Po pierwsze, uwielbiam filmy psychologiczne,zagmatwane, dające do myślenia, i nie pozwalające widzowi sie nudzić. A ten na pewno do takich należy. Ogromną przyjemność sprawia mi domyślanie się o co chodziło, nawet gdy film już dawno się skończył i potencjalnie powinnam już wszystko wiedzieć. Jednak nie zawsze się wie i potrzeba czasu,a moze nawet kolejnego seansu,aby zrozumieć. I tak własnie było z tym filmem.
Pierwszy seans postawił wiele pytań i pozostawił bez odpowiedzi, kolejny mi wyjasnił wszystko. Dziś obejrzałam "Zostań" po raz trzeci,ale to juz z czystej przyjemności i chęci ucieczki od rzeczywostości w inną,a może nawet w dwie.
Po drugie, przyznam od razu,że ubóstwiam Ryana Goslinga,więc jego rola była dodatkowym atutem w filmie. Niesamowiecie zagrał,wczuł sie w sytuacje. Ryan świetnie odnajduje sie w rolach tego typu-"pokręconych", niejednoznaczych osób,często nie radzących sobie z rzeczywistością( polecam " Odmienne stany moralności", "Half Nelson",
" Fanatyk").Pozostali aktorzy również dobrze się spisali.
Klimat filmu jest niesamowity, zagadkowy,trzymający w napięciu. Czesto widz czuje sie oszukany, wysmiany,bo nie rozumie o co chodzi. Nawet po ostatnich scenach niewiele sytuacji jest jasnych. Potrzeba czasu i głębszego przyjrzenia sie filmowi ,aby zrozumieć. A gdy już sie pojmie o co chodziło,czuje sie radość,że elementy układanki utworzyły piękną całość i jednak to wszystko sie zgadza i ma sens. Nie umiem w pełni wyrazić uczuć towarzyszących mi,gdy myśle o tym filmie. Chyba inni,kótrzy lubią ten typ i obejrzeli film mnie zrozumieją. Moje emocje i ukłony w strone twórców i aktorów.
Fabuła bardzo ciekawa. Miłość, śmierć, psychika, ból życia, pomoc innym,zrządzenia losu, szukanie ratunku... wszystko tu odnajdujemy.
Polecam film każdemu,kto lubi pomyśleć nad dziełem,zastanowić sie nad jego przekazem ,sensem. Dla mnie 10/10.
Właśnie jestem po 3-cim seansie tego filmu. Drugi raz obejrzałam go nazajutrz po obejrzeniu pierwszy raz. A przed chwilą wczytałam się w napis z plakatu, który jest chyba myślą przewodnią tego filmu. Dla mnie też główna część filmu to wytwór umierającego umysłu, który chaotycznie łączy wątki z przeszłości bohatera z wątkami wytworzonymi. Dziś zwróciłam uwagę na taki fakt: mniej więcej w połowie filmu, gdy bohater udaje się do baru (w tle Massive Attack) w pewnym momencie pojawiają się flash'e zdjęć jego i jego rodziny, dziewczyny itd. Na jednym z tych zdjęć widać naszego bohatera jak siedzi ze swoją dziewczyną na ławce. Dokładnie w takiej samej sytuacji był na początku filmu lekarz - też siedział na tej samej ławce ze swoją dziewczyną, w podobnych pozycjach. To mi podsunęło myśl, że może wydarzenia, które dzieją się w życiu Sama i Laylii są po prostu wydarzeniami jakie miały miejsce w życiu Henrego i jego przyszłej narzeczonej. Przecież Sma cały czas nosił ze sobą pierścionek i czekał z oświadczynami a de facto to Henry zamierzał się oświadczyć.
Poza tym w końcowych scenach, gdy Henry leży po wypadku i w tle pada odpowiedź na pytanie: "Co z pozostałymi" - "Odeszli" pojawia się scena początkowa tzn. Henrego siedzącego na jezdni, w tle spalony samochód. Tzn że cała projekcja obrazów w umyśle bohatera rozpoczęła się w momencie, gdy do świadomości Henrego dotarła informacja, że wszyscy zginęli. To co oglądaliśmy przez cały film, w jego głowie trwało być może minutę, dwie...
Takie są moje spostrzeżenia na chwilę obecną.
Cały film ma taką konstrukcję, podobnie jak np. "Moje Ja" czy "Drabina Jakubowa". Lubię takie filmy, wielokrotne seanse i dyskusje. Nieodłącznym elementem takich filmów jest emocja bohatera która nie pozwala mu odejść. Trzeba zrozumieć i pokochać tą emocję żeby dobrze zrozumieć film. Mnie osobiście najbardziej zaszokowała scena w pokoju Henry'ego gdzie na ścianach i suficie napisane były maczkiem słowa "forgive me", zresztą nie tylko tam.
Myślę że ładunek emocjonalny u Henry'ego był tak silny że nie pozwalał mu na pożegnanie się ze światem. Jego umysł "kradnie" postaci go otaczające i tworzy nowy świat między życiem a śmiercią. Wymowna w tej kwestii jest scena na schodach kiedy Henry i Sam mówią do siebie tymi samymi słowami. Świetnie pokazane jest to, że część tego świata zostaje dziwnym sposobem w świecie żywych. Sam ma "flesze" jakby było w związku z Lilą. A na końcu Henry ofiaruje pierścionek Lili/Athenie.
Szkoda że takie filmy przygniatane są plastikowym chłamem, gdzie emocje widza są mało ważne, ważniejsze są zdrady ładne auta, głupie blondynki i superherosi którzy mają 10 żyć na godzinę.
Zgadzam się w powyższymi wypowiedziami, wiele jest w tym filmie dwuznaczności, niedopowiedzeń i to czyni go wyjatkowym i jak dla mnie jest jednym z ulubionych filmów. Polecam go każdemu, bardziej lub mnie zaangażowanemu filmowo;) I ciesze się, ze dyskysja nad tym filmem ciągle trwa i jest wiele wizji. Moje 3 seanse spowodowały,że chyba rozumiem film w zupełności, Flashe były zastanawiające,ale wyzej juz ktos to tłumaczył i wydawało się zrozumiałe;) dzięki
dukexxx,
bardzo podoba mi sie to, co napisales - widac, ze bawisz sie znaczeniami i plaszczyznami. czytalam troche na
temat istnienia rownoleglego, trzeciego wymiaru i twoja interpretacja zdecydowanie wydaje mi sie
najdojrzalsza i najglebsza.
w sumie nikt nie pisze o tym, ze letham to anagram od Hamlet, a w filmie od samego poczatku rozgrywa sie
akcja "byc, albo nie byc", bo henry jeszcze nie wie, czy "bedzie, czy tez nie bedzie" zyl.
cala podwojnosc jego sytuacji ukazana jest tez w licznych odbiciach w lustrach, czy tez w paru stuacjach,
gdzie statysci wygladaja i sa ubrani tak samo, blizniaczo (ale jednak sa innymi osoboami) - np. scena wyjscia
studentow z wykladu o tristanie reveurze, czy tez kolejna scena, gdy kamera patrzy z gory na ulice i
przemieszczajacych sie nia ludzi (nie pomne dokladnie, w ktorym momencie filmu). mozliwe, ze tych
blizniaczo ubranych statystow jest jeszcze wiecej - nie wiem - film widzialam raz i mozliwe, ze kiedys obejrze
ponownie majac wasze wszystkie interpretacje na uwadze.
podoba mi sie tez to, ze w filmie zawarta jest symbolika labiryntu - oblednie krazace schody bez konca, ktore
przyprawiaja o zawrot glowy pojawiaja sie parokrotnie i daja wrazenie zupelnej dezorientacji.
lubie taka dbalosc o szczegol. widac, ze marc forster film potraktowal jakby to bylo jego dziecko.
iscie hitchcockowskie!
chapeau bas.
dukexxx,
bardzo podoba mi sie to, co napisales - widac, ze bawisz sie znaczeniami i plaszczyznami. czytalam troche na
temat istnienia rownoleglego, trzeciego wymiaru i twoja interpretacja zdecydowanie wydaje mi sie
najdojrzalsza i najglebsza.
w sumie nikt nie pisze o tym, ze letham to anagram od Hamlet, a w filmie od samego poczatku rozgrywa sie
akcja "byc, albo nie byc", bo henry jeszcze nie wie, czy "bedzie, czy tez nie bedzie" zyl.
cala podwojnosc jego sytuacji ukazana jest tez w licznych odbiciach w lustrach, czy tez w paru stuacjach,
gdzie statysci wygladaja i sa ubrani tak samo, blizniaczo (ale jednak sa innymi osoboami) - np. scena wyjscia
studentow z wykladu o tristanie reveurze, czy tez kolejna scena, gdy kamera patrzy z gory na ulice i
przemieszczajacych sie nia ludzi (nie pomne dokladnie, w ktorym momencie filmu). mozliwe, ze tych
blizniaczo ubranych statystow jest jeszcze wiecej - nie wiem - film widzialam raz i mozliwe, ze kiedys obejrze
ponownie majac wasze wszystkie interpretacje na uwadze.
podoba mi sie tez to, ze w filmie zawarta jest symbolika labiryntu - oblednie krazace schody bez konca, ktore
przyprawiaja o zawrot glowy pojawiaja sie parokrotnie i daja wrazenie zupelnej dezorientacji.
lubie taka dbalosc o szczegol. widac, ze marc forster film potraktowal jakby to bylo jego dziecko.
iscie hitchcockowskie!
chapeau bas.
a! teraz o tym pomyslalam :)
przeciez te schodowe przejscia tez moga byc lacznikiem pomiedzy dwoma swiatami, roznymi wymiarami.
w donnie darko, z tego co pamietam, tez sie dzieje podobnie - zamiast niekonczacych sie schodow jest np.
traba powietrzna. i to by bardzo przemawialo za interpretowaniem filmu pod katem tych wlasnie rownoleglych
swiatow.
dawno nie mialam ochoty tyle myslec o filmie...
Ja, mimo ze oglądałem ten film wiele razy to mam jeszcze jedną zagadkę :) nie do końca wytłumaczyłem sobie zbyt krótkie spodnie Sama. W każdej scenie.
Co do motywu schodów to wyraźne nakierowanie na doświadczenia senne. Praktycznie każdy kto w snach biegał po schodach ma deja vu. Schody mają męczyć widza i rozkojarzyć, tak jak w prawdziwych snach, uświadamiając że to co ogląda nie pochodzi z realu. Taki zabieg reżyserski. Schody z flashbackami kończące się niespodziewanymi pomieszczeniami czy cofnięciem w czasie, niekończące się korytarze, metro pełne dziwnych milczących postaci. To buduje klimat w filmach. Tak jak sceny w komediach czy romansach- zakochani najczęściej są na moście i w deszczu.
BTW Oglądaliście "Kontrolerów"? Ciekaw jestem Waszych opinii.
Hej,
ja oglądałam ten film jakiś czas temu na uczelni na dyskusyjnym klubie filmowym. Nie do końca wszystko dobrze pamiętam. Ale pamiętam to ,że film mi się podobał, klimat był dość ciekawy i bardzo realistyczny. Już na wstępie filmu z resztą jest powiedziane, że kręcono w prawdziwej stacji metra, opisując wiele prawdziwych zdarzeń. Film ciekawy, choć "dziwny" jest też dobrym przymiotnikiem opisującym ten film. Nie do końca zrozumiałam wątek z tą postacią w czarnym płaszczu. Momentami miałam wrażenie, że są to wymysły głównego bohatera i ma po prostu dziwne wizje, zwidy. Te jego ciągle walki, pogoń za nieznajomym, wydawały się walką z samym sobą, ze swoimi ograniczeniami, obawami. Jak Ty to zrozumiałeś? No i fajny motyw z tym ,że on jako osoba, której wróżono przyszłość obfitą w sukcesy, pewnie kolejny osobnik w wyścigu szczurów, zrezygnował z tego i zszedł do podziemia. Odcinając się od wszystkiego. Czyż nie każdy z nas marzy czasem o czymś takim?:) pozdrawiam
gdzieś się już to przewinęło - Henry 'zna' Sama z takiej właśnie perspektywy, jako klęczącego nad nim mężczyznę. jak długie by nie były jego spodnie i tak będą wydawać się za krótkie. i dlatego właśnie Sam żyje w wizjach/świecie Henry'ego w takiej postaci.
Swoją drogą-majstersztyk, pokazujący ogromną dbałość o szczegóły twórców, dużo prostsze jest zadbanie o odpowiedni, 'zakręcony' montaż. o spodniach trzeba specjalnie pomyśleć, zaplanować..
Kontrolerzy - z jakichś powodów nie przemówił do mnie, nie wiem, może czegoś innego oczekiwałem..
Henry umiera w momencie jak siedzi na tym moście i(co mamy na początku i
na końcu) właśnie się tego dowiaduje. Całość filmu to zaś projekcja jego
umysłu, która od czasu pierwszego zorientowania się, że umiera do czasu
ostatnich scen trwa pewnie w rzeczywistości ułamek sekundy. W momencie,
kiedy dowiaduje się, że umiera zaczyna się zastanawiać nad swoją
ewentualną przyszłością i tym co przeszedł wcześniej. Gdy zaczyna się
nad tym zastanawiać widzi twarze doktora Sama i Lili. W ten sposób w
świecie swoich marzeń obsadza ich tak jakby w roli siebie z przeszłości
(scena z ławką) i w przyszłości a Lili ma być w tym świecie jego
dziewczyną. Moment w którym Lili w filmie mówi do Sama, Henry doskonale
to pokazuje. W ten sposób można dojść do wniosku, że w projekcji
Henryego, Sam to on sam ze swoimi marzeniami na temat przyszłości, gdyby
nie było tego wypadku. Lili widzi zaś w projekcji jako swoją dziewczynę,
która zginęła w aucie. Tak jakby zastanawiał się jak mogło wyglądać jego
życie a patrząc na tą parę obsadza ich w swoich marzeniach jako siebie.
Lili w projekcji przeżyła próbę samobójczą bo Sam ją uratował. To tak
jakby wymysł Henryego, która mówi, iż gdyby leżąc na moście jakoś
uratował swoją dziewczynę to później mógłby z nią żyć właśnie tak jak
Sam z Lili. Jest też taka scena kłótni Sama z Henrym gdy popychają się
na ścianę. Zmontowane jest to tak szybko, że trudno odgadnąć który z
nich wypowiada które słowa. Tak jakby faktycznie stanowili jedną osobę.
Ciekawy jest też wątek z oświadczynami. W filmie pierścionek cały czas
nosi Sam, który w projekcji jest odzwierciedleniem Henryego w
szczęśliwym życiu. Henry oskarża Sama o kradzież co ma ciekawą
symbolikę. Tak jakby Henry w swojej świadomości wiedział, że umrze i
godzi się, że musi zrezygnować z marzeń, które mogą cały czas przypadać
innym ludziom. Henry leżąc na moście zdaje sobie sprawę, że mógłby żyć
tak jak Sam w jego projekcji ale on już tego nie osiągnie bo umiera.
Szansę na szczęście ma za to zaś rzeczywisty Sam, przed którym jeszcze
całe życie. Henry tą szansę właśnie traci. To oskarżenie o kradzież,
wspominanie, że to on miał się oświadczyć, to nic innego jak żal do
losu, że przed choćby takim przypadkowym Samem, na którego właśnie
patrzy na moście jeszcze całe życie. Przed nim już nie. Tak jakby w
projekcji Henry był zazdrosny o to co mogło się przydarzyć jemu ale
trafia się Samowi.
Idąc dalej mamy jeszcze kilka scen, które pokazują, że w projekcji Sam
to szczęśliwe zakończenie życia Henryego a Henry to świadomość, że ten
umiera. Matka Henryego traktuje Sama jako swojego syna. Tak jakby ona
choć z konwencji tej projekcji szalona, faktycznie znała prawdę. Rozmowa
matki z Samem jest tak jakby pożegnaniem Henryego ze swoją matką. Jest
jednak takim pożegnaniem w miarę miłym. Żegna on swoją matkę pod
postacią Sama. W ten sposób nie chce jej martwić, że on też umiera. Chce
jej pokazać, że sobie poradził. Z ojcem już żegna się jako Henry.
Dlaczego? Synowie zawsze (no często) mają z ojcami relacje bardziej
wprost niż z matkami. Ojciec jako ślepiec jest też pokazany jakby w
realnym życiu Henryego był on dla niego surowszy niż matka. Dlatego jemu
w projekcji Henry tłumaczy wszystko wprost. W życiu pewnie ojciec go nie
oszczędzał więc na koniec sam Henry go nie oszczędza mówiąc wszystko
wprost. Scena w której przywraca mu wzrok ma pokazać ojcu prawdę, żeby
przejrzał na oczy. Zwrócicie uwagę, że ojciec Henryego na początku filmu
zna się z Samem. Henry go jednak nie oszczędza, tylko mówi prawdę
wprost, wyrywając ojca ze świata Sama, świata, który był tylko ułudą
szczęśliwego życia Henryego. Z dziewczyną Henryego tą Atheną rozmawia
zaś Sam. Ta mówi do niego już na wejściu, że chyba się znają. To ma też
sugerować, że Sam to marzenie Henryego o przyszłym życiu. Schodząc po
tych krętych schodach Sam traci jednak Athenę z oczu. To taka symbolika,
że w rzeczywistości Henry traci swoją dziewczynę a bez niej nie jest w
stanie iść dalej. Skołowany przewraca się. Oczywiście w swojej projekcji
czyni to pod postacią Sama. Na schodach Sam gubi pierścionek. Na moście
Henry.
A dlaczego Sam zaczyna się powoli gubić w świcie iluzji Henryego? Bo Sam
to przecież Henry a im Henry dłużej leży na moście to jest tym bliżej
śmierci. Iluzja Henryego o swoim szczęśliwym życiu zaczyna się więc
walić a zaczyna ją burzyć postać Henryego, która jest świadoma
nieuchronności śmierci. Sam widzi dwie sytuacje w jednej chwili,
rozmawia z nieżyjącymi ludźmi. Tak na prawdę to Henry właśnie uświadamia
sobie w ten sposób, że nigdy nie będzie żyć w tym świcie iluzji. Z
iluzji tej Sama (czyli Henryego w wersji szczęśliwej) wyprowadza sam
Henry. Nie może siebie już dłużej oszukiwać. To pokazuje taką wojnę w
umyśle Henryego gdy leży na moście i umiera. Cześć jego świadomości wie
co się dzieje, wie, że umrze i tą część przedstawia w swojej iluzji jako
siebie samego a część marzy o dalszym życiu jako Sam bo akurat w tym
momencie patrzy na jego twarz. Z czasem jego jedno "ja" wyprowadza
drugie z tej iluzji i wtedy wracamy na most.
Te prześwity w głowie Sama na moście i w głowie Lili na moście w
ostatnich scenach to zaś sugestia, że Ci mają jeszcze przed sobą całe
życie a Henry już nie. Henry wracając do rzeczywistości przekazuje im,
że mają przed sobą wspaniałe życie. Robi to tak jakby spojrzeniem. Tak
jakby oni chwilowo doświadczyli jego iluzji. To też pokazanie dla samego
widza, że choć pewne osoby odchodzą i nie mają tego czego pragną to na
świcie zostają jeszcze inne, które mogą cały czas spełniać marzenia.
Nawet po śmierci jednej osoby zostają jeszcze inne, które mogą sprawiać,
że świat będzie piękny. Zbyt piękny by go opuszczać. Mniej więcej takie
słowa wypowiada w pewnym momencie Lili.
W skrócie więc uważam, że iluzja Henryego ma być pokazaniem walki
wewnątrz jego umysłu pomiędzy Samem (marzeniami) i Henrym
(rzeczywistością). Rzeczywistość w pewnej chwili burzy marzenia i kończy
się iluzja. No i trzeba jeszcze dodać, że to bardzo dobry film.
Przeczytałem cały temat "po łebkach" i nie wiem czy ktos wyjasnił kwestie która mnie interesuje,a mianowicie o co chodzi w momencie gdy Lila układa te obrazy u siebie w mieszkaniu i widzi na nich nazwisko Henriego po czym wygląda na wystraszoną/przerażoną i próbuje wybiec z mieszkania ale nie może, jeśli dobrze zapamiętałem to na klatce schodowej droge blokują jej zasunięte kraty,a po chwili o ile pamiętam jest też taki flashback z pierścionkiem na ziemi.
Zgadzam się jak najbardziej z interpretacją Maxi'ego 1878. Wszystko w tym filmie układa się w spójną całość. Najważniejszym motywem wydają mi się słowa Lili "Jest zbyt dużo piękna na świecie, by go opuszczać". Umierający Henry fantazjuje o tym jak jego życie mogłoby wyglądać gdyby nie ten wypadek - w tym świecie jego alter ego to sam, Artheny - Lila. I ciekawy zabieg, bo faktycznie ktoś wcześniej odkrył anagram Letham = Hamlet - Henry tak jak konający bohater dramatu Szekspira przekazuje władzę Danii w godne ręce, żeby jego śmierć była początkiem czegoś dobrego, tak Henry ma nadzieję, że jego "drugiemu ja" Samowi powiedzie się lepiej i tym samym jego śmierć nie będzie tylko tragedią, ale też początkiem czegoś pięknego, czyli związku Sama z Lili.
to mało widziałaś. arcydzieło psychologiczne? nie żartuj proszę ;) może być dziełem, ale żeby "arcy"? obejrzyj filmy Ingmara Bergmana bądź inny klasyk psychologiczny "Dwunastu gniewnych ludzi". "Stay" już nawet nie pamiętam o czym było, a czytając opisy długo się zastanawiałam czy w ogóle oglądałam ten film, po czym doszłam do wniosku że oglądałam w przeciągu roku - świadczy to o tym, że nie zapada w pamięci. śmieszą mnie tylko opinie rozpływające się nad tym filmem - ludzie! jest tyle innych ważnych psychologicznych pozycji do obejrzenia a wy rozklejacie się za tym hollywoodem
witam, a zastanawialiście się może, czy Sam i Henry to nie jest jedna i ta sama postać, ja odniosłem wrażenie tak mniej więcej od połowy filmu, że Sam cierpi na schizofrenie.. i tak naprawdę wszystko co się dzieje w filmie determinuje jego choroba.. świadczyć o niej mogą wspomniane wyżej obrazy znalezione przez jego dziewczynę z tyłu podpisane jako Henry... pozdrawiam
Witajcie:)
"Stay" to mój bezsprzecznie ulubiony i ukochany film. Oglądałam go wczoraj po raz 4 lub 5. I za każdym razem odkrywam w nim coś nowego.
Nie będę tu mówić o tym co już jest w miarę oczywiste:) Czyli czym jest "wizja" Henry'ego. Chociaż nikt nie zwrócił uwagi na zdanie w pewnym momencie przeczytane przez Sama: "Henry Letham ma bardzo wybujałą wyobraźnię. Jeśli zachowa koncentrację, stworzy nowy świat swoją sztuką". Moim zdaniem Henry wykreował sobie właśnie w chwili śmierci taki świat. Jest on rodzajem piekła, które stworzył sam sobie. Sam siebie kara za to, że "zabił" rodziców. Sam stworzył sobie więzienie w swoim umyśle. Więzienie najgorsze, pełne "turm, lochów i ciemnic". Własny ojciec go nie poznaje, matka snuje się po pustym domu jak obłąkana, miłość życia w ogóle nigdy się nią nie stała (co może wskazywać na myślenie Henrego -> gdyby nigdy mnie nie poznała, to teraz by żyła). Czy może być coś gorszego? Albo scena tańca, gdzie Henry nie może połączyć się z ukochaną po śmierci. Ona pozostaje sama, bez pary...
Henry musi wybrać... Pozostać w tym wykreowanym świecie, świecie, który jest męczarnią, piekłem, samobiczowaniem, ALE JEDNAK ŻYCIEM czy umrzeć... Być albo nie być, oto jest pytanie? Mimo silnego ludzkiego instynktu przetrwania Henry wybiera śmierć, bo życie ze świadomością, że zabił bliskich jest dla niego zbyt bolesne... Nagrodą za wybranie śmierci jest oczyszczenie, oczyszczenie go z winy... Mógł odejść ze świadomością, że to nie jego wina...
Zastanawiam się dlaczego nikt nie mówi tutaj o jakże ważnej stronie tego filmu, jaką jest symbolika. Woda, ogień jako oczyszczenie to motywy jakie przewijają się przez cały film. Albo most jako symbol przejścia, przerzucony między dwoma światami, dwoma rzeczywistościami. Wczoraj odkryłam też klepsydry, których wcześniej nie zauważyłam <jedna w gabinecie Sama, druga w mieszkaniu Sama>. Im mniej czasu do samobójstwa Henrego, tym mniej piasku pozostaje do przesypania się w klepsydrze. Klepsydra czyli symbol śmierci, przemijania. Albo liczba 21, która występuje wszędzie. 21 urodziny, 21 numer mieszkania, 2121 jako numer ambulansu. 21 to symbol dokonywania wyboru między światem ducha a światem materialnym. Wczoraj odkryłam też związek opowieści o ojcu, który śni o synie mówiącym "ojcze nie widzisz, że płonę", a imieniem Leon i przywróceniem wzroku ojcu w tym alternatywnym świecie. Albo pojawiający się wielokrotnie motyw szachów, które są poumieszczane w różnych miejscach:)Szachy jako symbol walki o zbawienie. Albo wszędzie pojawiające się lustra jako symbol oglądania swojego wnętrza, takiej autoanalizy, głos sumienia lub symbol przekazu od podświadomości... Albo dzień w jakim Henry ma popełnić samobójstwo. Z soboty na niedzielę. Połączcie to ze Zmartwychwstaniem Chrystusa i tridum. Ale nie będę tutaj wypisywać wszystkiego, bo odkrywanie tego samemu to ogromna radocha:) Sama mam nadzieję na więcej i więcej:)
I masa, masa, masa innych powiązań. Ten film jest kopalnią symboliki, możliwości odczytań wielu spraw... Ten film można odkrywać wciąż od nowa i od nowa... Doszukiwać się symboli, związków, powiązań... W tym filmie wszystko ma znaczenie... I nic nie jest bez znaczenia... Za to go kocham!!!:) Jest najbardziej dopieszczonym i najbardziej uderzającym w emocje obrazem jaki w życiu widziałam!:) Zachęcam do poszukiwań, uważnego patrzenia, a nie tylko pobieżnego prześlizgiwania się po tym obrazie:)
Pozdrawiam!:)
zawiódł bardzo :( <spoilery>
straszny słabiak....NIENAWIDZĘ FILMÓW ZAKRĘCONYCH DO PRZESADY W KTÓRYCH NA KOŃCU SIĘ OKAZUJE ŻE WSZYSTKO BYŁO/SNEM/WIZJĄ/WYTWOREM UMYSŁU ITP ITD..!!!!(nie licząc waking life) bo w taki sposób można cały film wodzić widza za nos..udawać coś fajnego... a na końcu wielkie rozczarowanie!!!
powiem tak...początek był ciekawy i tak do połowy dało się oglądać...później 'tajemnica' zbyt zaczęła męczyć, dłużyć się...zacząłem podejrzewać najgorsze...i nie pomyliłem się..kolejna mara!!! to samo było w drabinie jakubowa...(tam też przewidziałem)...
lubię zakręcone zaskakujące końcówki...ale tu twórcy poszli strasznie na łatwiznę!! to jest po prostu zbyt łatwe(można było cokolwiek tam wstawić-wizja to wizja-logiki być nie musi) i generalnie kupy się nie trzyma cała ta wizja!!(no bo dlaczego była taka anie inna?? świadkowie wypadku wzięli w niej udział i to tyle - cała reszta się nijak kupy nie trzyma, motyw z rodzicami zwłaszcza:/)
dla mnie zdecydowanie głęboko poniżej oczekiwań!!!
do plusów można zaliczyć niezłą grę aktorską i niektóre ciekawe ujęcia kamery...i pierwsze 30 min filmu było całkiem ok...spodziewałem się dużo więcej!!
jak sam powiedziałeś, nie lubisz filmów tego typu. Poniekąd wiem o co Ci chodzi. Ale Stay to nie tylko pokręcony filmik z banalną końcówką "wszystko mu się sniło". To cała analiza oniryzmu, właściwie sen i stany podświadomości są tu głównym bohaterem. Historia Henry'ego to pretekst do rozprawy nad umysłem człowieka, jego stanów psychicznych, od zwykłego 'forgive me' do autodestrukcji.
A może lepiej nic nie napisać, zamiast napisać coś niemądrego?
Piszesz :
"NIENAWIDZĘ FILMÓW ZAKRĘCONYCH DO PRZESADY W KTÓRYCH NA KOŃCU SIĘ OKAZUJE ŻE WSZYSTKO
BYŁO/SNEM/WIZJĄ/WYTWOREM UMYSŁU ITP ITD..!!!!
a dalej także:
"to samo było w drabinie jakubowa...(tam też przewidziałem)... ".
Atakujesz dwa filmy które są klasyką gatunku. Są to filmy które elektryzują i zachwycają
widzów. Jednak sam nie pojąłeś tego filmu i określasz go jako "straszny słabiak". Nie
chcę polemizować z odbiorem filmu, bo to kwestia gustu, ale mój post adresuje do ciebie
jako człowieka-widza.
Otóż: to że zamiast chłonąć fabułę, próbujesz odgadnąć końcówkę filmu jest w tym
przypadku całkowitym błędem. I jesteś wielce uradowany że udało się odgadnąć. Deus ex
machina! Żenujące.
Każdy kij ma dwa końce. Może jest tak, że to nie film jest słabiak, tylko ty który
zabierasz się za materiał nie przeznaczony dla ciebie? Kiedyś komuś odpisałem w taki
sposób: bierzesz się za czytanie książki napisanej w języku załóżmy fińskim. Przeczytasz
i oczywiście nie zrozumiesz. Ale opisujesz i oceniasz. Masz prawo, lecz zanim
opublikujesz wypowiedź, zastanów się nad nią. Masz prawo żeby napisać że film się podobał
lub nie, ale ty pojechałeś po bandzie i sam się zakopałeś/aś. W dodatku krzyczysz i
obrażasz tych którzy film zrozumieli. Twój post świadczy o tobie.
Większość na tym forum oglądała film wielokrotnie znając końcówkę i nie przeszkadzało to
w odbiorze. Po prostu nie potrafisz oglądać takich filmów.
Przekonałem się o tym kiedy zajrzałem w twój profil i zobaczyłem jakie filmy chcesz
obejrzeć. 2012 - "umrę jak nie zobaczę". I wszystko stało jasne. W ocenach obejrzanych
filmów dajesz dziesiątki filmom które nijak się mają do filmów typu "Stay', "Drabina..."
czy wiele innych z klasyki gatunku. No, ale jeśli siadasz do filmu żeby odgadnąć jego
końcówkę... Uwielbiasz zaskakujące końcówki :D ... "Avatar" (u ciebie 10/10, "Gliniarz w
przedszkolu 10/10" !!!!, Uciekinier 9/10!!!, Pamięć absolutna 10/10, Predator 10/10!!!,
żeby się nie czepiać Arniego "Jestem legendą" 9/10. Tak zaskakujące końcówki w tych
filmach, że jestem normalnie w szoku!
Proszę, nie aktywuj się już więcej na forach o filmach w tym gatunku bo jesteś kompletnym
laikiem w temacie. Miłośniku "Dragon Ballz", czas dorosnąć.
może trochę przesadziłem, że nienawidzę takich filmów. Wkurza mnie po prostu wodzenie widza za nos nie poparte niczym sensownym. Skoro to sen to wszystko jest możliwe, nie musi być logiki ani uzasadnienia i tak właśnie było w tym filmie, zwłaszcza pod koniec - i za to największy minus ode mnie.
2012 - obejrzałem - straszny szajs(już od trailera o tym byłem przekonany)
stare filmy z arnoldem uwielbiam głównie ze względu na arnolda - gliniarz?? - jako komedia 10/10 :] takie typki jak ty zawsze szukają czegoś w moim profilu....bezsens:/
Takie typki jak ja są na tyle mądre, że nie rozmawiają o sprawach na
których się nie znają. Ty zaś wkleiłeś swojego paszkwila we wszystkich
wątkach na forum o tym filmie. Pozostały dwa nietknięte twoją głupotą
tylko dlatego że pojawiły się po twoich wypocinach. Pierdoły opowiadasz
że przewidziałeś, wiedziałeś itp itd, bo w tym filmie nie o końcówkę
chodzi. To jaki jest koniec filmu, domyślić się może każdy oglądający
ten film, bo jest to już na początku. I nikt rozsądny się tu tym nie
chwali.
Nie lubię wyzywać moich dyskutantów, ale sam się prosisz. Nie wiem jak
trzeba być ograniczonym umysłowo, żeby:
1. Napisać "Umrę jak nie zobaczę" co oznacza że jesteś bardzo żywo
zainteresowany. Za chwilę jednak dowiaduję się że już od trailera byłeś
przekonany że to szajs. To na jaką cholerę się podniecasz? Idiotyzm do
kwadratu. To jest masochizm.
2. Puszyć się że ktoś zagląda do twojego profilu. Informacje w twoim
profilu są po to aby poznać twój gust, co się tobie podoba. Jeśli nie
chcesz żeby ktoś o tym dyskutował, to po prostu o niczym nie informujesz
i nikt się nie będzie czepiał. Skoro mimo wszystko jednak piszesz, to
musisz wziąć za to odpowiedzialność. To co tam umieściłeś świadczy o
tobie. A że udzielasz się o filmach o których sensie nie masz bladego
pojęcia, to masz to na co zasługujesz.
3. Wklejać ten sam tekst w kilku wątkach forum o filmie "Zostań"
Forster pokazał mistrzostwo w możliwości odbioru filmu. "Stay" nie jest
filmem w typu "Gliniarz..." czy "Jestem legendą", zatem nie jest
adresowany do ciebie. To film który trzeba zrozumieć, wczuć się w
bohatera, żyć jego emocjami. Skupić się na tym. Ciężko to przychodzi
widzom przyzwyczajonym do chłamu podanego na tacy.
Użyję metafory: film "Stay" jest jak przepis i składniki na wyśmienitą
kolację. Dostajesz wszystko co trzeba, ale sam przyrządzasz danie i
delektujesz się efektem. I dyskutujesz na tym forum co i jak udało ci
się połączyć.
Ty zaś jesteś miłośnikiem fastfood'ów. I masz czelność krytykować takie
pyszne danie?
pieprzysz glupoty!! film byl do bani jezeli chodzi o fabule i kropka.
a moj profil jest nieaktualizowany i niekompletny wiec sie nie sugeruj...
możesz napisać ile masz lat? nie chcę cię atakować, bo może najzwyklej w świecie, jesteś za młody do pewnych tematów i dyskusji.
i kropka.
Witam,
widze ,ze przewazaja tutaj w interpretacji watki przedsmiernej oniryki, zdaje sie ,ze slusznie. Mnie intrguje watek Beth- jaka jest symbolika tej postaci,skad sie wziela,dlaczego "oddala" Henrego Samomi, a takze fakt ze Sam rozmawia o Henrym z Lily, ze Lily go nazywa jego imieniem co Sama wytraca z rownowagi .. Trudno troszke obronic tak glebokie autoobrazy przy tej przedsmiertnej wizji. Czy to swiat rzeczywisty-opcja zyc sciera sie z opcja umierania w mozgu Henrego? A moze zwyczajnie jednak Henry to po prostu Sam w przeszlosci?
Aaa i watek kiedy Lily dostrzega podpisy Henry na swoich obrazach- jest przerazona,stara sie czemus zapobiec- byc moze w obawie o prawdziego Sama? Moze jednak historia Sama nie jest tylko wytworem umierajacej ofiary wypadku?
Wydaje mi się że idzie chodzi o to, ze realna Beth pierwsza pojawiła się na
miejscu wypadku. Była na moście przy Henry`m jeszcze przed Samem. Jest taka
scena, w której odsuwając się od pochylonego nad Henry`m Sama mówi, że
niczego nie ruszała. Więc może Henry przychodząc później do Sama pytał
właśnie o to? Może pierwotnie Beth miała pełnić rolę Sama? W takim wypadku
symboliki nie ma. Tak bym to widział, ale mogę się mylić.
Zgadzam się z poprzednikiem: motyw przekazania Henrego Samowi (jako pacjenta) to analogia to tego, jak po wypadku przekazuje go specjaliście. Pamiętam, że mówi, że dzwoniła już po karetkę, i że go nie ruszała. W świecie, nazwijmy go sennym, Beth przezywa depresje. Może to też być w jakimś stopniu powiązane z światem realnym. Takie zdarzenie jak bycie świadkiem z wypadku, może być swojego rodzaju traumą (choć to tylko moje domysły).
Co do obrazów Lily - nie jestem pewna, czy Henry w realu też jest artystą. Jeśli tak, to zapewne jego podświadomość znalazła osobę i sytuację, w której sztuka się pojawia (jako ważny element jego życia). Dlatego okazuje się, że obrazy są podpisane przez Henrego.
Co do motywu, kiedy Lily nazywa Sama Henrym - jest to chyba poczatek wątku, kiedy Sam zmierza się z przeszłością Henrego (odwiedza matkę Henrego, która również bierze go za syna). Może ma to coś wspólnego z tym, że jako lekarz (w realu) Sam czuł się wyjątkowo odpowiedzialny za życie poszkodowanego, i dlatego zanim Henry naprawdę umiera, ten odwiedza osoby z jego otoczenia.
wszystkie moje domysły to tylko wynik chęci poznania tego filmu. nie zarzekam się, że są one słuszne.
Całkiem fajny, ale oglądałem już tyle filmów z podobną pętlą psychologiczną że jakoś nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia ale i tak dam 7 ,z podobnej tematyki polecam filmy:
"Wyspa tajemnic" można go obejrzeć online legalnie na stronce http://www.playtube.pl/thriller/page,1,6,16046-wyspa-tajemnic-shutter-island-201 0-r5-napisy.html#comment
oraz filmy:
Donnie Darko, Podziemny krąg, Opowieść o dwóch siostrach (wersja koreańska),American Psycho,
Dziękuje za Wasze interpretacje, ja od razu po obejrzeniu myślałam, że rzecz dzieje się w dwóch wymiarach czasowych. Jednak po czasie jestem zdania właśnie, że to wizje umierającego umysłu Henrego...
Niesamowity film, spać dobrze nie mogłam po nim, przysypiałam na chwile, po czym budził mnie jakiś dziwny sen o wymiarach przestrzennych i Henry umierający na drodze.
Bałam się po tym filmie, nie wiem nawet czego ale się bałam...
O podobnej tematyce?, klimacie?(sama nie wiem, bo film jest jedyny w swoim rodzaju) mogę polecić(z tych co jeszcze nie było):
Źródło (The Fountain)-fantastyczny!!!
Przeczucie (Premonition)