Film zapowiadał się bardzo dobrze, zwłaszcza po zwiastunie, no, ale niestety znowu się skończyło tylko na nadziei. To miała być pastisz na Bondy, ale one przecież od pewnego czasu są pastiszem same dla siebie zostało to nawet wpisane w ich styl i przez to xXx popadł w głupotę i tandetę, a szkoda bo Cohen umie robić film (z naciskiem na Ostatniego smoka) i przyjemnie byłoby zobaczyć inteligentną zabawę z 007 a tak mamy coś nawet głupszego od Bonda, no bo kto przy zdrowych zmysłach szturmuje twierdza jakiegoś gangu wchodząc przez główną bramę znaczy się wjeżdżając nią samochodami z drogówki i puszczając antyterorrystów pieszo tuż obok nich. Taka operacje mógł zaplanować tylko ktoś na miarę Inspektora Clouseau albo Franka Drebina.
Bondy mają styl, oj mają, Indiana Jones ma styl, a xXx nie ma go ani kszty
Xander Cage też nie dorównuje Bondowi. Film nam otwarcie mówi, ze era 007 się skończyła skoro zabijają go w pierwszy minutach filmu a potem mówią, że takich jak on łatwo załatwić oznacza to, że nie ma innego wyjścia trzeba zadzwonić po jego kompletne przeciwieństwo napakowanego, faceta który myśli jak playstation i nie mam manier, a z Bondem łączą go tylko dwie rzeczy obydwoje są inteligentni i do obydwu kobiet lgną niczym złote maliny do Sandlera i nie byłoby to takie złe podejście gdyby nie to ze podano to w sposób całkowicie nieprzyswajalny.
Plusem filmu jest bezapelacyjnie humor zwłaszcza scena z kolumbijskim bossem i większość tekstów Xandera, ale to nie ratuje całości.
Na niezłym poziomie stoi aktorstwo. Wybija się Jackson klasa sama dla siebie, nieźle radzi sobie też Diesel choć w tej roli im bliżej końca tym bardziej mnie irytował, nie spisał się za to czarny charakter jest po prostu beznadziejny, żeby nie powiedzieć typowy bo byłoby to za dużo pochwał na dziś, jest po prostu nudny cienko zagrany, bezbarwny i jest psychopatą.
Z realizacją filmu też nie jest równo, moim zdaniem spieprzono sceny ze szczelającymi helikopterami. Mogło z tego być naprawdę coś wielkiego i choć jest kilka niezłych momentów na przykład Cage zjeżdżający po płonącym domu (nie trzyma się logiki ta scena, ale co tam), skaczący ponad płotem na motorze i jeszcze parę innych, to całość sprawia wrażenie zrobionej bez polotu i jakiegoś pomysłu. Niezła skądinąd muzyka była zupełnie nie dopasowana do tempa filmu, a miejscami brakło jej w ogóle w miejscach w których była obowiązkowa
Największą wada tego filmu jest to że Cage to nie Bond, Diesel to nie Brosnan a xXx to nie Śmierć Nadejdzie Jutro.
P.S Jedna sprawa kiedy widziałem spadochron z brytyjska flagą w Bondach to na twarzy malował mi się uśmiech, a kiedy widziałem amerykańską flage w xXx to czułem drobna irytację. Nie uważam tego za jakąś wadę czy coś takiego, ale czy amerykańce muszą w każdym filmie wymachiwać swoją flagą, rozumiem, że kochają swój kraj, ale jeszcze trochę i ich flaga będzie najbardziej nie fotogeniczną rzeczą w dziejach kina.