niestety oprócz jego roli w filmie nie ma nic nadzwyczajnego, reżyseria taka sobie, fabuła prosta i dość przewidywalna, innych ciekawych postaci niema, cały ten film to Pacino i jego wspaniała kreacja aktorska
wiem tylko, że bohater O'Donella był nudny jak flaki z olejem. Nie przepadam za Pacino ( a nawet nie lubięgo, za co pewnie jeszcze wiele razy usłyszę "Jak możesz?!" itp.), ale całkiem dobrze wykreował tą postać, chociaż zawsze może być lepiej. Scena przemówienia faktycznie genialna, chociaż nie musieli ciągle pokazywać tych winowajców. Mimo wszystkich "przeciw" i monotonności momentami, film w jakiś sposób przyciąga i zaciekawia.
Pacino zagrał wysmienicie, ale akurat scena przemówienia według mnie jest kiepska. Przemówienie jest pompatyczne, nienaturalne i jakies takie bardzo nierealistyczne. W jedym z tematów juz napisałem, ze oceniam film na 7. Gdyby nie ostatnie sceny moze dalbym 8.
Mam to samo wrażenie, film byłby świetny, gdyby nie ta scena. Przemówienie pełne patosu wszystko popsuło. Wystarczyłyby dosłownie 2-3 zdania. Szkoda.