Całkiem miłe zaskoczenie. Dziwi mnie nieco niska ocena na FilmWebie (ale to już świadczy o ludziach). Nie wiem co im przeszkadza w tym filmie. Obraz twórcy "Ja, Robot" jest nastawiony nie na efekty specjalne i wielką rozpierduchę, tylko na psychologiczne aspekty. Widz ogladając ten film poprosyu myśli o realnym zagrożeniu i realności rzeczywistych wydarzeń (nie chodzi mi tu bynajmniej o wątek kosmitów). Atmosfera apokalipsy jest skromna, ale świetnie budowana, przez co klimat filmu wzrasta. Spodziewałem się po zwiastunie, że Cage zagra kolejnego bohatera, który zacznie ratować świat po otrzymaniu rzędu cyferek, które przepowiadają ludzkie katastrofy. Na szczęście z biegeim czasu film zmienia swój ton na można by tak rzec bardziej filozoficzny. W końcu także nasza piękna planetka, różowymi duszyczkami przebywającymi na niej zostaje rozwalona. Nie mamy tu zatem Willa Smitha, Bruce'a Willisa albo Toma Criuse'a, którzy zbawiali by świat. Happy end jest połowiczny, a Apokalipsa się dopełnia, i nam widzom, pozostaje strach i wątłe mysli na temat naszego końca. Zauważyłem, że ludzie na forum czepiają się kosmitów, jako alegorii Boga, którzy tworzą akrę dla wybrańców, aby stworzyli nowy świat. No ćóż trchoę to głupie. Niedawno obejrzałem film "Otchłań" Camerona, i tam kosmici także bawili się w Boga i dzięki poświęcieniu bohatera postanowili nam odpuścić. Tam nikogo to nie drażniło, a tutaj boli to prawie wszystkich. Proyas (czy też scenarzyści) mieli dobry pomysł na przedstawienie biblijnych wydarzeń w bardziej realnym świecie, i za to należą im się brawa, bo obraz jest na sój sposób pouczający, smutny i urzekający. W mojej pamięci zostanie na długi czas.
8/10