Prawdziwe kino bez superbohaterów świetny scenariusz, świetny soundtrack po prostu arcydzieło.
Świetny scenariusz? Hmmm....można polemizować. Generalnie film na delikatny plus. Głównie dlatego, że nie było happy-endu. Taka gorsza wersja "Nietykalnych". Swoją drogą Sam Claflin w tym filmie przypominał mi Christophera Reeve`a, natomiast Stephen Peacocke to normalnie wypisz-wymaluj młodsza wersja Hugh Granta :]