Już miałem dość tych dzielnych hamerykanów w ich wspaniałych rakietach, ratujących tą resztę zacofanego świata (no może czasem z pomocą ruskich), z nawet najśmiercionośniejszego zagrożenia. Kosmiczni rozbójnicy ze statkiem wielkości połowy księżyca ??? Co to dla niech. Asteroida wielkości Brytani ??? No problem. Zanik pola elektromagnetycznego ziemi ??? Bułeczka z masełeczkiem. Nawet w nadchodzącym 2012, daję głowę że się uratują. A tu co ??? Niespodzianka, wielkie grillowanie. Prawdę powiedziawszy, jeszcze na 20-30 min. przed końcem miałem stracha, że wszyscy będą hapi, ale na szczęście Pearson mi tego oszczędził. Nie to żebym miał coś przeciwko happy endom, ale jak się je widzi praktycznie w każdym filmie, to człowiek w końcu chcę kiedyś zobaczyć jak ziemia płonie.
Ode mnie 8/10 za tą końcówkę :)