co jak co, ale właśnie końcówka była tym, czego nigdy, przenigdy nie zapomnę... Końcówka jest cudowna, magiczna, hipnotyczna, mistyczna...Po wyjściu z kina kilka dni chodziłam jak w transie, przy okazji podczytując o końcu świata. I przez całe miesiące przypominając sobie ją czułam coś niesamowitego...Jeden z naprawdę nielicznych filmów, które potrafią wprowadzić w jakiś taki specyficzny stan...odmiennej świadomości.Ktoś jescze to poczuł?
A potem (tzn kilka miesięcy później) obejrzałam 2012 i czar prysł. Spodziewałam się chyba jakiejś kontynuacji a była kupa gruzu i rozczarowanie.
Podobało mi się zakończenie Mam na myśli motyw drzewa Edenu. Kosmici to dla
mnie za wiele, ale film jest świetny ;)
Hmmm coś w tym było, jak zobaczyłem tą falującą polankę to miałem jakieś dziwne deja vu. Ale pewnie po prostu widziałem to na jakiejś reklamie czy coś.