jakos nie moge oprzec sie wrazeniu ze wszystko po filmie "There is something about Mary" stalo sie w wykonaniu Stillera "gowniane"...(prosze mi wybaczyc). Wiem ze ktos pewnie mnie tu zjedzie bo wielbicieli jego jakze fantastycznych rol znajdzie sie wielu...ale przypomne jego szczytowe osiagniecia: "Zoolander", "Starsky and Hutch" itd. Broni sie jeszcze seria "Poznaj moich rodzicow" ale to glownie dzieki De Niro. Pozwalam sie ze swoja opinia nie zgodzic..