W pierwszej częsci Zakonnicy jeszcze można było poczuć jakikolwiek klimat, muzyka była dobra, pomijając głupie miny zakonnicy i to, że wszyscy chodzą oczywiście z lampkami, a za nimi widać cienie jak w każdym horrorze. Akcja jakoś ciekawiej się rozwijała, jak zamknięcie księdza w grobie. Można się postawić na jego miejscu i się przestraszyć. Choć cały film ogólnie też do bani.
Ale w Zakonnicy II to już przeszło wszystko. Jeśli straszy Was bieganie po różnych miejscach i jest ich tak wiele, że już się ziewa, uciekanie przed żółtookim demonem i tuptający czarny diabeł pod postacią kozła to polecam, jednak dla mnie to jest najprostszy sposób na zaniżenie oceny filmu przeze mnie, bo takie potworki są po prostu nudne i śmieszne, a nie straszne. Spałam na tym filmie w kinie prawie.
Dobry horror nie potrzebuje jumpscareów co chwilę i mord z zębami, żeby wystraszyć.
No i nie wspomnę już o tym, że wiara oczywiście zawsze pokona demona i wszyscy będą super szczęśliwi.
Z całego filmu najbardziej podobały mi się nieironicznie napisy końcowe, bo były ładne nagrania w czerni i bieli. Gdyby cała zakonnica była tak nagrana to dostałaby ode mnie co najmniej 7.
A tak to jak dla mnie dno.