Dawno nie widziałem tak dobrego filmu: prostego, szcerego, przepełnionego magią. Poszczególne sceny urzekają, gra aktorska (Oskar dla Pacino zasłużony!) wprowadza w stan błogiego zadowolenia, fabuła, mimo iż nieco zbyt pompatyczna w końcówce i wyidealizowana, naprawdę piękna. Nie można się łudzić- takie sytuacje nie zdarzają się naprawdę, a jeśli już, to niesamowicie żadko. Ale czy nie po to jest film, aby ukazać nam życie takim, jakim chcielibyśmy, żeby byo? By na chwilę oderwać nas od szarości otaczającej nas rzeczywistości? Mi właśnie taka rola kina odpowiada;) Dla mnie zdecydowanie 10/10.
P.S. Zapomnieć nie można o świetnej muzyce, po prostu genialnej scenie tanga (ładniejszego tańca w życiu nie widziałem i chyba nie zobaczę;) ) i O'donel'u, który zawsze, gdy tylko pojawił sie na horyznocie przyprawiał mnie o szczękościsk, a w "Zapachu kobiety" naprawdę przypadł mi do gustu;)