Niestety, ale mistrz ścieżek dźwiękowych dał tutaj mega plamę. Poza tym mógł już wymyślić coś
innego niż jakieś kopie akordów z innych filmów do których napisał muzykę... rozumiem że ma swój
styl, ale miałem wrażenie że film wypełnia dosłownie jeden utwór. Właściwie film poprzez
niedopracowaną muzykę stracił na jego odczuciach. Same sceny biczowania, spotkania po latach z
rodziną mogłyby wyglądać bardziej emocjonalnie, a tak wyglądały jak w zwykłych filmach średniej
klasy.
Myślałam, że tylko ja zauważyłam, że muzyka w tym filmie właściwie nie istnieje. W wielu momentach filmu, aż się prosi by muzyka grała rolę pierwszoplanową, grała na emocjach, odczuciu odbioru filmu. Jak dla mnie bardzo słabo, przez co z seansu jestem średnio zadowolona.
ta główna melodia, która przewija się przez cały film, brzmi bardzo podobnie do utworu "Time" z "Incepcji"
Miałem te same odczucia, jak tylko usłyszałem pierwszy raz pojawiający się główny motyw, na myśl przyszedł mi utwór "Time" z Incepcji, do którego często wracam. Trochę szkoda, że taki renomowany kompozytor jak Hans Zimmer idzie, aż w takim stopniu na skróty. Uważam, że podobna sekwencja akordów pojawia się również w głównym motywie Kapitana Phillipsa.
Nie od dziś wiadomo, że jak zapłacisz Zimmerowi mało, to korzysta ze swoich wcześniejszych prac. Z jednej strony go rozumiem, z drugiej nie.