i co tu jest niezrozumiale w tym filmie? :)
najpierw pojawiają się kosmici/anioły/posłańcy, pojawiają się i obserwują nie swój świat. znają przyszłość, są życzliwi, dlatego nawiązują porozumienie z osobą, która potrafi ich zrozumieć. ogłaszają jej przepowiednie. tak pojawia się prorok. przepowiednia ląduje w kapsule (pomysł naszego proroka), z bardzo określonym czasowo mesydżem do tych co mają pojawić się w odpowiednim czasie. po tym zdarzeniu prorok żyje jeszcze koło dwudziestu lat, co możemy wywnioskować z wieku córki. nieustannie powtarza swoje proroctwa, ale uznana jest za świra. tak pojawia się kasandra. mijają lata, ludzkość żyje po swojemu, bo czemu by i nie :) ale oto katastrofa słoneczna się zbliża, trzeba więc wybrańców do ocalenia z tej sodomy i gomory. mamy leta i jego żonę; tym razem w słup soli przemienia się matka dziewczynki. mamy nieuchronność apokalipsy i zagłady całej ludzkości, ale oto cisi obserwatorzy z góry ponownie nawiązują kontakt, przygotowują swoich wybrańców do dalszej podróży. mamy noego z króliczkami, mamy nową ziemię i ocalenie. a na koniec nasz adam i ewa biegną do... jabłonki? :)
na ziemi tymczasem trwa apokalipsa, i jak to w kryzysowym momencie każdy zajmuje się swoim biznesem - jedni kradną i się biją, inni próbują przetrwać za wszelką cenę, a są tacy (pastor, wiadomo), którzy pogodzeni czekają na dopełnienie losu i tacy, jak niewierny tomasz, którzy zobaczyli na własne oczy i zrozumieli; ci wiedzą, że pora na wybaczenie, pogodzenie, na okazanie - co tak wszystkich w tym kraju szalenie drażni - uczuć. you&me together forever - spotkamy się w niebie, albo w kolejnym wcieleniu :)
ps. zawsze mnie zastanawia, czemu na forach publicznych ludzie tak lubią taplać się w niskich emocjach, wyzywaniu się, emocjonowaniu i przeklinaniu? jakaś zagadka ponadczasowa? :)
drażni to, że te "anioły, kasandra, leto(e!??), noe, adam i ewa" to pomieszanie z poplątaniem w dodatku bez ostrzeżenia. Jak zobaczyłam statek kosmiczny to się poczułam zrobiona w konia. W "Dzień w którym ..." przynajmniej ostrzegano, że to o kosmitach i wszelkie chwyty dozwolone, ale żeby się z horrothrillera nagle E.T. się zrobił - farsa po prostu.
Witam. Fajne to porównanie do Arki Noego, tego nie wziąłem pod uwagę. Wizja apokalipsy, biblistą nie jestem, ale uważam że film bezpośrednio sie odnosi do Apokalipsy Św. Jana. Oszywiście ilu oglądaczy, tyle interpretacji, tak samo jak z interpretacją Pisma Świętego - reżyser też mógł wybrać sobie pewne wątki które chciał zamieścić w filmie, w końcu to wolna amerykanka...
Idąc tym tropem, jedna z ostatnich scen kiedy ci trzej aniołowie stoją w rzędzie i jest między nimi miejsce na tego czwartego, który je zajmuje - w tym momencie jakoś bezpośrednio skojarzyłem ich z 4 Jeźdźcami Apokalipsy. Przewijają się przez cały film, ukazują wizje zagłady (Harmagedonu) we snach. Mogą to też być Archaniołowie. Idąc od końca filmu (wg Apokalipsy Św. Jana) - apokalipsa mówi o Księdze Żywota, w której byli zapisani wybrani, wybrani którzy mieli stworzyć Nowe Jeruzalem. Pozostali mają zostać wrzuceni do "morza siarki i ognia". Chyba jasne - Abby i Celeb są jednymi z tych wybranych, "statek kosmiczny" to Arka Przymierza, która ich zabiera, na biało ubrane dzieci biegnące po zielonej trawie oznaczają czystość i budowę Nowego Jeruzalem - mamy także Drzewo Życia. Wcześniejsza scena jak Cage dzwoni do ojca - bezpośrednio mówi, że zna proroctwa! Możliwe odniesienie - poprzez kartkę z datami poznał (był naocznym świadkiem 2, właściwie 3 jeśli doliczyć śmierć Diany) wizje i kataklizmy które zostały zapowiedziane. Czyżby Cage miał być tutaj tym Świętym Janem (Janowi ukazywały się wszystkie zapowiedziane kataklizmy, tutaj mamy ukazanie ich w postaci artykułów i faktów z internetu)? Wreszcie sama kartka - zapowiedź kataklizmów (znowu Apokalipsa Św. Jana). I teraz najfajniejsze ostatnia i pierwsza sekwencja filmu - pierwsza, mamy ukazanie wybrzeża z kosmosu, obraz nam się przybliża, widzimy nocne, rozświetlone światłami miasto, coraz bliżej i bliżej. Ostatnia sekwencja - to samo wybrzeże w morzu ognia, ujęcia się oddalają w stronę kosmosu; sam Harmagedon to miejsce walki Chrystusa i Szatana, który zostaje wrzucony w morze ognia (czyżby to wybrzeże Nowego Jorku mogło to symbolizować?? Jeśli tak, to odważne przedstawienie tego faktu w filmie...).
Tyle po pierwszym obejrzeniu, takich symboli w tym filmie jest pewnie więcej, ale nie chwyciłem wszystkiego, nie mniej wciska w fotel i uważam, że nie jest to kolejny efekciarski film, szkoda, że co niektórzy dopatrzyli się tylko sceny katastrofy samolotu i pociągu. Nie pamiętam ilu zginęło w katastrofie pociągu, ale w samolocie 81. Może jakiś związek z Psalmem 81 - ..." 8 W ucisku wołałeś, a Ja cię ratowałem, odpowiedziałem ci z grzmiącej chmury, doświadczyłem cię przy wodach Meriba ...". Może to mieć jakiś związek z numerologią Biblii, może reżyser być bardziej ambitny niż mi się wydaje, a może ja za bardzo liczę na tą ambicję.