rzewny romansik z tanią poetyką i scenografią rodem z TVN. Zakończeniem bardziej przewidywalnym od słonia, kłopoty przejdą lekko i bezboleśnie. A wszystko to w tonie bezużytecznego gadulstwa. Nie muszę oglądać - wiem, jak będzie.
Dokładnie. Ja też miałam takie przeczucia jak Ty, ale sięgnęłam po książkę, którą właśnie skończyłam i powiem Ci, że trailer trochę sprytnie oszukuje widza ;)
Czyżby? ;) Film może pójść w swoje ślady i naśladować najgorsze cechy melodramatu, czyli wymuszony płacz i słodkie gadki, które są odrealnione ;)
To prawda. Nie widziałam filmu, więc nie mogę przesądzać, ale wolę wierzyć, że to tylko zagrywka, mająca na celu przyciągnięcie jak największej liczby osób do kina, żeby po seansie spora ich część zaczęła się zastanawiać nad tym, co robią w życiu. Wiem, że brzmi to na "odrealnione", jak już zdążyłeś zaznaczyć, ale uwierz mi, że możesz być zaskoczony, jeśli oczywiście nie zmienią zakończenia :)
Nie no, nie będę taki. Winę zrzucę na scenarzystę, którzy zazwyczaj potrafią psuć dobry materiał źródłowy. Gdyby za skrypt odpowiedzialny byłby np. Charlie Kaufmann, to co innego - szedłbym w ciemno, a tak to nie wiadomo czego można się spodziewać (ale raczej obstawiam porażkę artystyczno-rozrywkową).
Spodziewałam się miłej, przyjemnej historyjki miłosnej po obejrzeniu trailera. Przeczytałam książkę i walnęła mnie nieźle. Tam wątek miłosny jest naprawdę dość... ubogi. Zakończenie nie jest tak oczywiste i liczę na to, że film nie zniszczy głównego tematu książki, by przerobić go na półkomedyjkę romantyczną.
No właśnie, a ja na to obstawiam, bo uproszczanie książek stało się modne (wystarczy porównać ,,Marsjanina'' czy ,,Zjawę'' między czytaniem a oglądaniem - zupełnie inna jakość).
Wyjęłaś mi te słowa z ust. Po przeczytaniu byłam naprawdę zszokowana tym, że wątek miłosny nie był do końca taki oczywisty i tak naprawdę pojawiał się dopiero pod koniec książki. Oczywiście nie uważam tego za coś złego, ale zupełnie czego innego spodziewałam się po skróconych opisach.
To, że coś jest melodramatem, nie znaczy, że miłość musi stanowić pierwsze miejsce na wyżynach.
Obejrzałam zwiastun i wydaje mi się, że film będzie dosyć wierny książce. Jeśli tak będzie to mam nadzieję, że zakończenie zostanie takie jakie powinno być i nie wcisną gdzieś cudownego ozdrowienia.
Fakt, niewiele jest w książce momentów w ogóle niepporuszonych w zwiastunie. Książka to wbrew pozorom nie romans.
Są chyba jednak ważniejsze :p
W związku z tym, że zwiastun wygląda bardzo "wiernie" mam wielkie nadzieje odnośnie tego filmu. Chyba nie okaże się jak np. w Miłości bez końca- z książki o depresji, próbie samobójczej i podpaleniu domu zrobili film na Walentynki, a z książki wykorzystali tylko imiona bohaterów :D Jak w tym filmie mi to zrobią to nie ręczę za siebie ;)
Hehe. To tylko zwyczajny film, więc niczego nie oczekuję, jestem nastawiony neutralnie z małymi zastrzeżeniami, ja po prostu przeczuwam, że znów, jak w ,,Wiek Adaline'' dostanę miałki romansik, o którym zapomnę na drugi dzień.
Idź chłopie na film, a nie gdybaj! Film jest na podstawie książki Ahern, która nie słodzi w swych książkach za bardzo. Ja akurat tej książki nie czytałam, ale uważam, że film jest dobry.
ani film ani książka nie są ckliwe. bynajmniej. można wiele powiedzieć o "Me Before You" ale na pewno nie to, że jest to rzewny, tani romansik. a myślałam tak na początku, zanim te dwa lata temu przeczytałam książkę :) ze swojej strony ogromnie polecam i jedno, i drugie. sama już nie wiem co mi się bardziej podobało ;)
Siłą tego filmu jest to, że mimo iż widać w nim pewne stałe motywy gatunku, to nie jest to ani przesłodzony romans, ani przesadnie gorzka opowieść w stylu "Och, jakie życie jest do kitu". Po prostu jest to takie naturalne. Czasem bywają lepsze, a czasem gorsze dni- jak w życiu. I to jest pewną siłą tej opowieści, wie kiedy może sobie pozwolić na odrobinę humoru, a le kiedy trzeba wzruszyć robi to na maxa. Długo szukałem filmu o takiej tematyce. Wszelkie melodramaty jak i zresztą filmy o osobach niepełnosprawnych wydawały mi się takie sztuczne, źle opowiedziane. Tu wszystko było takie naturalne, że mnie to naprawdę poruszyło i płakałem na tym filmie.