Być może czasy Elżbietańskie to nie mój ulubiony okres w historii, ale nie sądzę, aby to przez to ten film mi się nie spodobał. Długo wzbraniałem się przed jego obejrzeniem, głównie dlatego, że pokonał "Szeregowca Ryana" w Oscarowej kategorii "najlepszy film", co wówczas wydało mi się wielką pomyłką. Dziś już wiem, jakie studio stało za sukcesem tej komedii - Miramax - i wszystko jasne. Tyle tylko że "Szekspir" jest wart góra 3 Oscarów, i to w mniej ważnych kategoriach. Za co Oscar dla Paltrow? Przecież Sandra Bullock zagrała już lepiej w kilku komediach romantycznych, choć może nie rozgrywających się w XVI w. W sumie nie spodziewałem się wiele dobrego (paradoksalnie) i okazało się, że film nie zaskoczył mnie pozytywnie (co zdarza się chyba każdemu) a jedynie utwierdził w przekonaniu, że Oscary zgarniają nie tyle najlepsze produkcje, co najbardziej reklamowane.