Oczekiwania względem tej bajki miałem spore (zważywszy na zwiastun i jej ocenę na fw). Spodziewałem się humoru na poziomie pierwszej części Shreka, wątku romantycznego w stylu "Sindbad: Legenda siedmiu mórz" oraz rozbudowanej fabuły. A tu się okazało że fabułę bajki można opowiedzieć w dosłownie kilku zdaniach, humoru może nie jest mało ale jego poziom nie zachwyca-może to moja wina (starzeje się:P). Wątek miłosny również nie wzbudził mojego zachwytu-może poza zakończeniem gdzie nawet łezka się w oku zakręciła:P. I nie wiem jak innych-ale najbardziej drażniącą mnie ostatnio rzeczą w takich animacjach są wcinki śpiewane co powodują że bajkę ogląda się jak musical. W tej animacji jest tego dużo-zdecydowanie za dużo- powodowało to że co scenę modliłem się tylko by bohaterowie nie zaczeli znowu śpiewać (choć nie było to tak tragiczne jak w przypadku "Księżniczka i Żaba"- w tej bajce od śpiewu robiło się aż niedobrze).
Na pochwałę zasługuje poziom animacji i temat - który jak by nie patrzeć - jest świeży (żadna kontynuacja).
Moja ocena to 6 (choć nie wiem czy nie za wysoko) - można obejrzeć ale osobiście raczej do tej bajki nie wrócę
Fakt...do kina poszedłem nie do końca przygotowany (nie wyłapałem tego szczegółu w opisie).
Powiedz szczerze :) Ile animacji musicalowych oglądałeś? :), bo akurat "Zaplątani" to tego śpiewania tam za dużo nie mają. Do takich mocnych musicali to bym zaliczał bardzo rozśpiewane klasyki Disneya z lat 90-tych. Tam, do dopiero nie mogli się powstrzymać.
"Zaplątani" to zaledwie kilka piosenek - jak na cały film to nie jest tego dużo. Taki wyważony musical. Humor na poziomie pierwszej części Shreka? Niestety, ale wielu cwaniaków próbowało badać terytoria tego poziomu i musieli przyznać, że król jest tylko jeden humor w Shreku miał dla mnie to do siebie, że można go było doskonale wykorzystać w baśniowej konwencji. Tutaj jako takiego wyjścia nie ma. W innych fabułach wszystko wysiadało. Humor stawał się tandetny, zamiast trafiony. Wielu chciało być oryginalnymi i tworzyli w większej mierze gnioty. Nie wymienię, już którzy dokładnie, ale naprawdę coraz więcej było popłyczyn po "Shreku" niż dobrych kontynuatorów "Shreka". Chwała Bogu, że nikt nie odważył się na humor shrekowski, bo by zwyczajnie nie wyszło. Tutaj nie da się wyśmiać i wywrócić konwencji. Scenografia "Roszpunki" jest baśniowo disnejowska i klasycznie disnejowska. Nie ma może w tym oryginalności, ale zachowano swój styl.
Aj, zapomniałem. Akurat tak przeglądając szufladki wspomnień dochodzę do wniosku, że "Zakochani" to taki pierwszy musical z wykorzystaniem animacji komputerowej na dużym ekranie od wielu lat. Jeśli się dobrze przyjrzeć zdarzały się musicale robione tą techniką, ale nie miały za wysokiego budżetu, a piosenki miały raczej tylko i wyłącznie satyryczny przekaz :).
Autentycznie nie potrafię powiedzieć ile oglądałem animowanych muskali. Bo szczerze - nigdy nie zastanawiałem się (oglądając bajkę) jakiego jest gatunku. Jeśli chodzi o moje porównanie ze Shrekiem, w żaden sposób nie spodziewałem się jego naśladownictwa. Każdy film czy animacja powinny mieć własną specyfikę w tym i własny humor. Moje rozczarowanie tą bajką w dużej mierze można obarczyć zwiastunem z którego wynika że będziemy mieli do czynienia z bajką o żwawej akcji z dużą ilością zabawnego humoru z udziałem śmiesznych zwierzaków (które w samej bajce-moim zdaniem- zostały za bardzo zsunięte na drugi plan) - taka animowana komedia przygodowa. Niestety komedii a tym bardziej przygody w tej bajce jak na mój gust było zdecydowanie za mało by obietnice "zwiastunowe" uznać za spełnione.
No to ja tez się robię stary bo mnie się kompletnie nie podobało... A kameleon, ani Max nie zrobili na mnie żadnego wrażenia. Żadna piosenka nie była piękna, ani nawet w połowie tak wpadająca w ucho jak te wszystkie z I i II części Króla Lwa. Jak poprzednik modliłem się, aby znowu nie zaczęli śpiewać. Nie wspomnę o porażce finałowej piosenki, którą wykonuje J. Kamińska w polskiej wersji językowej. Scenografia piękna, ale projekty postaci... Jak dla mnie zbyt komercyjne i nierealistyczne.
A mnie się piosenki z tego filmu bardzo podobały. Nie było ich znowu tak wiele, może z 5 w całym filmie. Ładnie wkomponowały się w fabułę i były pięknie zaśpiewane. Zbójecka przyśpiewka "Marzenie mam" była zabawna i świetnie zrealizowana, przywodziła na myśl piosenkę Gastona z "Pięknej i Bestii", zaś scena z lampionami, to jedna z najbardziej magicznych scen w historii Disnaya. Jestem pewien, że będzie tkwiła mi w pamięci, podobnie jak moment ze spaghetti z "Zakochanego kundla", jak latający Dumbo czy co druga scena z "Króla Lwa".
Bardzo podobali mi się w tym filmie bohaterowie. Zwierzęce postaci były przekomiczne, ich mimika i gestykulacja nieraz rozbawiły mnie na całego. Nie gorzej było z głównymi bohaterami. Nie wiem czy się ze mną zgodzicie, ale moim zdaniem Roszpunka to najpiękniejsza księżniczka jaką widziałem u Disneya. I niby co to znaczy, że postaci były "nierealistyczne"? Od kiedy to postaci w bajkach mają być realistyczne? Ja przynajmniej niewiele takich przykładów znam.