Ogólnie to film jest mdły i bez sensu, jednak powstał prawdopodobnie na tle realnego fenomenu. Tak, wiele osób skaczących z mostu widzi w swoim mózgu historie, mózg łączy czasami nawet losowe zdarzenia niby "release". A więc chłopak w momencie śmierci doznał tego fenomenu, wszystko zwolniło a jego mózg wytworzył scenariusz do tego filmu.

Co oczywiście w rzeczywistości nie ma miejsca, a było inspiracją dla tego scenariusza. Jest tam jednak jakieś ziarno prawdy. Film oczywiście bez sensu, jednak linki na moście czy w trakcie puszczania napisów prawdopodobnie symbolizują to w jaki sposób jego mózg próbował połączyć chaotyczne informacje gdy jego ciało doznawało śmiertelnych konwulsji.

Skąd wiadomo, że mózg tak działa? A co to, jeden samobójca leczy się już po teoretycznie udanej próbie i jako kaleka po zdecydowanie mocnych urazach mózgu? Ci co ocaleli, to opowiedzą. Ciekawostka, że leczy się częściowo takie osoby arte terapią. Po prawdzie psychologia do pseudonauka i równie dobrze ten film może służyć za terapię. Mózgu nie da się chwycić, świadomość jest to epifenomen, rządzony przez imponderabilia, zniekształcony obraz rzeczywistości — tylko tyle zwykle odbieramy a każdy go zniekształca w indywidualny sposób. Więc nie da się go odczytać tak po prostu.

Dziwnym jest też to, w jaki sposób zachowywał się psychoterapeuta (nie psycholog, czy psychiatra — psychiatra musi mieć skończone studia medyczne, jeżeli takich nie miał, to nie może nim być) na początku filmu. Pytania były dziwne, nie prowadziły do żadnych wniosków. Może to zwykłe placebo miało być?