Oceniam film „Związek” („Union”) na 2/10. Ten film jest strasznie słabiutki. Jak na produkcję amerykańską, to zupełna nędza. Słabo sfilmowany, efekty prymitywne, montaż zupełnie nieudany. A najsłabszą stroną tego filmu jest zupełnie bezsensowny scenariusz. Ten film jest wzorcem filmów: „zabili go i uciekł”. Przez cały film są jakieś nielepiące się zwroty akcji, gonitwy, strzelaniny, bijatyki, pojedyncze odzywki. Nic do niczego nie pasuje, co chwila jakaś sytuacja zupełnie niezrozumiała, a jeśli ktoś ma być zabity, to zawsze jednym strzałem i prosto w głowę, po prostu: cuda… Film wygląda na nakręcony dla co najwyżej 10-latków, bo poziom sensu i realiów jest głęboko poniżej poziomu Żandarmów Louisa de Funesa. Biedny Wahlberg miota się po scenie i nie wie co ma zrobić, więc ciągle marszczy czoło w zdziwieniu. Jedna z innych głównych postaci zawsze nosi czapkę na głowie, a sądzę, że dlatego, żeby po latach było go trudno rozpoznać w tym filmie i żeby nie musiał się wstydzić. Halle Berry też nosi czapkę, ale sądzę, że to jest po to, żeby mogli za nią ganiać kaskaderzy w tej samej czapce, co ona. Sceny bijatyk są tak prymitywne, że archaiczne „Wejście Smoka” to przy tym wzór sztuk walki. Scena pościgu samochodowego to wstyd dla realizatorów, bo zrobiony bez efektów „Bullitt” jest dla nich niedościgłym wzorcem. Spojrzałem, że „Związek” jest zapowiadany jako thriller-dreszczowiec. Taka etykieta dla tego filmu to po prostu obraza dla chociażby „Milczenia owiec”. Film „Związek” jest jakąś groteską, jakąś etiudą zrobioną na kolanie na zaliczenie przez miernych studentów filmówki. Sceny w Chorwacji to już zupełna parodia. Turyści byli, a nagle znikli z ulic. Na starym mieście toczy się wojna między poszczególnymi postaciami filmu, a jakby w tej Chorwacji nie było ani policji, ani straży miejskiej, ani w ogóle ludzi. No i te czarne charaktery: a to Irańczycy, a to Serbowie na usługach Korei Północnej, no i nie uwierzycie: największy szwarccharakter jest rzeczywiście czarnoskóry… to doprawdy rzadkość. No i na koniec prawie 60-letnia Halle Berry, która - a to się głupkowato uśmiecha, a to ma grzywkę na pół twarzy, a to biega szybciej niż Usain Bolt, ale kiedy chodzi normalnie jak człowiek po chodniku, to zawsze ma za wysokie obcasy, więc się niebezpiecznie kolebie w biodrach, aż boję się, że upadnie. Uwaga: dwie dobre role-postacie: matka Mike’a i pani Hoffman. W sumie: totalna porażka. Pozdrawiam Was, Wasz Profesor Jan Film.