PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=31273}

Zawieście czerwone latarnie

Da hong deng long gao gao gua
7,8 16 386
ocen
7,8 10 1 16386
8,3 12
ocen krytyków
Zawieście czerwone latarnie
powrót do forum filmu Zawieście czerwone latarnie

Uczta dla zmysłów :)

ocenił(a) film na 8

Fajnie obejrzeć sobie czasem coś całkiem innego. :) Dać się zaczarować wschodnioazjatyckiej poetyce, wciągnąć w hipnotyczny trans wywoływany niepokojącą muzykę i grą światłocieni. A ten film jest wręcz modelowy, jeśli chodzi o te atrybuty. Większość scen (wszystkie?) rozgrywa się w klaustrofobicznej przestrzeni ograniczonej przez mury czterech domów, w których mieszkają cztery Panie. Monotonny rytm dnia podkreślają rytmiczne dźwięki płynące zza kadru. Skrywane napięcie potęgują przyćmione światła latarń zapalnych co noc w którymś z domów. Ten obraz działa przede wszystkim na zmysły. Ale działa doskonale: jak kąpiel w wonnych olejkach, piękna muzyka czy wykwintne danie. Oglądałam go wczoraj, a do dziś nie mogę się uwolnić. Nie bardzo mam ochotę na coś następnego, co zawsze w moim przypadku świadczy o tym, że film (dotyczy to też książek) wywarł na mnie duże wrażenie.

Prócz samej oprawy wizualnej, interesującej stylistyki, no i oczywiście opowiedzianej historii, spodobała mi się okazja do porównania kultur. Z jednej strony odkrywa się te wszystkie różnice, niezrozumiałe dla Europejczyka rytuały, odmienny styl funkcjonowania. Z drugiej, gdy przyjrzeć się bliżej i zajrzeć pod powierzchnię, okazuje się, że więcej nas łączy niż dzieli. Motywy działań, pobudki, tęsknoty i emocje są te same, tylko manifestują się w odmienny sposób. Miło jest odkryć, że to co na pierwszy rzut oka wydaje się tak odległe i niepojęte, w gruncie rzeczy jest tylko drugą stroną tego samego problemu. Że podobieństwa wynikające z przynależności do tego samego gatunku są zdecydowanie większe niż różnice kulturowe. Patrząc na inne rysy twarzy, słuchając innej muzyki, dochodzimy do wniosku, że rozumiemy tych ludzi bardziej niż nam się wydaje.

Nabrałam po tym filmie ochoty na azjatyckie kino, którego prawie nie znam. Na pewno "na pierwszy ogień" pójdą następne dzieła Zhanga: "Dom latających sztyletów" i "Hero".

ocenił(a) film na 10
Diana

Polecam "Szanghajską triadę" (cudo!) albo "Wszyscy albo nikt". "Dom latających sztyletów" i "Hero" to jednak nie to samo...

ocenił(a) film na 8
sylda_2

Próbowałam oglądać "Dom latających sztyletów". Słowo "próbowałam" jest tu jak najbardziej na miejscu. Wyłączyłam zniesmaczona. Zbyt wymuskane, zbyt dopieszczone, gładkie i śliczne. Dialogi do bólu sztuczne. Generalnie - wali komercją po oczach. ;) Aż wierzyć się nie chce, że to ten sam reżyser, co "Zawieście czerwone latarnie". Aha, no i te makabryczne upadki koni. :(

użytkownik usunięty
Diana

Ja się nie zgodzę. Widocznie nie jesteś stworzona do tego typu filmów fantastycznych. (choć to dziwne gdyż masz przecież w ulubionych ?Przyczajonego Tygrysa i Ukrytego Smoka? film dokładnie z tej samej konwencji ) Wydaje mi się, że za bardzo generalizujesz. To, że film jest wysoko budżetowy nie znaczy, że jest zły. Tak się składa, że ?Hero? czy ?Dom? są bardziej zakorzenione w chińskiej kulturze od ?latarni?. Wuxia pian jako gatunek filmowy wyrasta z opowiadań wuxia xiaoshuo, które z kolei były spisywane na podstawie starych chińskich podań ludowych funkcjonujących przez stulecia. Z jednej strony przynosiły nadzieję na polepszenie bytu i uwolnienie od uciskającej administracji tak jak w Europie legendy o Robin Hoodzie czy Janosiku a z drugiej fascynowały swą niesamowitością i fabułą pełną przygód jak opowieści o królu Arturze czy legenda o Jazonie i złotym runie. Były też nośnikiem filozofii buddyjskiej i związanych z nią wartości. Oczywiście wraz z upowszechnieniem środków masowego przekazu zaczęło się chałturnictwo. Seryjnie produkowano nowe historie czy to w formie książek czy opowiadań skupiających się na samej walce. Zhang Yimou przywrócił zaś temu gatunkowi dusze. Natomiast ?Zawieście czerwone latarnie" jest jak ktoś to tutaj ujął w recenzji krytyką na panujący w Chinach ustrój (oczywiście nie tylko, ale głównie) i w tej roli sprawdza się najlepiej. Jeśli zaś rozpatruje ten film z perspektywy głównej bohaterki jest on dużo mniej porywający. W jej losie nie było żadnego tragizmu. Wychodząc za mąż mogła się tego spodziewać wybrała jednak pieniądze i to, co ją spotkało to jedynie konsekwencja jej świadomego wyboru. W porównaniu z nią postacie z ?Hero? czy ?Domu? są o wiele bardziej tragiczne. Te wszystkie niezrozumiałe dla Europejczyka rytuały (swoją drogą wcale tak nie niezrozumiałe) są tak samo niezrozumiałe dla głównej bohaterki, która w jednej scenie wyraźnie pyta się służącej, po co ta cała szopka a w odpowiedzi słyszy, że to rodzinna tradycja ( Czyli nie chińska! Choć na pewno normy kulturowe Chin wpłynęły na jej ukształtowanie) Akurat oprawa audiowizualna jest w ?Hero? i ?Domu? nie porównanie lepsza. W ?latarniach? zdjęcia nie są złe, ale też nie zachwycają. Muzyka nie istnieje ( na uwagę zasługuje jedynie śpiew trzeciej żony (jednakże brzmi on pijackie śpiewy nawalonego kota, przez co jest on tylko interesujący, ale na pewno nieurzekający) Scenografia jest bura i ponura( to akurat dobrze, taka miała być) To, co ty nazywasz zbytnim dopieszczeniem, wymuskaniem dla mnie jest niezwykłą malarskością i poetyckością. Nie wiem czy wiesz, ale za zdjęciami do Hero stał Christopher Doyle chyba najwybitniejszy współczesny operator, muzykę zaś stworzył Dun Tan. Do domu muze zrobił Shigeru Umebayashi facet, który jest po prostu genialny. Stroje są wystawne, bo takie mają być. Nie da się inaczej odtworzyć baśniowego świata, który już nie istnieje, który nigdy nie istniał, świata wyidealizowanych starych Chin. Jeśli czepiasz się dialogów odpowiedz mi, zatem jak według ciebie powinny wyglądać dialogi do historii dziejącej się w czasach dynastii Cin czy dynastii Tang. Ja uważam, że są one takie, jakie być powinny, na pewno nie bardziej sztuczne od rozmów z latarni. Gdyby te rozmowy wyglądały podobnie jak w sadze o wiedźminie, oba filmy straciłby całą swa baśniową otoczkę. Patos jest zły, gdy występuje we w filmach, których akcja dzieje się współcześnie. Wygląda po prostu naiwnie przy dzisiejszym cynizmie jednakże do tego typu widowisk pasuje idealnie pozwala oderwać się od codziennego życia przesiąkniętego cynizmem, cwaniactwem i sarkazmem. Pozwala uwierzyć w czyste uczucia. Niektórzy burzą się, że Zhang Yimou porzucił zaangażowane kino społeczne dające do myślenia dla banalnych historyjek o wojownikach. Mnie śmieszą takie opinie. Szczególnie te teksty o głębokim przesłaniu, jaki film powinien ze sobą nieść. Wszyscy reżyserzy i scenarzyści są tylko filmowcami nie zaś filozofami. Przerobiłem w życiu wszystkie ważniejsze dzieła wszystkich ważniejszych filozofów i nie znalazłem żadnego filmu z jakimś odkrywczym przekazem. Prawda jest taka, że każda tematyka jest maksymalnie oklepana na wszystkie strony. Dlatego temat miłości, jeśli jest dobrze zrealizowany jest tak samo dobry jak każdy inny a nawet lepszy gdyż porusza kwestię, która każdego dotyczy. Zresztą ?Hero? i ?Dom latających sztyletów? poruszają też inne kwestie. Pierwszy jest o istocie władzy drugi o konflikcie pomiędzy indywidualizmem a kolektywizmem.

Mam nadzieje, że zmienisz swa opinie o wuxia i dokończysz oglądanie ?Domu? ten film ma tylko jedną drobną wadę logiczną w scenariuszu poza tym jest według mnie idealny i niedoceniany. Naprawdę szczerze polecam. Scena taka jak walka ubranych w czerwone szaty Śnieżynki i Luny pośród morza opadających złotych dębowych liści, scena walki Bezimiennego i Złamanego miecza na tafli jeziora z ?Hero? czy scena z bambusowego gaju z ?Domu? są tak niesamowicie plastyczne i hipnotyzujące, że zatraca się poczucie czasu i ma się wrażenie jakby to był sen. Proszę się nie obruszać na nierealne patenty w rodzaju fruwania, odbijania strzał itp. gdyż to jest esencja gatunku. To ma tak wyglądać. Proszę tych filmów nie oglądać tylko w telewizji gdyż jest to zwykła profanacja. Reklamy, beznamiętny lektor, znaczek stacji telewizyjnej, drugi znaczek informujący o dopuszczalnym wieku telewidzów, nieostry obraz i brak panoramicznego obrazu to są wszystko elementy, które skutecznie potrafią przesłonić prawdziwą wartość tych filmów. Żeby je docenić trzeba je obejrzeć w kinie lub na dvd.

Od siebie polecę też ?Musa? i ?the banquet? (choć nie tak dobre jak ?Hero? i ?Dom? brak tej magii) ?Żegnaj moja konkubino?, ?Spragnieni miłości?, ?2046? ( Dwa pierwsze najbardziej zbliżone do ?latarni?, trzeci mniej, ale to najlepsze studium straconej miłości - Wiem co mówię. Przeżyłem niemal to samo. Czułem się jakbym oglądał projekcje własnego życia) ?Droga do domu?(też Zhang Yimou) ?Infernal Affeirs?( zamiast tej ordynarnej zrzyny) polecam też koreańskie filmy Kim-Ki-Duka ?Pusty dom?, ?Łuk?, ?Wiosna lato jesień zima i wiosna(ostatni z tych filmów jest najgłębszym jaki udało mi się do tej pory obejrzeć, a naprawdę dużo widziałem) a także ?Oldboya? i ?Panią zemstę? (zupełnie inna poetyka, ale też genialne). Tajlandzkiego nie polecę, bo raczej ci się nie spodoba (trzeba mieć do niego spory dystans), japońskiego też nie, jest według mnie zbyt toporne. Tytuły, które wymieniłem to tylko te najbardziej wartościowe, jest jeszcze ogromna masa filmów średnich, które da się jednak obejrzeć. Pod żadnym pozorem nie polecam za to ?Przysięgi? to jedno z największych pomyłek kinematografii, tandetna kupa szkalująca dobre imię wuxia

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 8

Jak słusznie zauważyłeś, do ulubionych zaliczam film "Przyczajony tygrys, ukryty smok", więc mój brak uwielbienia dla "Domu..." to raczej nie kwestia braku upodobań do pewnej konwencji kina (ostatnio zachwycił mnie zresztą równie baśniowy "Labirynt Fauna"). Piszesz: "To, że film jest wysokobudżetowy nie znaczy, że jest zły." Oczywiście, tak prostej zależności nie ma, ale ja jej wcale nie sugerowałam. Nawet nie zastanawiałam się nad tym, czy "Dom..." to film wysokobudżetowy i jak wysoko. Po prostu estetyka tego obrazu, sposób realizacji, wszystko to przywiodło na myśl komercyjne, przelukrowane superprodukcje w stylu "Ostatniego samuraja" czy innej "Troi", przy czym nie chodziło o pieniądze, tylko o styl. Faktu, że fabuła "Domu..." jest, jak piszesz, bardzo zakorzeniona w chińskiej kulturze, nie neguję. Nie podoba mi się tylko sposób ujęcia tej fabuły. I nie chodzi o elementy fanstastyczne, mistykę czy metafizykę, lecz o jakieś nadmierne uproszczenie, schematyzm, wyłuszczanie wszystkiego zgodnie z oczekiwaniami najmniej wymagającej widowni. Harlequinowe dialogi, tęskne spojrzenia, proste wybory i oczywiste decyzje. Tak jak piszę, nie oglądałam "Domu..." do końca i być może dalej jest lepiej, a moja krytyka filmu przestałaby mieć rację bytu. Niemniej to, co widziałam, zwyczajnie mnie znudziło, a to najgorsze, co może się przytrafić widzowi podczas seansu. :)

"Zawieście czerwone latarnie" uwielbiam całkowicie w oderwaniu od interpretacji politycznej, która akurat dla mnie nie jest najważniejsza. Ten film urzekł mnie klimatem i pomysłem realizacyjnym. Można się faktycznie czepiać bohaterki, dziwić jej naiwności, ale to cała misterna podskórna sieć drobnych zależności pomiędzy czterema paniami i panem oraz psychologicznych sztuczek jest dla mnie w tym obrazie najbardziej fascynująca. Oprawa audiowizualna może i jest skromna, ale właśnie dlatego tak urzekająca. Nie razi nadmiarem, nie powala przepychem, kolorową wystawnością. Surowe klaustrofobiczne zdjęcia, monotnne dźwięki gongów. Stanowczo ten typ oprawy audiowizualnej preferuję. :) Zwłaszcza, jeśli idealnie komponuje się z treścią. :)

Wszystko co napisałam może (pozornie) stać w niejakiej sprzeczności z moim uwielbieniem "Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka". Ale może to dobrze, to jest właśnie dobry moment, by odpowiedzieć na pytanie, dlaczego zrealizowane w podobnej konwencji filmy budzą we mnie skrajnie różne odczucia. Baśniowość, odrealnienie? W filmie Anga Lee wszystko to przyjmowałam bez zastrzeżeń, a pojedynek na drzewach oglądałam z zapartym tchem. Może sęk w tym, że Zhang trochę z tym przesadził? Że zbyt to rozciągnął, wyostrzył, przedobrzył jednym słowem (przesyt zaczęłam odczuwać już przy zbyt długiej, nużącej scenie odbijania orzechów przez niewidomą dziewczynę). Akcja filmu Lee też ma miejsce w dawnych Chinach, więc również można by powiedzieć, że dialogi powinny być skonstruowane na miarę tamtych czasów: nieco teatralne, pozbawione bezpośredniości, wygładzone i przesłodzone. A jednak nie są takie. Lee pokazuje ludzi takimi, jakimi są, bo tak naprawdę, wewnątrz nie zmienili się od wieków. Reżyser dochowując wierności realiom epoki, nie ześlizguje się w banał, w romansidło i schemat. Wybiera bajkową stylistykę, jednocześnie zręcznie unikając jej najbardziej oklepanej, zbanalizowanej formy, co właśnie raziło mnie w filmie Zhanga, bo jemu się tego moim zdaniem uniknąć nie udało (właśnie dialogi, które przekraczają granicę maksymalnego realizmu epoki, popadając w nadmierną szablonowość).

No cóż, starałam się wytłumaczyć mój punkt widzenia. :) Choć i tak "Dom..." zamierzam obejrzeć kiedyś do końca, a po "Hero" sięgnę z pewnością też. Za inne rekomendacje również dziękuję, na pewno skorzystam. :)

ocenił(a) film na 10

Jak można nie lubić Japońskiego. Kitano lub Mike zobaczył byś że nie jest to kino toporne jak Ci się wydaje. na początek obejrzyj Smak Herbaty.

ocenił(a) film na 8
sylda_2

A te dwa filmy polecane przez Ciebie można gdzieś dostać? Wyszły w ogóle na DVD / kasecie?

ocenił(a) film na 10
Diana

Zarówno filmy chińskich rezyserów Yimou Zhang i Kar-Wai Wong
sa świetne jak i japońskiego Takeshi Kitano
MOje ulubione:
Yimou Zhang
Czerwone sorgo ,Ju Dou, Zawieście czerwone latarnie, Żyć,
Wszyscy albo nikt, Powrót do domu, Hero
Kar-Wai Wong
Chungking Express, Upadłe anioly,Spragnieni miłości
2046
Takeshi Kitano
Scena nad morzem, Hana-bi, Kikujiro ,Lalki
Zatoichi








ocenił(a) film na 9
fenomenonumeroone

"Dom latających sztyletów" to po prostu baśń, dlatego wszystko jest wymuskane, gładkie itd. Może wydać się naciągane. Szczyt komercji? o.O Nie sądzę, chociaż można odnieść takie wrażenie.

ocenił(a) film na 10
Diana

>>> Oglądałam go wczoraj, a do dziś nie mogę się uwolnić.

Ha, ja go obejrzałem po raz pierwszy ponad 15 lat temu i do dziś nie mogę się uwolnić. A jaki byłem szcześliwy, kiedy w końcu zdobyłem płytę ;P
Jeden z zaledwie kilku takich filmów w historii. Dla mnie wciąż najlepszy film dalekowschodni ever. Choć jest jeszcze kilka świetnych, to obawiam się że nie znam żadnego innego azjatyckiego, który trzymałby jego poziom.

>>> Ten obraz działa przede wszystkim na zmysły.

Działa jednocześnie i na zmysły, i na intelekt, i na podświadomość (a mistyk powiedziałby, że w niektórych ujęciach wyraźnie czuć tao). Właśnie dlatego jest tak doskonały.

ocenił(a) film na 8
Diana

Z azjatyckiego kina poleciłbym jeszcze od siebie rewelacyjną "Tokijską opowieść", o ile oczywiście już jej w międzyczasie nie obejrzałaś.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones