Idiotyzmów tu tyle, że można kilka filmów obdzielić. Pierwszy lepszy (ze środka filmu, by nie gadali jego amatorzy, że nie patrzyłem): Reilly tłumacząc Houston, dlaczego nie złapał dotąd Doktora, mówi: "Bo po każdym morderstwie zmieniał stronę". Ha, ha, ha. Tysiące ludzi w mig znajdowało tę nową, ale nie nasz kryminalny i cały wydział (że nie wspomnę o scenarzyście). Dziwne, komputery gasną po wyłączeniu, a niektóre mózgi dopiero ożywają.