Dla mnie przekaz filmu jest całkiem czytelny i zdecydowanie jednak antyreligijny. Być może chodzi o udzielenie odpowiedzi na pytanie, kto tak naprawdę jest odpowiedzialny za powstanie życia na Ziemi - być może wysoko rozwinięta pozaziemska cywilizacja, którą nazywamy Bogiem. Świadczy o tym (tak bardzo tu wyśmiewana) końcowa scena, która jest aż nadto czytelną prezentacją biblijnego raju, z drzewem poznania dobra i zła (które jest symbolem raju) - tyle, że to już nowy raj, nowy świat i nowy początek. Jasno też zostało powiedziane, że Adam i Ewa nie byli jedynymi - ze starej Ziemi odlatuje wiele statków z "wybrańcami". Można się oczywiście spierać, czy doszukiwanie się czegokolwiek w tego rodzaju hollywoodzkiej produkcji jest uzasadnione, czy nie. Jednak wg mnie...
Film ma zdecydowanie podwójne dno, a podjęcie po raz kolejny (coraz bardziej popularnego, pomimo powszechnego obśmiania) tematu ingerencji pozaziemskiej być może nie jest do końca bezcelowe. Jeśli miałbym zupełnie popłynąć anonimowo w interpretacji - taka katastrofa, jak pokazana na filmie, jest możliwa w rzeczywistości - możliwe jest uderzenie asteroidu w Ziemię, przebiegunowanie pola magnetycznego i jeszcze kilka innych spraw o druzgocącym wpływie na życie na Ziemi, a wobec których my, jako cywilizacja, pozostajemy bezradni i bezbronni.
Temat UFO jest powszechnie wyśmiewany i nikt z tak zwanego "głównego streamu" nie traktuje go poważnie - bo albo poddał się bezmyślnie wpływowi stereotypu kreowanego przez media (tworzonego z JAKIEGOŚ być może powodu - tu już kwestia indywidualnego podejścia do tak zwanych teorii spiskowych), lub z powodu tego samego stereotypu boi się odzywać, żeby nie zostać uznanym za dziwaka. Temat UFO jest wyśmiewany i dyskredytowany, ale gdyby jednak przez chwilę bez uprzedzeń założyć, że być może ICH obecność tu i teraz jest faktem ("ich" w sensie istot, które stworzyły i doglądają życia na Ziemi), to pytanie o to dlaczego ukrywa się i dyskredytuje ich obecność nabiera pewnego niepokojącego sensu. Film daje być może jedną z wielu odpowiedzi na to pytanie: ogłoszenie w mediach, że za jakiś czas ma się wydarzyć coś na miarę armagedonu wywołałoby powszechną panikę i zamieszki (scena w której Cage jedzie przez miasto do ojca). Ewakuacja wszystkich mieszkańców planety nie byłaby pewnie logistycznie ani możliwa, ani tym bardziej uzasadniona - stąd pojawiają się "wybrani", którzy staną się ziarnem, do nowego zasiewu, ale już w innym świecie (tu też nawiązanie do Arki Neogo).
Na pewno każdy z Was już słyszał o przepowiedniach wydarzeń mających mieć miejsce w 2012 roku - można się spierać na ile to jest kolejna z setek nie sprawdzających się przepowiedni o końcu świata, a na ile może jednak coś więcej. Myślę, że film zabiera głos w tej dyskusji i próbuje z nim dotrzeć do masowego odbiorcy swoją hollywoodzką formą - z fabułą i efektami specjalnymi, typowo amerykańską sceną pożegnania Cage'a z synem, etc. Jednak jak widać, jest to trudne zadanie, bo większość komentujących uznaje główne przesłanie filmu za jego zepsucie i zbędny kiczowaty dodatek. Być może tak jest, ale co jeśli film jest jednak czymś więcej, kolejnym głosem w coraz głośniejszej dyskusji, jakąś formą dotarcia do podświadomości ludzi z pewnymi informacjami? Pewnie mnie poniosło w interpretacji, ale co jeśli jednak sprawa nie jest do końca jednoznaczna?
Co do Cage'a - nie przepadam za tym aktorem, ale tutaj szczególnie mi nie przeszkadzał. Nawet jakoś pasuje do tej roli.
Bardzo ciekawa interpretacja, i nie ukrywam że też bardzo bliska mojej własnej. Też odbieram ten film jako pewien głos w dyskusji, bardziej uporządkowany i mający coś na rzeczy..
Co do tej końcowej sceny kiedy Cage przejeżdża przez miasto to niesamowicie realistycznie pokryło się to z moimi wcześniejszymi "wizualizacjami" w temacie jak by wyglądał świat na kilkadziesiąt minut przed prawdziwym końcem. Wielokrotnie się nad tym zastanawiałem i to co ujrzałem w filmie było przerażająco bliskie moim najgorszym wyobrażeniom. Hehe tak już dodając frywolnie jedną myśl to widziałbym to tak iż po prostu na parę godzin przed, dadzą nam (w sensie np w wodzie z kranu) jakiegoś głupiego jasia, i jedyne co będziemy robić to cieszyć się z tych kolorowych zorzy na niebie..
Co do komentarza nt "kto stworzył obcych" to odpowiedź na pewno nie jest prosta. Można tu na przykład powiedzieć, że oni zostali "wychowani/ocaleni" przez jeszcze innych. Ktoś jednak musiał być pierwszy.. empirycznie rzecz biorąc na skutek długich reakcji, ewolucji tworzyły się co raz to bardziej złożone związki chemiczne, potem jakieś pierwsze komórki, pierwsze kręgowce, formy rozumne itd..
Jeżeli już wchodzimy w te tematy to muszę powiedzieć, że nigdy mnie nie przekonywał obraz Boga jako nieśmiertelnego bytu, który w parę dni stworzył świat. To co Kafek fajnie, dość krótko :) - streścił bardzo ciekawie pokazuje nam jedną z "alternatyw"..
No nawet pozadne interpretacje nam tu przectawiliscie.Co do sceny w ktorej Cage jedzie przez miasto do ojca, to była poprostu świetna,bardzo dobze przectawione pare minut przed końcem świata(no i jeszcze ten Beethoven).
Co do pozegnania Cage i syna to niewiem czemu się czepiacie,co miał się nie pozegnac? :P A co do kosmitów,to uwazam ze były to anioły które zabrały ich do raju,by stworzyli nową,lepszą cywilizacje.I niewiem co sie wiekszosci tak niepodoba ta scena,dla mnie jest bardzo dobra i pomysłowa.No i swietna muzyka która dodaje klimatu.
ciekawa interpretacja...
czy sa jakies szczegoły co sie ma wydarzyc w 2012 ?
a nawet jesli posługujac sie twoja interpretacja to co mozemy zrobic?
co mogli by zrobic ludzie w tym filmie gdyby uwierzyli?
i tak jestesmy kontrolowani i manipulowani... wystarczy obejrzec ZEITGEIST i inne tego typu filmy...
pytanie co robic? i do czego to wszystko zmierza ?
Na forum "Zeitgeistu" jest parę tematów dość przekonująco obalających teorie z tego filmu.
Prawda jest taka, że możemy jedynie się pogodzić z bliskimi i tyle. Nie szukaj przyczyny, nie szukaj wyjścia, w obliczu tragedii poddaj się chwili. :)
Co do samej interpretacji:
Ja raczej wątpię, aby ten film zabierał głos w sprawie. Jest to moim zdaniem produkcja, która po prostu ma być, zarobić i która przy okazji przyzwyczai ludzi do teorii obcej ingerencji. Ja raczej wierzę w koniec świata, a dzięki lekturze książki van Helsinga (też niezła manipulacja - wszystkie teorie tam przedstawione są podparte jedynie dowodami w stylu "sam je widziałem", "a czy nie zdażyło wam się..." lub zdjęciami, które w innych publikacjach są podpisywane inaczej) mam wrażenie że filmowcy chcą nas na ten koniec świata przygotować. Im więcej razy go zobaczymy na ekranie, tym mniej będzie nam się wydawał straszny. :)