wierzycie w przyjaźń między kobietą a mężczyzną? chyba prędzej, czy później jedno zakocha się w drugim, albo zepsują to pójściem ze sobą do łóżka.. przyjaźń tak, ale nie na zawsze :)
odkąd pierwszy raz zobaczyłam ten film.. bardzo mi się spodobał zarówno humor całej trójki, jak i ich gra aktorska. A "pijany" Edward Norton po prostu był przekomiczny :))) z łatwością można wczuć się w sytuację księdza i rabina, w ich przyjaźń oraz emocje, jakie nimi targają. Film pokazuje, że każdy może się zakochać, wszyscy jesteśmy tylko ludźmi.. choć nie zawsze dostajemy, to czego pragniemy. Najwidoczniej tak to już jest, żeby mógł być szczęśliwy ktoś, to ktoś inny musi być nieszczęśliwy..
Nie mogę zrozumieć jednego, czy Brian tak łatwo pogodził się z miłością swoich przyjaciół do siebie i nie starał się o nią walczyć? uważam, że za łatwo mu poszło.. Albo za mało ją kochał.. może tylko mu się wydawało, że ją kocha? :)
Właśnie, koniec filmu pozostawia za sobą pytania :) Film przepiękny i życiowy. Pozostaje jako mój ulubiony w gatunku.
Mam mieszane uczucia po tym filmie co do takiej przyjaźni...
bo chyba tylko tu (film), sprawdza się i wytrzymuje lata. W prawdziwym świecie tak gładko już nie jest. Z własnych obserwacji i doświadczeń wiem, że przyjaźń i miłość to praktycznie te same uczucia (akty oddania) a przekroczenie niezwykle cienkiej granicy między nimi jest tak naprawdę tylko kwestią czasu.
Podpisuję się pod tym postem rękoma i nogami ;) Przyjaźń damsko-męska istnieje, jest, ale tylko do pewnego czasu; a później wóz albo przewóz...
Co do filmu i uczuć samego Briana - jakoś nie wydaje mi się, by faktycznie tak łatwo mógł się pogodzić z zaistniałą sytuacją. No, ale to film, w życiu różnie się zdarza...
Debiut reżyserski Nortona niczego sobie :)