...że nie wyreżyserował go europejski reżyser. Widać to na przykładzie choćby "American beauty", gdzie "europejskie" oko zrobiło film jak dla mnie mądrzejszy i przede wszystkim ze "złym" zakończeniem. To nadaje opowieści wiarygodności i tym bardziej prowokuje do zadumy i zastanowienia nad opowiedzianą historią i jej morałem. U amerykanów niestety prawie zawsze musi być "happy end", żeby widz wyszedł z kina z bananem na ustach. Ja z bananem na ustach wychodzę gdy jest "sad end". Bo dzięki temu staję się mądrzejszy. Dużo mądrzejszy... W "Zapachu kobiety" zakończenie jest tak "tanie", że wręcz nie przystoi filmowi, któremu - gdyby nie ono - dałbym 9/10, może nawet zastanowiłbym się nad 10/10. A tak jest 8/10 i to też trochę naciągane ze względu na Ala...
Reasumując: dobre kino, momentami nawet bardzo dobre (scena z tangiem - mistrzostwo !!), ale mógł być lepszy. I w zasadzie powinien... Nie znoszę takiego niedosytu, który pozostawia u mnie "Zapach kobiety".
Pozdrawiam