Ja też uważam, że to świetny film i ani trochę nie był lakoniczny :) Ma piękną puentę i do tego rewelacyjnie oddaje hołd dla piękna (zewnętrznego i wewnętrznego) kobiety. Jednak widzę tu parę niedociągnięć. W scenie, gdy Frank i Charlie opuszczają dom jego brata, Charlie łapie go za ramię, a przecież on tego na samym początku nie znosił. Wątpię, by po tak krótkim czasie skrócili wobec siebie dystans. Kolejna scena: Frank ma zamiar zatańczyć z Donną tango (zaraz po tym jak się poznali), Charlie przed ich wejściem na parkiet tłumaczy, co gdzie jest - "Parkiet ma jakieś 20 na 30 stóp, jest pan na dłuższym boku, stoły są na zewnątrz". Po czym dodaje: "orkiestra jest tam" - wskazując jedynie ręką... Dla niewidomego powinna nie być to zbyt jasna informacja ;)
Jednak faktem jest, że film trzeba obejrzeć, Al zagrał brawurowo, rola Charliego też była niczego sobie. Podobał mi się w scenie, gdy Frank chciał do niego strzelać, zagrał naprawdę dobrze.
Do tego przeplatające się ukazywanie ważnych wartości życiowych - film na dobrym poziomie, polecam!