Zawiodłam się. Film dla mnie w ogóle niezrozumiały. Brak polotu, nie wciąga, nie interesuje. Sam fakt, że on na końcu ginie jest bezsensowny. Może mam zbyt realne spojrzenie na film, ale przecież w końcu było wiadomo, że zginął od kuli, więc córka z jego przyszłości mogła go ostrzec. A oni w przeszłości, by jakoś powstrzymali ojca Clare, aby nie szedł tego dnia na polowanie. Co innego śmiertelna choroba, tu to byłaby już zabawa w Boga. Ktoś napisał "wyciskacz łez". Ja tam się w ogóle nie wzruszyłam. Płaczę raczej nad zmarnowanym czasem. Dnoo!
Przecież w filmie było jasno powiedziane (chociażby wtedy, gdy Henry rozmawia z ojcem o wypadku, w którym zginęła jego matka), że przeszłości nie da się zmienić w żaden sposób. Na przyszłość radzę dokładniej oglądać filmy, a dopiero potem brać się za komentowanie.