pomysł żeby niemieccy aktorzy grali po angielsku mocno chybiony mam wrażenie że czasem nie
rozumieją o czym mówią i że kwestie dla nich zostały mocno uproszczone, i ten niemiecki akcent i
wtrenty niemieckie, a z drugiej strony angielscy aktorzy mówiący pięknie i kwieciście... koszmarek.
No i dłużyzny koszmarne miałam wrażenie że w filmie zmontowano wszystkie sceny jakie nagrano
bez względu na ich przydatność i zasadność. Rozumiem że w 69 tematyka filmu musiała
wywoływać kontrowersje ale dla mnie film słaby
Oglądałam wersję włoską, dlatego też nie zwracałam uwagi na takie rzeczy.
W sumie, po Twoim komentarzu, się cieszę z tego powodu, być może wtedy
nie skupiłabym się tak na fabule, scenografii, muzyce, a nade wszystko
grze aktorskiej.
Te tzw. dłużyzny są charakterystyczne dla filmów Viscontiego. Przy pierwszym
(w moim przypadku "Ludwigu") trochę mnie denerwowały, dlatego też obniżyłam
nieco ocenę. Teraz, po oglądnięciu kilku filmów reżysera, zaczynam rozumieć
i chwytać "klimat". I tak "Portret rodziny we wnętrzu" za pierwszym razem
oceniłam na 9, ale po oglądnięciu go drugi raz zmieniłam na 10. Z jego filmami,
jest jak z dobrą muzyką - im więcej słuchasz, tym bardziej lubisz. Zawsze
odkrywasz coś, co umknęło.
o
No cóż, przynajmniej niemieckie nazwy brzmiały rzeczywiście po niemiecku... a coś o tym wiem, bo w języku siedzę od jakichś 12 lat.