Bo to jednak nie film SF a zwykłe romansidło w nietypowym wydaniu (Zwłaszcza to naginanie zasad skoków w czasie do potrzeb fabuły...). Szkoda że fabuła zaczyna się tak trochę od środka. Trochę bez ładu i składu co i dlaczego. Ale nawet nie to jest problemem bo jednak robi klimat filmu na początku. Bardziej dziwią nic nie wnoszące do fabuły wątki (np. dr. Kendrick nic nie wniósł do fabuły, podobnie wątek z poronieniami był zbędny) , mało jak na deklaracje - było tych spotkań Henrego z małą Claire (ledwie dwa) , szkoda bo było widać potencjał w tych scenach, niestety skupiono się na typowym romansie dorosłych bohaterów, Romans miedzy dorosłym mężczyzną a kilkulatką byłby jednak czymś ciekawszym a na pewno mocno nie typowym :) A tak mamy trochę miłość z niczego,..
Super była jednak końcówka filmu, szkoda że wątek małej Alby nie był dłuższy, przecież ona zupełnie "ukradła" to zakończenie:) Szkoda ze wątek jej skoków w czasie nie został pociągnięty, Widać było ogromny potencjał tej postaci, która praktycznie od momentu pojawienia się wybija się na pierwszy plan:) Mała Alba przyćmiewa swojego ojca i to ona jest w praktyce jego przewodniczką i mentorką w kwestii skoków w czasie:)
Naprawdę szkoda, mógłby to być genialny film (gdyby oprzeć się na wątku małej Alby i/lub związku małej Claire z dorosłym Henrym.