Dzieło jest złożone i posiada wiele kondygnacji fabuły tak jak budynek Malestrazzy. Widz wchodzi choć z pewnymi oporami w tajemniczy świat budowli gdzie nic nie jest takie jak się wydaje. Zakończenie jest natomiast niespodziewane i smutne. Muzykę do filmu dobrze dopasowano a aktorsko dzieło się broni, choć z zastrzeżeniami. Niemniej jednak jest tu też kilka objechanych w innych produkcjach "tanich chwytów" twórców filmów grozy. Poza tym raczej Zamurowani nikogo nie przerażą. Bardziej jest to dramatyczna opowieść o zamkniętej w sobie minispołeczności niż dzieło przez które budzilibyśmy się potem w nocy.
Obejrzeć warto ale nie jako horror.
Był takim geniuszem, że w końcówce zaraz po 10 minutowym kazaniu o tym jak śmierć musi być cierpieniem i konieczne jest pogrzebanie żywcem kazał się zabić tuż przed pogrzebaniem w cemencie :)
Ale ostatecznie zdechł zagrzebany żywcem, jeszcze żył jak go beton zalewał , nawet się ułożył jak mumia. Przedtem podźgała go nieco kawałkiem żelastwa żeby mu było weselej :/ ? Dobra jak kto tam lubi. W filmie mówią że był geniuszem więc się tego trzymam ... :)
Czy był frajerem nie wiem ale miał nierówno pod czuprynką w końcu kto normalny chciałby zostać podziurawiony przerdzewiałym drutem i zalany betonem.