Dwie odmienne osobowości
Wymień mi dwa powody dla których warto mi żyć- mówi bohater grany przez Ala Pacino, niewidomy weteran wojenny, do swojego młodego opiekuna, adiutanta. Właśnie o tym jest ten film. O życiu. O wartościach. Martin Brest stawia te pytania mając po swojej stronie dobry scenariusz autorstwa Bo Goldmana i świetnych aktorów, zwłaszcza pana Pacino. Ale i Chris O’ Donnell, pewnie pod wpływem słynnego partnera z planu wspina się na wyżyny swoich umiejętności. Czy to wystarczy, żeby zrobić dobry film?? Jak najbardziej. A żeby zrobić arcydzieło?? Niestety nie
Charlie Simms ( Chris O’ Donnell ) jest młodym stypendystą w szanowanej szkole. Pochodzi z biednej rodziny, jego ojciec odszedł, gdy Charlie był jeszcze młody, a mama z jego ojczymem prowadzą mały sklepik w innym stanie. Pewnego razu razem z bogatym kolegą Georgem widzi jak ich koledzy robią coś przy słupie. Następnego dnia dowiadują się, że szykowali kawał na dyrektorze ich szkoły. Niestety pewna staruszka widziała, że Charles i George widzieli sprawców tego kawału. Charlie ma dylemat, czy donieść i uratować własną skórę, czy tego nie zrobić i podnieść konsekwencję. Decyzję dyrektor ma podjąć w poniedziałek przy całej szkole. Tymczasem Charlie, aby mieć na bilet do domu podejmuje się pracy. Ma opiekować się niewidomym weteranem wojennym Frankiem Sladem ( Al. Pacino )
Scenariusz tego filmu, oprócz ostatnich 30 minut to naprawdę kawał dobrej roboty. Niestety reżyserem został Martin Brest, który ( jak to będzie widać z późniejszego Joe Blacka ) robi filmy lekkie, boi się zaryzykować i zrobić coś mocnego, kontrowersyjnego. A z początku miałem nadzieję, że będzie inaczej. Frank jest zgorzkniały, można nawet powiedzieć, że chamski. Jak tylko jego rodzina wyjeżdża to zmusza Charliego, żeby ten z nim pojechał do Nowego Yorku w którym ma do zrealizowania pewien plan. Z początku młody adiutant wszystko co robi, robi pod przymusem Franka. Ale gdy przychodzi do końca planu, w którym to Frank strzela sobie w łeb, Charlie stara się pokazać mu, że ma powody, aby żyć…
Martin Brest to dobry reżyser. Potrafi zrobić dobry, ciepły film, co udowodnił przy np. Joe Blacku. W tamtym filmie taki klimat pasował tu niestety nie. To powinien być mocny, wstrząsający dramat, a bohater grany przez Ala Pacino nie powinien przechodzić wewnętrznej przemiany. Początek jest genialny. Przemowy Franka Slada są ostre i pikantne. Jego stosunek do świata jest taki jaki świat wydaje mu się być. Brudny, splamiony. Nie widzi dla siebie w nim miejsca. Gdyby reżyserem był np. Tommy Lee Jones, lub David Fincher to by mogło być dużo lepiej. Przede wszystkim może zmieniliby scenariusz, który jak mówiłem w drugiej części filmu jest słaby. No i by zmieniła się reżyseria. Może z Fischerem to przesadziłem ( nie wiadomo w jaki sposób robi takie filmy ), ale Jones by potrafił stworzyć surowy obraz, nie poszedłby w stronę komercji
Na osobny akapit zasługuje gra Ala Pacino. Widziałem wiele filmów z jego udziałem, stworzył wiele bardzo dobrych ról, ale chyba jeszcze nie miał takiego wyzwania aktorskiego jak w tym filmie. Realistycznie zagrać niewidomego to naprawdę wielka rzecz. Tu było jeszcze trudniej, ponieważ ten niewidomy ma naprawdę ciężki charakter ( co jednak w przypadku ról pana Pacino jest na porządku dziennym ). Aktor poradził sobie doskonale. Duża w tym zasługa mimiki twarzy. Pacino użył wielu środków, starał się nie powtarzać, choć oczywiście widać tu techniki, gesty wykorzystane przez niego wcześniej, ale to niemożliwe, aby było inaczej. Zdecydowanie zasłużył na tego Oscara. Chris O’ Donnell również zagrał dobrze, choć przy szarżującym Alu miał mało do powiedzenia. Tym bardziej, że jego bohater jest delikatnie mówiąc trochę ofermą. Ale zagrał poprawnie
Warto ten film obejrzeć. Zawiera wszystko co dobry film powinien mieć. Doskonałą grę aktorską, dobrą muzykę, ciekawy i co najważniejsze oryginalny scenariusz. Szkoda tylko, że niewykorzystany i w drugiej części filmu niepotrzebnie kończy się mocny film, a powstaje typowy dla USA moralizujący obraz. Ale na 8 na 10 zasługuje, głównie dzięki genialnemu aktorstwu Ala Pacino