jestem zawiedziona, jak większością ekranizacji. książki wypadają
znacznie lepiej od swoich filmowych wersji i film "zaklęci w czasie"
(czasami lepiej nie tłumaczyć oryginału, bo potem wychodzą takie
kwiatki) nie jest wyjątkiem.
książka jest na pewno lepsza, jest tam więcej szczegółów, wszystko jest
znacznie lepiej wytłumaczone, głębsze, ale nie to czyni film słabym.
największym minusem jest dobór scen i nie uchwycenie sedna historii
Clare i Henry'ego. sposób relacji głównych bohaterów stanowi istotę
piękna ich historii. trzeba było iść na kompromis w kwestii scenariusza,
bo nie dałoby się zmieścić wszystkich wątków w dwóch godzinach filmu,
ale ukazanie 'tego czegoś' można było zmieścić nawet w 15 minutach
filmu.
nie jest źle; mogło być gorzej. ale gdybym nie czytała wcześniej
książki, pomyślałabym pewnie to samo - ładne, ale bez szału. filmowi C.
i H. też się kochają, ale tak... zwyczajnie. ale w filmie było kilka
ładnych scen, tak jak scena z odciskiem dłoni na szybie, której nie było
w książce, na przykład.
może lepiej byłoby ładnie poprosić o opracowanie scenariusza autorki
książki, a reżyserii zostawić w rękach Michela Gondry'ego albo Davida
Fincher'a (to by mogło być interesujące...).