ZAKOCHANE PARY to dzieło o bardzo ostrej, feministycznej wymowie i odważnym, zważywszy na czasy, w jakich film powstał, spojrzeniu na skandynawską obyczajowość. Na pierwszy rzut oka fabuła szwedzkiej reżyserki wygląda, jak kontynuacja U PROGU ŻYCIA Bergmana. Za kamerą ZAKOCHANYCH PAR stanął nawet ulubiony operator mistrza, Sven Nykvist. Na oddziale położniczym spotykają się trzy kobiety, dla których doświadczanie macierzyństwa stanowi pretekst do sentymentalnej podróży w przeszłość. W retrospektywach przyglądamy się ich losom, które w dużej mierze determinuje bunt względem skostniałych zasad, jakimi rządziło się życie wyższych sfer tuż przed I wojną światową. Gdzie ta odwaga Zetterling? Szwedka w całej okazałości portretuje lesbijski związek jednej ze swoich bohaterek (i – szok i niedowierzanie – to właśnie ta para za chwilę doczeka się potomstwa), erotyczne wyzwolenie drugiej (jego skutkiem będzie niechciana ciąża i ślub z przyjacielem-gejem) oraz zgniliznę jedynej, heteroseksualnej relacji w ZAKOCHANYCH PARACH (wiwisekcja smutnego, pełnego pretensji małżeństwa najbiedniejszej z kobiet).