Tak się składa, że tego samego dnia obejrzałem dwa filmy. Najpierw przypomniałem sobie film The Enforcer z Clintem Eastwoodem, a wieczorem Zdobycz. Chociaż ten pierwszy to specjalnie udanych nie należy (biorąc pod uwagę 2 poprzednie części), to różnica jest kolosalna. Oto jak się kręci dzisiaj filmy... dla półmózgów i imbecyli.
Pokolenie MTV, k*.* jego mać.
A co ma "k*.* jego mać" "Enforcer" do "Zdobyczy"???
Jest masa gorszych animal-attacków i jest też trochę lepszych, ale jakoś nigdy mi nie przyszło do głowy porównywać np. "Brudnego Harry'ego" do "Szczęk" i wyciągać z tego wnioski na temat stanu kina, w których zresztą "Zdobycz" nie była chyba nawet wyświetlana.
Jak to co ma. Chyba wyraźnie napisałem powyżej. Ma to, że tego samego dnia obejrzałem te dwa filmy i poczyniłem pewne spostrzeżenie na temat tego jak wyglądają dzisiejsze filmy a jak wyglądały kiedyś. Wydaje mi się, że można to w mniejszym lub większym stopniu uogólnić. Gdybym obejrzał tego samego dnia "Szczęki" zamiast Enforcera to być może nie zastanawiałbyś się głupio nad tym co ma jeden film do drugiego, mając odpowiedź napisaną przed nosem. Mój wniosek byłby zresztą taki sam.
Co do stanu kina, to mamy zdecydowanie odmienne zdanie, bo większość dzisiejszych filmów to totalne dno i to się tyczy również tych filmów, które były wyświetlane w kinie.
Swoją drogą w pojęciu "kino" mieści się chyba cały filmowy światek. Jest kino dokumentalne, krótkometrażowe, fabularne, itp. To, że coś nie było wyświetlane masowo w kinie nie oznacza, że kinem jako takim nie jest?
Zatem niezależnie od filmu swój wniosek rozciągnąłbyś na całe pokolenie?
Widzę w Twoich ulubionych trzy pozycje z ostatniej lat - "300", "1408" i "Mgłę" Darabonta. Do ciekawszych nowszych pozycji ja bym jeszcze dodał "Watchmen", "Dzień świra", "Raport mniejszości", czy "Gnijącą pannę ...". Moim zdaniem to lepsi reprezentanci obecnego kina niż mało znana i niezbyt ceniona "Zdobycz". Wszak można znaleźc równie złe pozycje z lat wcześniejszych - kontynuacje "Godzilli", "Wehikuł czasu" z 1960, "Kosmiczna ektoplazma", "Milion lat przed naszą erą", czy "Hellraisera II". Gdybym opinię na temat kina z tamtych lat opierał na tych przypadkach, byłaby ona równie krytyczna jak Twoja odnośnie czasów obecnych.
Zgadzam się, że w pojęciu 'kino' mieści się ogół wszystkich filmów włącznie z tymi przeznaczonymi na rynek DVD, ale to na ogół te które są wyświetlane w kinach lub zbierają nagrody stanowią wizytówkę filmografii danego okresu.
Po prostu Brudny Harry nie miałby szans dzisiaj zostać hiciorem. Za to pełen idiotyzmów kolejny "film akcji" z Angeliną Jolie jak najbardziej. Mniej więcej to miałem na myśli porównując kinowe dekady ^^
Uczucie obcowania z niepotrzebnym efekciarstwem towarzyszy mi niestety nawet w przypadku oglądania tych nowych filmów, które ostatecznie przypadły mi do gustu.