To lubię. Oto film, który od początku do końca pozostaje zakręcony, zwariowany, tajemniczy i niezwykły. I co najważniejsze nie kończy się wyjaśnieniem wszystkiego w prosty, łopatologiczny sposób. Trudno w zasadzie opowiedzieć, o czym jest ten film. Niby o psychiatrze, który próbuje uratować młodego chłopaka przed samobójstwem. Niby, bo tak naprawdę nic w tym filmie nie jest stałe, wszyscy bohaterowie jawią się podwójnie, ulegają przemianom, zachowują się w sposób co najmniej dziwny. "Zostań" ukazuje świat pełen szaleństwa, któremu bliżej do rzeczywistości snu niż tego realnego. I to jest w nim najlepsze. Co prawda łatwo się domyśleć, że nic w tym filmie nie jest takie, jakim się jawi. Jeśli ktoś widział "Urbanię" szybko odnajdzie się w tej rzeczywistości. Mimo wszystkich swoich niedociągnięć, dzięki konsekwencji, dobremu montażowi, niezłej muzyce i grze aktorskiej film ogląda się nieźle i pozostawia po sobie dobre wrażenie. To już trzeci film Forstera, który mam okazję oglądać i każdy następny podoba mi się bardziej. Warto zapamiętać tego reżysera, bo zdaje się, że w Hollywood pojawił się nowy, nietuzinkowy twórca.
"Zostań" radzi sobie o wiele lepiej na polu filmów szalonych niż chociażby taki "Mechanik"
Również podobał mi się ten film (zresztą pisałem o tym już kiedyś na tym forum). No, ale ten obraz raczej nie jest o żadnym psychiatrze (mam nadzieję, że o tym wiesz - tylko tak napisałeś) tylko o Henrym, który wyobraża sobie różne rzeczy widząc lekarza i kobietę. Nie wiem - możliwe, że śni. Właściwie cały ten obraz jest jakby ze snu - chociażby scena ze schodami. Tak więc właściwie to co realne widzimy tylko na początku i na końcu - reszta to tylko wyobrażenia jednego z bohaterów, zresztą jak ktoś zauważył - widać to chociażby po tym jak Henry zapamiętał lekarza. Przez cały film bohater McGregora chodzi w przykrótkawych spodniach - bo tak właśnie został zapamiętany. Myślę więc, że ten film to po prostu sen :) Dziwny, zakręcony, pełen symboli i udziwnień.
Ja także zaczynam się interesować panem Forsterem, bo wygląda na to, ze z filmu na film (jak już napisałeś) radzi sobie coraz lepiej, chociaż przyznam, że "Monster's Ball" niespecjalnie przypadł mi do gustu.
Oj, napisałem, że o psychiatrze, żeby za bardzo nie spoilerować. To, co mi się w "Zostań" spodobało, to to właśnie, że wcale nie jest pewne, czy to się właśnie wszystko Henry'emu wydaje. To uczucie deja vu, które opanowuje Sama zanim poprosi pielęgniarkę na kawę jest dość dwuznacze, sugerując, że świat, jego poszczególne wymiary nie są tak do końca równoległe, że nachodzą na siebie, mieszają, wpływają na siebie. Wyobrażenie staje się rzeczywistością, realny świat staje się jedynie iluzją.
Z filmów Forstera także "Monster's Ball" podobał mi się najmniej.
(mam nadzieję, że ta odpowiedź pojawi się na FW, bo portal zdaje się być postawiony na głowie i wszystko zwariowało)
Aha - no chyba, że tak :P Ja to nie mogę się opanować i spojlery strzelam na każdym kroku.
Film oglądałem już jakiś czas temu, więc nie pamiętam aż tak dokładnie niektórych rzeczy, lecz rzeczywiście chyba rzeczą niemożliwą jest rozwikłać ten film. Jak już gdzieś pisałem - trochę jak u Lyncha, ciężko film zrozumieć (nie wiem czy istnieje na tej planecie człowiek, który powiedziałby, o co dokładnie chodzi w "Zagubionej autostradzie"), a może i nawet jest to niemożliwe.
No fakt, FW stoi teraz na głowie, ale raczej jeśli chodzi o blogi - reszta chyba jest stabilna :)
Dopiero teraz spojrzałam kto nakręcił ten film. I wszystko stało się jasne.
Filmy tego reżysera są na pewno ciekawsze od całej tej papki, która masowo powstaje za oceanem, ale nie są wybitne. Wyróżniają się, lecz jednocześnie czegoś im brakuje. Tak samo było z "Zostań". Nie przekonał mnie całkowicie. Pomysł ciekawy, wykonanie efektowne, ale coś drażniło - nie wiem, czy dobór aktorów czy dialogi czy wrażenie, że gdzieś już to wcześniej widziałam (ciągle mi się kojarzył film "Drabina Jakubowa", do którego filmowi temu daleko).
Chciałam jeszcze dodać, że zakończenie mi się podobało. Podczas oglądania siedziałam i kombinowałam co może być rozwiązaniem i pod koniec się zdziwiłam, że na najprostszy pomysł nie wpadłam.