Z filmami o zombie miałam do tej pory prawie wyłącznie złe doświadczenia, więc do "Boo-san-haeng" podchodziłam jak pies do jeża... Niepotrzebnie. Ogląda się przyjemnie, nie śmierdzi kiczem, można się nawet przejąć losem bohaterów. Wprawdzie pozostawia spory niedosyt, bo wiele pytań pozostało bez odpowiedzi, ale to i tak zdecydowanie jeden z najlepszych zombie movies, jakie widziałam.
Dodatkowo na plus - mimo że film jest raczej długi, nie nudziłam się oglądając go. Nie ma tu tej tak typowej dla kina azjatyckiego ospałości i ślamazarności akcji, a zamiast flaków z olejem dostajemy... flaki. Dużo, dużo flaków.