krotko i na temat
Film można zinterpretować na dwa sposoby- moze z premedytacja tak zostal stworzony a moze nie- to nie ma wiekszego znaczenia
interpretacja 1
KLUCZ- słowa LEONA, ze wszystko dzieje sie dzieki Henry'iemu a 'swiat to iluzja'
klucz 2- Henry uwaza, ze musi sie zabic aby juz sie obudzic i potem w spokoju odejsc z tego swiata- jego slowa przed samobojstwem- 'czas sie obudzic'
Caly film to to co dzieje sie w glowie umierajacego Henry'iego. Dlatego wydarzenia i slowa ktore do niego mowia w filmie sa przeplatane i wszystko miesza sie ze soba i w pewien liryczny, trudny do opisania sposob zycie Henriego przebiega mu przed oczami. Cos w stylu Drabiny Jakubova- kto widzial ten wie- ale jak dla mnie w 1000 razy lepszym stylu. Mistrzostwo
Alternatywna interpretacja
Caly film to wydarzenia majace miejsce po smierci Henriego. Na koncu filmu lekarz Sam Foster zaprasza ta blondynke na kolacje. Mozliwe ze pozniej byli razem tak jak w trakcie filmu- a wszystkie osoby napotkane przez Henriego sa poprostu przez niego nawiedzane. Goni swoja niedoszla narzeczona i spotyka osoby ktore probowaly go uratowac. Jest juz martwy wiec dlatego ma owe "wizje".
klucz- jest ich sporo. Wystarczy uwazniej 'patrzec' ;)
Jak dla mnie tylko pierwsza interpretacja jest prawidłowa. Drugiej nie zrozumiałem ale zwróć uwage na to, że wszystkie osoby które były podczas reanimacji Henriego przebijały się w pewien sposób przez cały film.
Ja szczerze mówiąc nie do końca jestem pewna do żadnej z tych których czytałam. Może o to właśnie chodziło by film był "otwarty" i każdy mógł to interpretować na własny sposób. To co jest pewne to to, że nie ma żadnego konkretnego wskazania o co tak naprawdę chodziło.
Z jednej strony logicznym było by stwierdzenie, że te wydarzenia są wytworem "wyobraźni" umierającego Henry'iego. Wszystkie postacie to osoby obecne na miejscu wypadku. On się obwinia itd. Jest ku temu kilka logicznych powiązań np to że na miejscu wypadku pierwsza była ee Beth i była dość wstrząśnięta. W tym "wytworze" również to ona najpierw mu pomagała później pomocy udzielał mu Sam. Albo chociażby głosy które słyszał by z nim został- wypowiadał je Sam.
Tylko znowu gdyby ta wersja była prawdziwa dlaczego akcja skupiona jest przede wszystkim na Sam'ie? Gdyby urojenia miał Henry to by raczej skupił się na sobie. Przez to na Końcu filmu nie wiadomo o co chodzi bo sobie myślisz "to w końcu który mial urojenia".
Z drugiej strony- ogólnie to wszystko moze być iluzją.
PS. Zastanawia mnie fakt dlaczego w kilku scenach widac ludzi którzy byli ubrani tak samo i dlaczego doktorek nosił za krotkie spodnie.
Co do spodni, to myślę, że możne chodzić o to:kiedy Henry widzi Sama, który udziela mu pierwszej pomocy, ten kuca, a więc spodnie automatycznie idą do góry i wydają się za krótkie. Dlatego potem Sam chodzi w przykrótkich spodniach- bo tak zarejestrował go umysł Henry'ego.
odnośnie motywu ze spodniami i innych wyłapywanych dziwadełek polecam ten wątek: http://www.filmweb.pl/film/Zostań-2005-120103/discussion/Ten+film+jest+jak+sen,1 684176
akcja koncentruje sie na osobie (plus ujecia twarzy) ktora wlasnie byla nachylona i mowila do umierajacego - ot dlatego
Zreszta bohater caly czas stwierdza, ze zabil swoich rodzicow a do niego samego jest za pozno - poprostu zdaje sobie sprawe. To jego sen
zawiódł bardzo :( <spoilery>
straszny słabiak....NIENAWIDZĘ FILMÓW ZAKRĘCONYCH DO PRZESADY W KTÓRYCH NA KOŃCU SIĘ OKAZUJE ŻE WSZYSTKO BYŁO/SNEM/WIZJĄ/WYTWOREM UMYSŁU ITP ITD..!!!!(nie licząc waking life) bo w taki sposób można cały film wodzić widza za nos..udawać coś fajnego... a na końcu wielkie rozczarowanie!!!
powiem tak...początek był ciekawy i tak do połowy dało się oglądać...później 'tajemnica' zbyt zaczęła męczyć, dłużyć się...zacząłem podejrzewać najgorsze...i nie pomyliłem się..kolejna mara!!! to samo było w drabinie jakubowa...(tam też przewidziałem)...
lubię zakręcone zaskakujące końcówki...ale tu twórcy poszli strasznie na łatwiznę!! to jest po prostu zbyt łatwe(można było cokolwiek tam wstawić-wizja to wizja-logiki być nie musi) i generalnie kupy się nie trzyma cała ta wizja!!(no bo dlaczego była taka anie inna?? świadkowie wypadku wzięli w niej udział i to tyle - cała reszta się nijak kupy nie trzyma, motyw z rodzicami zwłaszcza:/)
dla mnie zdecydowanie głęboko poniżej oczekiwań!!!
do plusów można zaliczyć niezłą grę aktorską i niektóre ciekawe ujęcia kamery...i pierwsze 30 min filmu było całkiem ok...spodziewałem się dużo więcej!!
Nie krzycz i nie spamuj, już założyłeś nawet wątek o tej samej treści. Chłopie - wyluzuj.
Moje pierwsze skojarzenie bliskie było Twojej drugiej interpretacji. Miałam wrażenie, że zmarły Henry nawiedza doktora, który tym razem za wszelką cenę próbuje go uratowac (jedna z pierwszych scen - Sam słyszy płacz dziecka, który cały czas jest w jego głowie..). I cały film to raczej odbicie umysłu Sama (może sen?), który nie potrafi po owym wypadku dojsc do siebie, rzeczywistośc miesza się z urojeniami... Ale to tylko takie prywatne przemyślenia. Do takich filmów, nie ma kluczy czy rozwiązania. Taki jest zamysł autora - żeby namieszac nam w głowach, zostawic otwarte pole do interpretacji. Sama historia średnio mnie wciągnęła, a film raczej się dłużył. Dopiero koniec, rzeczywiście zmusza do powrotu wstecz i przemyślenia całej historii jeszcze raz. O ile mamy na to oczywiście ochotę.
A jak odbieracie wątek z byłą lekarką Henrego? I odwiedziny Sama u pani doktor? Bo jakoś zupełnie nie pasuje mi do historii.
doklądnie, nie ma konkretnej interpretacji...
mnie sie wydawało, że to Sam jest tutaj punktem zaczepienia... nie wiem, dziwny film! aczkolwiek bardzo dobry ;)
zgadzam sie z Toba calkowicie, Sam nie moze dojsc do siebie, po tym jak czlowiek odszedl na jego rekach. i nie moze sobie wybaczyc tego, ze nie zdazyl i nie pomogl mu zostac wsrod zywych.
moim zdanie to poczatek filmu te wszytskie wyobrazenia byly Sama. Niemogl sie pogodzic z tym ze stracil nieuratowal zycia czlowiekowi. Widac ze jego postac jest osoba slaba psychicznie. Musial sie obudzic i rzezyc wszytsko na nowo odkryc co sie stalo jakto bylo i wmawial sobie ze moze mu pomoc uratowac. Dlatego szukal osob ktore otaczaly Henrego. Beth byla zrozpaczona gdyz stracila swojego pacjenta. Nieodnalazl dziewczyny Henrego (wpewnym sensie odnalazl) gdyz ona niezyla.
Nie macie wrażenia, że Sam to po prostu Henry, a może życie Henrego po jego własnej śmierci. Takie skojarzenie nasunęła mi właśnie ostatnia scena. Doktor poznaje swoją przyszłą dziewczynę i zaczyna się historia w momencie gdy on umarł i tak naprawdę nie wiemy czy jest to początek filmu który oglądamy. Może właśnie to teraz potoczy się inaczej - tak jakby Henry chciał naprawić(przeżyć jeszcze raz) swoje życie. W scenie w metrze niekoniecznie widzi inny pociąg, a po prostu samego siebie. Zmarłe osoby widzą w nim nie sama a Henrego. Jakby te dwa światy się przenikały i zmarli nie widzą doktora a Henrego w ciele Sama. Kluczem do tego mogą być tez słowa Henrego do Sama, który mówi, że to od niego zależy czy "zostanie". Może przekoloryzowuje, ale czekam na wasze uwagi.
mi się wydaje po prostu że cały ten film to ta ulotna chwila przed śmiercią kiedy mózg nie działa prawidłowo (szok niedokrwienie) kiedy najważniejsze rzeczy z życia Henrego przeplatają się z tym co widzi ( ludzmi którzy przypatrują się jego nieszczęściu ) Doktorek jako główny bohater filmu jest tylko sposobem (perspektywą) Z jakiej widzimy ten sen ( zabiegiem reżyserskim )
Henry jak wszyscy zauważyli (zaczynając od początku: przepowiada grad czy tekst, który będzie w ciasteczku). Zna przyszłość, wie, że przez niego umrą najbliżsi, wie, że będzie leżał na moście umierając, dlatego na początku chodzi do psychologa, wie, że zabił (a tak naprawdę zabije) swoich rodziców. Mówi do Sam’a: „tylko ty możesz mnie uratować”. Sam dzięki śledztwu, informacjom od żony i tak dalej zaczyna rozumieć wszystko, dociera o danej godzinie na most i ratuje Henry’ego. Ja bardziej tak to odczułam.
Zgadzam się w 100%. Umierający Henry, ledwo łapiący kontakt, zmyśla życiorysy ludziom, którzy jemu w tych ostatnich chwilach towarzyszą. Najlepiej widać to w sekwencji, kiedy Sam wchodzi do domu, przytula Lilę parę razy - mózg Henry'ego po prostu odpływa, ciężko mu złapać wątek. Henry robi więc parę z tych, którzy są najbliżej, "daje" doktorkowi jego pierścionek i wymyśla, dlaczego ten zwleka z oświadczynami, co nakręca całą historię. Jego wizje zderzają się z głosami przechodniów, które do niego dobiegają, wplata je więc w swoje wizje - usłyszawszy małego chłopca, widzi go z balonem, itd. Poprzez doktorka także dociera do rodziców - matka wyznaje, że go nie wini; ojcu niejako rekompensuje to uzdrawiając go z przypadłości, którą mu nadał w tych wizjach - ostatecznie on też odchodzi spokojny i pogodzony (scena, w której Leon dosłownie znika).
Pierwsza interpretacja w pełni zgodna z moją :) Co do filmu to jest to moim zdaniem takie małe niedocenione arcydzieło. Nie każdemu musi się podobać, w końcu na tym polega urok X muzy... Oby więcej takich filmów. PS Gosling świetny!
Mówiąc szczerze, trochę mnie rozczarował koniec. Przez cały film byłam pewna, że Sam to alter ego Henry'ego, które stara się dotrzeć do straconych bliskich i prosić o ich wybaczenie, bo czuje się winny, że on przeżył wypadek, a oni nie LUB Sam to człowiek, który spowodował wypadek i mógł uratować Henry'ego, ale mu się nie udało, więc czując się winnym wpadł w obsesję, szukał wszystkich informacji o rodzinie i tak dalej, a w stworzonym przez niego świecie jest psychiatrą, który ma pomóc Henremu, co odkupiłoby winę wypadku i jego śmierci.
W filmie myślę, że zostało pokazane to popularne "życie przelatujące przed oczami", kiedy się umiera. Żeby mógł umrzeć w spokoju, Henry wytwarza sobie świat, w którym matka mu przebacza, w którym uzdrawia ojca, a dziewczyna jest szczęśliwa... chociaż to jest film, który można interpretować naprawdę na wiele sposobów. Tak czy inaczej, bardzo dobry. Niesamowicie podobał mi się klimat snu, został świetnie uchwycony.
Zaproponowana "alternatywna interpretacja" nie musi wykluczać onirycznej projekcji umierającego Goslinga. Nazwę to dla porządku "teorią wstęgi Mobiusa". Zwróćcie uwagę na wszystkie schody - bohaterowie nigdy nie dochodzą do celu, kluczą, czasem wracają do punktu wyjścia...i takim początkiem może być właśnie finałowe spotkanie McGregora z Watts, (lub takim końcem, idąc dalej tą metaforą)
A ja mam wrażenie ze po kolei widzimy bohateró ktorzy albo przezyli jako jednyni albo nigdy sie nie poznali z Henry'm. I tak matka przezyla i ona tęskni. Ma uraz głowy, ogoloną głowę i cierpi po stracie syna. Ojciec gra w szachy, po wypadku stracił wzrok ale żyje. Dziewzczyna ma kółko teatralne - opcja jak sie nie poznają, a tancerką jak sie poznali i przezyla (tęsknota za Henrym i wypatrywanie go w oknie).
o kurcze, ale moj temat sie rozwinal :R dawno tu nei zagladalem (z 2-3 lata:) ) hehe... a moze jakas fajna laska chciala podyskutowac o tym :D pozdrawiam
Lubię oglądać filmy psychologiczne, ale tutaj ewidentnie nastąpiło przegięcie. W miarę rozwijania się sytuacji, pomyślałam "Jeśli na końcu okaże się, że to był sen,albo tylko wyobraźnia, to będę bardzo zawiedziona". Tak też się stało. Mogli koniec nakręcić tak jakby wszystko wyjaśniał i ewentualnie pozostawiał małą część dla interpretacji widza, tak jak w filmie "Przeczucie" z Sandrą Bullock. A tak pozostaję z wieloma pytaniami. Zwłaszcza o motyw rodziców. Nie powiem, że film zły,bo jest wciągający, ale jestem rozczarowana.