Film jest niezwykly, to czuc w kazdej scenie. Dla wspolczesnego widza jednak sceny beda sie dluzyc, szybko sie znudzi, dzis juz sie tak filmow nie kreci. Problem jest z interpretacja, oczywiscie nie jest to nic nowego bo Antonioni celowo nakrecil tak film zeby zostawic troche miejsca na swobodna analize. Jednak bez wyraznego zdania, oceny i wlasnej interpretacji nie moge dac obiektywnej noty. Jesli powiem ze film jest bezsensu (tylko zakladam, nie uwazam tak) to trzeba dac note 1/10, z drugiej strony przy jakiejs sensownej interpretacji film bedzie podchodzil pod arcydzielo. Obecnie film widzialem tylko raz, wiec jak to z takimi dzielami bywa, za wczesniej zeby cokolwiek powiedziec. Z ocena musze niestety troche poczekac..
Film z całą pewnością nie jest bez sensu :) myślę nawet ze główny zamysł jest dość prosty choć trzymając się tylko tego film wręcz krzyczy że to nie wszystko , diabeł tkwi w szczegółach ;) film zostawił mnie w stanie który bardzo lubię , z jednej strony osłupienie spowodowane choćby ostatnią sceną , 7 minutową jazdą kamery , a z drugiej strony pewien niedosyt , pragnienie obejrzenia go jeszcze raz , bo wiem że film ma jeszcze przede mną sporo do odkrycia :)
Czy naprawdę uważacie, że reżyser pozwolił widzowi swobodnie interpretować fabułę filmu? Wg mnie, niekoniecznie.
Kluczowa do zrozumienia motywacji głównego bohatera przy zamianie tożsamości zdaje się być ostatnia rozmowa między Lockiem-Robertsonem a poznaną dziewczyną, ta o kumplu-ślepcu, który odzyskał wzrok. Locke jest właśnie takim ślepcem. Nie dostrzega piękna świata - wymiana zdań po zjechaniu na bezdroża: dziewczyna mówi: "jak tu pięknie", jego odpowiedź "rzeczywiście" (cytat z pamięci), ważne w tej scenie jest to, że gdyby niewiasta (swoją drogą śliczna aktorka) nie powiedziała nic, on by tego nie zauważył. Można powiedzieć, że owa kobieta jest jego "laską" ;).
Locke jest tym ślepcem, bo wszędzie dostrzega brzydotę świata. Nic dziwnego, w końcu jest reporterem, zapewne nie bez sukcesów skoro koledzy chcą nakręcić o nim film. Jego praca to obserwacja, dostrzega kłam, zepsucie, głupotę. W końcu następuje moment przełomowy w jego życiu, przestaje mu zależeć ("I don't care!"). Jest zmęczony, dobrowolnie zamyka się w pokoju, żyje w ciemnościach. Być może zmiana tożsamości miała być ostatnią deską ratunku przed totalnym zobojętnieniem. Jednak jak to się mówi, trafia z deszczu pod rynnę. Ponosi również porażkę, próbując przerwać wszystkie wcześniejsze więzi z ludźmi, których jako Locke znał, w tym głównie z żoną.
Locke jest ślepcem także w innym sensie. W chwili gdy go poznajemy jest człowiekiem dojrzałym. Wcześniej był zapewne mocno zaangażowanym, jeżeli zajął się problemami społecznymi Afryki. To może świadczyć o młodzieńczym idealizmie. Ślepy, nie zauważał, że jako jednostka niewiele zmieni. Nie widział drugiej strony medalu, tylko tę jasną. W chwili przełomu odzyskał wzrok i wszystko mu zbrzydło. A jego następne losy to jazda po równi pochyłej, ku śmierci.
"Locke jest właśnie takim ślepcem" mogę się z tym zgodzić , jako doświadczony reporter , obserwator rzeczywistości , zobaczył świat jakim jest , i nie mógł tego znieść . Stąd ta próba ucieczki , zmiany osobowości , chciał wejść w świat człowieka który być może jeszcze takiej "operacji " nie doświadczył . Co do drugiego argumentu że Locke jest ślepcem mocno zaangażowanym w problemy społeczne Afryki hmmm , jego żona zdaje się mówi w pewnym momencie że Locke za dużo pozawalał sobie powiedzieć , czy coś w tym stylu , więc raczej był bierny , obserwował , nie komentował . W każdym razie nie mówię że reżyser tutaj pozostawia zupełną swobodę interpretacji :) ale myślę , tak mniemam , że film jest bogaty w drobne szczegóły , które ważą na odbiorze filmu a ja chyba nie wszystko wyłapałem . Czasem miewam takie przeczucie po obejrzeniu filmu ;)