Zdecydowanie jeśli ktoś bierze się za podróże w czasie, to musi sporo pomyśleć jaka będzie fabuła w filmie. Może być tak, że nie zrozumiałam tego filmu.
Jednak najbardziej denerwująca jest ostatnia scena! Główny bohater przenosi się w przyszłość przeskakując moment swojej śmierci - to jest chore. W takim razie kiedy on umrze? Z tego wynika, że nigdy. A Clare zdradza Henryka z jego młodszą kopią z przeszłości - kolejny idiotyzm.
Henry raz mówi, że nigdy nie wie kiedy i gdzie się przeniesie, a za chwilę okazuje się, że wróci do przeszłości w czwartek, (mówi to Clarze).
Dziwnym zbiegiem okoliczności zwykle przenosi się na tą samą łąkę, ale zdarza się też, że przenosi się w inne miejsca. Dlatego film jest kompletnie poplątany, momentami nudny. Fabuła nie przedstawia nic konkretnego - miłość, problem z podróżami w czasie, życie Henry'ego od lat sześciu do śmierci, a nawet później.
Ja mu daję 5/10, ze względu na Rachel i parę fajnych scen...