Ot to kolejny film, na który trzeba było pójść z racji tego, że jest on ekranizacją słynnej "Zemsty" Aleksandra Fredry. Moim zdaniem Polański nie dał sobie rady z tym dziełem, być może dlatego, że lepiej jest je przeczytać i oglądnąć w teatrze, ale nigdy nie na ekranie. Moje spostrzeżenia względem tego filmu potwierdza fakt, iż wiele osób deklarowało, że film ten utworzono jedynie ze względów kasowych, wspaniała obsada, a raczej nazwiska. Nie mam zamiaru naigrywać się z gry wszystkich, bo występowali też tacy znakomici aktorzy jak Gajos czy Królikowski itp. itd. Lecz przede wszystkim zdegustował mnie fakt, że większość po prostu zasnęła lub też tylko drzemała. Nie powiem, że mnie on tak zachwycił żebym też tam się z leksza nie nudziła, wręcz przeciwnie, każda minuta filmu była dla mnie wybawieniem, że może to już koniec. Jednakże teraz jak mam pomyśleć, że muszę o tym pisać recenzję (w pierwszej klasie liceum recenzja o "Zemście") to przebiaga mi pewna myśl przez głowę. Myśl ta jest faktem zaistniałym z winy mojej polonistki, która choć skończyła studia nie przedstawia większej wartości nad to, że istnieje, ogólnie nie powinna pracować w szkole. Przearaża mnie to, że jeżeli napiszę nieprzychylną filmowi recenzję dostanę negatywną ocenę, gdyż pani X jest temu filmowi stosunkowo przychylna, jak dla innych to za bardzo naprowadzała nas na to co powinno być w recenzji, a co nie. Czyli konkluzja jest taka, że jeżeli napiszę negatywnie zepsuję sobie życie, a raczej sferę dotyczącą trzech lat razem z nią w tej samej szkole. Wyrażam mocne ubolewanie z faktu, że Wajda nie mógł wyreżyserować czegoś lepszego, dającego możliwość przemyśleń na poziomie, a nie jednego uczucia, które to przychodzi kiedy się pomysli o tym filmie.