Pierwsza połowa nie najgorsza. Ale im dalej, tym fabuła prostsza a pomysł coraz bardziej odgrzewany. Mimo to można obejrzeć w niedzielne popołudnie jak ktoś lubi kino familijno-komediowe przeradzające się stopniowo w coś mocniejszego i bardziej mrocznego.
Obaj odtwórcy ról głównych, Rick Moranis (zawsze będę Go kojarzył z rolam typu „Kochanie zmniejszyłem dzieciaki”, czy „Krwiożercza roślina”) i Tom Arnold - nawet się starają, ale scenariusz, początkowo niezły na koniec przeradza się w mocno naciąganą opowieść z pogranicza thrilleru. Niemniej widz dostaje trochę fajnego klimatu w stylu: powrót dorosłego już bohatera po latach, w rodzinne strony z bagażem fobii, które wracają mimo upływu lat na nowo.
Można obejrzeć, ale chyba nie więcej niż 5/10, może naciągane 6/10 w skali moich ocen.