powiem tak, uwielbam Nortona i dla niego obejrzałem ten film ale chyba za bardzo cukierkowy film jak dla mnie... choć uważam że zmyslnie skonstruowany, a to dlatego, że Brian jako Ksiądź katolicki nie mógł się zakochac bez konsekwencji, w postaci Brian'a znajduję wytłumaczenie przebaczenia najwiekszoemu przyjacielowi takiej "zdrady i nieszczerości" jakiej się dopuścił Rabin... zmyślnie połączone sprawy religii, miłości, zażyłości i przyjaźni... ale i tak uważam że zbyt "łatwe" zakończenie - coż, taki to gatunek... :)
pozdro dla Maniaków Nortona - dzieki niemu ocena filmu skacze o jeden poziom z 7 do 8 ;)