zupełnie nie rozumiem, kompletnie nie trafia do mnie kino Almodovara. Kolejny raz dałam mu szansę i kolejny raz się zawiodłam. Podobno ma zajebiste flow hehe ale ja nie jestem w stanie go docenić. Chyba wolałabym być związana przez Tomasza Terlikowskiego niż zafundować sobie powtórkę z seansu.
...Chyba wolałabym być związana przez Tomasza Terlikowskiego... - Boże, chroń mnie przed tym czego pragnę!
A poważniej to spójrz, proszę, na to dokonanie Almodovara jak na rzecz zrealizowaną przez kogoś kto do świata filmu trafia z sobiepańską brawurą, bez fachowego przygotowania. Może nawet, wówczas,nie mającego zbytniego respektu dla tej formy wypowiedzi. Almodovar mniej uroczysty, zabawniejszy powtarzający siebie w rozbuchanej barwami estetyce co o tyle niecodzienne, iż historia, którą opowiada jest lekko chora. Mnie w razie każdym bądź podobało się. Good night and good luck,esforty.
7/10
Z całym szacunkiem ale piszesz o tym filmie jakby to był debiut Almodovara, jakby w trakcie realizacji tego filmu był adeptem ciągle mającym mleko pod nosem, jakby na plan zdjęciowy trafił przez przypadek chociaż z hukiem itd. i właśnie dlatego należałoby spojrzeć na ten obraz pobłażliwym okiem. Chociaż "pobłażliwy" nie jest chyba do końca trafnym określeniem... Przed "Zwiąż mnie" nakręcił "Kobiety na skraju załamania nerwowego", które poprzedzają tą < czy też tę :>pstrokatą formę. Dla mnie nie ma różnicy, który z kolei jest to film w jego dorobku. Istotne dla mnie jest akurat to, że wszystko co dotychczas widziałam "okraszone" jest specyficzną stylistyką. Dla mnie osobiście dość ciężko strawną. Niektórzy to lubią, ja już trochę mniej. Mimo wszystko nie gilotynuję Almodovara. Nie zamykam się na jego twórczość. Mówi się, że tworzy kino dla kobiet to też ciągle czekam na specjalną dedykację właśnie dla mnie ;) Póki co idę narąbać drwa co by okres oczekiwania nieco się skrócił...
A jednak to inny twórca niż ten od ,,Wszystko o mojej matce" oraz późniejszych. Swoboda, ba, dezynwoltura jego wczesnych filmów staje w opozycji do filmowego charakteru pisma filmów po 1999 roku, bodaj.
Ale chyba "Volver" z 2006 już nie wpisuję się w Twoją tezę ;) Tak czy inaczej jestem czujna i czekam dalej. Kłaniam się
Po ponad 100 latach sztuki filmowej trudno jest wymyślić coś nowego. Ostatnio udaje się to chyba tylko Tarantino'wi i Almodovar'owi - ale o ile Tarantino, podobnie jak postmoderniści, wykorzystuje stare, znane schematy w nowy sposób, o tyle A. rzeczywiście próbuje tworzyć nowy, świeży język filmu; trudno jest przewidzieć, jak potoczy się fabuła, jaka scena wyniknie z poprzedniej, jakie realia zostaną wykorzystane. Dlatego w jego filmach łatwo się pogubić a jednocześnie trudno zaakceptować wszystkie zastosowane środki czy chwyty. Ja w każdym razie oceny jego filmów dokonuję po drugim obejrzeniu. Zresztą akurat ten film jest dość łatwy w odbiorze, dzięki powierzchownej warstwie fabuły pokrewnej amerykańskiej komedii romantycznej.
PS: Pomimo dosadności filmów A., być może podobają się one ludziom nieużywającym słów typu "za----ste"?
Bez urazy - ja też prywatnie lubię przeklinać.
cyt. "PS: Pomimo dosadności filmów A., być może podobają się one ludziom nieużywającym słów typu "za----ste"?
No, cóż... Rzeczywiście mogłam użyć bardziej "wyrafinowanego" określenia siląc się tym samym na dyletancką erudycję, a tak teraz muszę pogodzić się z łatką blokersa :D. Przytoczony przez Ciebie np. taki Tarantino klnie jak szewc, sądzisz więc, że ta "przypadłość" uniemożliwia mu docenienie "za-cne-go" flow np. Szekspira? To doprawdy przykre i niesprawiedliwe, że zaledwie jedno fuj brzydkie fuj słowo, przekreśla moje członkostwo w gronie sympatyków filmów Almodovara( do czego sama się i tak specjalnie nie palę). Och, Temido jak Ci nie wstyd?!
Ciekawe, dlaczego ludzie nieużywający wulgaryzmów to dla Ciebie "dyletanccy erudyci"?!
Już pisałem, że prywatnie też "bluzgam"; ;dokładniej - przy żonie unikam, bo "ociupinkę' nie lubi (sama to robi tylko jako kierowca), ale kiedy spotykamy się z moimi synami, to sobie używamy (synowa lubi te wizyty, bo jej rodzice i teściowa - czyli moja "była" - chyba by dostali zawału, gdyby przeklęła); niestety, przy wnusiu (3 latka) musieliśmy przestać, a jak się komuś wyrwie, to dostaje "ochrzan".
Natomiast poza tym używam literackiej polszczyzny, bo jestem purystą językowym (np. nie mówię "numer jeden" tylko "pierwszy"). Chyba, że chcę, raz na jakiś czas, zdenerwować mieszczańska resztę mojej rodziny... Ale wtedy raczej snuję przypuszczenia na temat żydowskich korzeni rodzinnych albo zaczynam tematy o seksie (jakie znamy z inteligentnych amerykańskich filmów).
Wykład wystarczająco szeroki?
Ten wykład to chyba zboczenie zawodowe (tak, szpiegowałam Pana) ale nieco chybiony, bo zupełnie nie ma nic wspólnego z moim zapytaniem. Mimo to dziękuję za szczegółowe przedstawienie Pańskiego drzewa genealogicznego.
Pozdrawiam
Jakim zapytaniem?
Czy doświadczenie życiowe nazywasz "zboczeniem zawodowym"?
Co z moim pytaniem o "dyletanckich erudytach"?
To pierwszy film Almodovara który obejrzałem i również się zawiodłem. Postanowiłem to obejrzeć ze względu na znane nazwisko reżysera i intrygujący tytuł. Zwykły dramat o dwojgu wykolejonych ludzi którzy trafiają na siebie i, głównie za sprawą tego Ricky'ego, usiłują wspólnie odnaleźć szczęście w życiu. Żeby było oryginalnie, jest trochę wiązania i wcześniej bicie, później - jak można się spodziewać, trochę seksu. Jeszcze te wycieczki Banderasa po leki-narkotyki dla dziewczyny, przewijające się przez sporą część filmu. Czytałem trochę interpretacji na forum i się z nimi zgadzam ale nie odnajduję w tym filmie nic specjalnie odkrywczego. Raczej już nie sięgnę po żaden film tego pana, może to rzeczywiście reżyser bardziej dla kobiet :p
Obawiam się, ze ja tez jestm niereformowalna, jesli chodzi o Almodovara. Moja koleżanka go lubi, więc bardzo się starałam. Obejrzałam Zwiąż mnie, Drżące Ciało i Złe Wychowanie i niestety, miałam cały czas wrażenie, że wciąz kręci historie o przeróżnych dziwnych osobnikach z poplątanym dokumentnie życiem erotycznym, które trzeba dokłdanie pokazać az do przesady. A potem ktoś w jakichś dramatycznych okolicznościach umiera. W skrócie: egzaltowana telenowela erotyczna. Rozumiem, ze kogoś to moze interesować, ale mnie ten filmy osobiście nużą. I jestem kobieta, zeby nie było. Jesli pojawi się coś, co się różni od poprzednich jego filmów, mogę obejrzeć - póki co niespecjalnie się do tego palę.
Almodovara albo się kocha albo nienawidzi ;) Ja akurat kocham, "Wszystko o mojej matce", czy "Volver"? tez do Ciebie nie przemawiają?
Almodovar nie budzi we mnie tak skrajnych emocji. Jego twórczość ani mnie nie ziębi ani mnie nie grzeje, że się tak pogodowo/obrazowo wyrażę ;) ale "Volver" rzeczywiście, jak dotychczas, był jednym z przyjemniejszych z seansów...
Penelope Cruz radzi sobie w filmach Almodovara bardzo dobrze ;) Polecam obejrzeć "Wszystko o mojej matce" jeśli nie widziałaś, bo naprawdę fajnie się ogląda ;) Co do reszty to wiadomo nie wszystko trzeba lubić, ja np. nie przepadam za W. Allen'em ;)
Widziałam, widziałam... Wyrażam się o nim z umiarkowanym optymizmem :). A co do Allena... Też nie jestem fanką... zwłaszcza gdy sam w nich gra. Jak dla mnie ze zbyt wielkim namaszczeniem onanizuje się swoją erudycją... Ale co kto lubi, kwestia preferencji... ;)