzi. Ale widocznie taka to bajeczka... Mam nadzieje, że następny film z udziałem Jeta i Jackiego będzie lepszy.
pozdrawiam.