Koreańczycy to mistrzowie kina gatunkowego. Potrafią wychodzić poza jego ramy, dodają wiele od siebie, ich filmy są często bardzo oryginalne i charakterystyczne. No i przede wszystkim, jak to u Azjatów, mają niezwykle dopieszczoną warstwę wizualną. W Train to Busan nie uświadczycie niczego z powyższego. Film jest bardzo schematyczny, odhacza praktycznie wszystkie (!) klisze zombie movies, do tego zupełnie nie angażuje. Bohaterowie, z wyjątkiem ojca dziewczynki, nie są praktycznie w ogóle zarysowani, ich los jest widzowi zupełnie obojętny. To z pewnością wina bardzo szybkiego tempa filmu, gdzie zwyczajnie nie ma czasu na dobre wyeksponowanie i przedstawienie postaci, tym niemniej efekt jest, jaki jest. Jak wspomniałem, technicznie to również zawód. Nie żeby film był źle zrobiony - co to, to nie. Po prostu jest wykonany bardzo poprawnie, to wszystko. Azjaci przyzwyczaili nas do dużo wyższego poziomu. Finalnie, mam też pewien problem z jego odbiorem - film nie broni się jako dramat, jest zbyt naciągany, zbyt małą wagę przywiązuje do psychologii postaci, no i sama akcja toczy się zbyt wartko, a reżyser miał inne priorytety niż zagłębianie się w psychikę bohaterów. Z kolei jak na luźną rozwałkę z żywymi trupami za mało tu dystansu i humoru. Ba, ich W OGÓLE nie uwzględniono w scenariuszu.
Tak czy inaczej, to nie jest bynajmniej złe kino. Ogląda się naprawdę przyjemnie. Na plus przede wszystkim... zombiaki! Są z najwyższej półki - naprawdę groźne, szybkie, ale nadal odpowiednio powykręcane i "zombiakowate" (nie ma mowy o gibkich sprinterach z WWZ i tym podobnych aberracjach). Po prostu widać i czuć, że to truposze, ale też wreszcie nadano im cechy, które pozwalają uwierzyć, że rzeczywiście dałyby radę roznieść całą cywilizację w pył (tak, to do ciebie, TWD). Czuć tu ducha 28 dni/tygodni później, a to najlepsza możliwa rekomendacja. Pierwszorzędna jest również ich charakteryzacja, choć przez wspomniane tempo filmu nie ma zbyt wielu okazji, by się tym nacieszyć.
Jest nieźle - 6, ew. 6+/10, ale mogło być naprawdę dużo lepiej. No trudno, i tak warto. Dobry film na weekendowy wypad z ekipą.
A jakie polecisz inne filmy koreanskie? Bo chce nadrobic zaleglosci.. Kino euroejskiw i amerykanskie zaczyna mnie nuzyc no co raz mniej ciekawych produkcji
Koreańczycy są najlepsi w kręceniu kryminałów i thrillerów, więc o nich przede wszystkim należy wspomnieć.
Radziłabym zacząć od "Zagadki zbrodni". To fenomenalny kryminał, choć dość popularny, więc możesz go mieć już za sobą. To też jeden z ulubionych filmów Tarantino. Świetny klimat, dobre portrety psychologiczne, wciągająca fabuła (oparta na faktach) - wow, po prostu wow.
Tutaj też warto wspomnieć o trylogii zemsty ("Oldboy", "Pan Zemsta", "Pani Zemsta") - klasyka gatunku. "W pogoni" to również kawał dobrego thrillera. "Matka" jest nieco inna, ale jak najbardziej godna uwagi. "Słodko-gorzkie życie" to z kolei pozycja bardzo lubiana przez fanów kina azjatyckiego, choć mnie troszkę rozczarowała. Sprawdź, może Ci się spodobać. Dorzucę jeszcze "Bez tchu" - naprawdę mocny, skłaniający do refleksji dramat/kryminał. Na koniec zostawiam jeszcze "Ujrzałem diabła". To nieco przerysowany film, niemniej jednak często do niego wracam (świetnie nakręcona scena końcowa). Również bardzo lubiany przez fanów gatunku i też dość popularny. Kino zemsty z wyższej półki.
Poza kryminałami i thrillerami Koreańczycy mają do zaoferowania sporo cudownych dramatów. W tym gatunku na uwagę zasługują filmy Chang-dong Lee. Z jego dorobku całym sercem polecam przepiękną "Poezję". To naprawdę zachwycająca historia o przemijaniu, braniu odpowiedzialności za swoje czyny, ponoszeniu konsekwencji. Niesamowita, choć raczej ciężka, jest również "Oaza" - historia nietypowej i niemożliwej wręcz miłości. Warto też wspomnieć o "Miętowym cukierku" i "Sekretnym świetle", choć uważam, że dwa poprzednie filmy są znacznie lepsze (to oczywiście tylko moja opinia).
Innym głośnym i cenionym - choć głównie poza granicami Korei - reżyserem jest Kim Ki-duk. Ten pan miewał wzloty i upadki. Raczej nie polecam jego najnowszych filmów, ale koniecznie zapoznaj się z "Pustym domem" i "Wiosna, lato, jesień, zima... i wiosna". Do tego dorzuciłabym jeszcze "Łuk", "Samarytankę", i może "Wyspę" oraz "Pietę" (ten ostatni film ma nieco inny klimat, ale warto się z nim zapoznać). Filmy Kima są jednak dość specyficzne, często przepełnione symboliką, przez co nieco niezrozumiałe. Jeśli zaś chodzi o filmy mniej znane - "Posępna noc"! To film o tym, jak niedomówienia, brak szczerości, strach przed otworzeniem się niszczą stosunki międzyludzkie. Niby prosta historia przyjaźni trzech młodych mężczyzn, a jednak przedstawiona jakoś tak subtelnie, a zarazem niezwykle realistycznie. Gra aktorska powala - gesty, mimika mówią znacznie więcej niż same słowa. Ogromnie polecam!
Myślę, że te filmy będą dobre na rozpoczęcie przygody z kinem koreańskim. Część z nich pewnie kojarzysz, ale mam nadzieję, że choć trochę pomogłam :)