Muszę stwierdzić, że dawno żaden film nie zrobił na mnie takiego wrażenia. Fabułą jest w sumie nijaka: samotny fanatyk, prześladujący rodzinę, którą uważa za niemalże swoją. Ale Robin Wiliams potrafił wprowadzić głębię do swojej postaci, choć z pozoru jest człowiekiem dosłownie niewidzialnym - niepozorny, cichy, nieśmiały blondynek bez zainteresowań, znajomych... On po prostu po mistrzowsku pokazał, co samotność może zrobić z człowiekiem... jak potrafi zamienić normalnego mężczyznę w fanatyka...
Najbardziej przerażająca była chyba ta ściana ze zdjęć... i potem ta pozamazywana twarz tego faceta... No i oczywiście ten koszmar...
Rzeczywistość jest często straszniejsza od fantazji...
Kurcze, widzialam tylko poczatek filmu, i zaluje, ze nie ma go juz w tv...
Ale juz ten poczatek przerazil mnie. Ciekawe, kiedy sie dowiem, co bylo dalej...
film naprawde dobry. niesamowicie wciaga i zachceca do obejrzenia go znow za jakis czas... jak dla mnie przejdzie do klasyki...
Osobiscie musze stwierdzic, ze kreacja Williamsa byla na wysokim poziomie, dalo sie odczuc, ze bije od postaci ktora odgrywa cos niepokojacego. Najbardziej zaskoczyl mnie final filmu, jestem pelen podziwu dla tworcow, kiedy wyjmuje te zdjecia na komisariacie...ufff... uwazam, ze warto jest go obejrzec, chocby dla samego finalu.