Marc Forster to utalentowany reżyser i tym filmem wcale nie zmienił mojej opinii o nim. Właściwie to trochę ten obraz zalatuje Lynchem. Nie chodzi w zadnym razie o klimat, ale o fabułe. Czyli... Kompletnie nie wiadomo co jest grane. Mam różne koncepcje, ale przyznam się szczerze, że pomimo przypuszczeń nie wiem do końca o co chodzi... Widocznie nie jest to film na raz. Będę musiał obejrzeć ponownie aby odpowiedzieć sobie na wszystkie pytania, które błąkają się po mojej głowie. O filmie myślę - dużo myśle, więc na pewno jest to produkcja udana. Zakończenie nie jest w sumie zaskakujące, bo prawie od początku coś tego typu było zapowiadane, niemniej jednak dobrze, że obeszło się bez łopatologii. Wykonanie także nienaganne - naprawdę świetny montaż. Te przejścia jednej sceny do drugiej, w których tak jakby postacie/obiekty przekształcają się w te z następnych scen. Wygląda to świetnie. Ogólnie bardzo ciekawa realizacja, aktorstwo zresztą też.
PS - Tylko czemu McGregor chodzi w tych śmiesznych, żółtych, przykrutkich gaciach??
spodnie są przykrotkie bo tak zapamietał sama umierajacy henry - gdy sam kucal przed nim na ulicy podciagnely mu sie spodnie:)