Zaplątani to pierwszy film w którym tak doskonale widać, choć nie każdy zauważa, problem z życia codziennego,który istniał już od momentu narodzin pierwszego dziecka, a mianowicie nadopiekuńczość matek.
Może niektórzy nie uważają Gotel/Gertrudy za prawdziwą matke, jednak jak wiadomo, matką czy ojcem nie jest ten który wyłącznie nas "stworzył", tylko ten który nas wychował. Fakt, biologiczni rodzice Roszpunki to król i królowa, pewnie świetni byliby z nich rodzice, jednak Gotel również nie jest złą matką. Oczywiście Disney musiał pokazać że jest ona złą osobą, której zależy tylko i wyłącznie na sobie a co za tym idzie na szczególnych właściwościach włosów Roszpunki, egoistka i materialistka w jednym. W bajkach wszystko musi być bardziej czarne i białe niż po prostu szare jako to w prawdziwym życiu bywa. Jednak, gdyby spojrzeć na tą sytuację jak na codzienne życie, to kto nie spotkał się z matką która nie chce wypuścić dziecka samego z domu, nawet w momencie osiągnięcia przez niego pełnoletności? Można oczywiście stwierdzić że to okropne matki, i na tym skończyć, jednak ja podjęłam się krótkiej refleksji. Gotel wbrew wszelkim pozorom zależy na Roszpunce, jak każdej matce zależy na własnym dziecku. Należy w tym momencie wyłączyć myślenie o włosach Roszpunki, ponieważ wtedy nic nie zobaczymy, a Disney będzie nas wodził za nos ile zechce.
Dlaczego właściwie matki tak chcą chronić swoje dzieci? Robią to nie tylko dla ich dobra, ale również swojego. Matki jedynaków, często umiejscowioną warunek własnego szczęścia na podstawie swoich dzieci, jeżeli danemu dziecko coś by się stało, to one nigdy nie zaznały by szczęścia (mówię tu oczywiście z uwagi na ich myślenie, bo możliwość bycia szczęśliwym jest zawsze bez względu na warunki). Można wiec zauważyć że i Gotel i zwykła nadopiekuncza matka są takimi samymi egoistkami, co wcale nie znaczy że są złymi matkami. Chcą by ich dzieci były szczęśliwe, jednak nie zapomnianą o sobie, więc w ich poczynaniach nie zawsze kierują się rozsądkiem i chłodnym myśleniem. Robią to co według nich jest dobre dla dziecka, nie zawsze jednak widzą że to najgorsze co mogą tym dzieciom robić.
Roszpunka jest dobrą córką, co do tego nie ma wątpliwości. Mimo iż nie zgadza się z decyzją matki, kocha ją, i również chce aby była szczęśliwa. Na jej nieszczęście jednak dostała rykoszetem od matczynej miłości. Gdyby znaleźć przełożenie w prawdziwym życiu, matka/Gotel na pewno zabronilaby córce/Roszpunce spotykania się Flynem, bo to oczywiście nie jest partia która mogłaby zapewnić jej pewny byt, a to że akurat byłaby w nim zakochana, jest najmniej istotnym szczegółem. Nie chciałaby aby córka wychodziła z domu na spotkania z nieznanym towarzystwem, bo to mogłoby sprowadzić ją na złą drogę. Gotel i tak ma silne nerwy ponieważ pozwala córce na wędrówkę, bacznie pilnując by nic jej się nie stało. Robi to w pokrętny i bardzo radykalny sposób, ale dba o nią (nie myślcie o włosach
A gdzie jest ta granica pomiędzy opieką właściwą, a nadmierną? Przecież w dużej mierze ma ona uwarunkowania kulturowe, religijne, lub wynikające z miejsca zamieszkania. W świecie islamu, do wyjścia za mąż, kobieta poza domem będzie musiała poruszać się z ojcem, lub bratem. Na Alasce też nie będzie chodzić sama z powodu niedźwiedzi.
Gotel porwała dziecko z niskich pobudek. Nawet jeżeli traktowała Roszpunkę jak córkę, to i tak czerpała z tego korzyści. Łatwiej było jej panować nad porwaną, gdy stworzyła więź emocjonalną - syndrom sztokholmski. Bycie "dobrą matką" stanowiło element gry.